Reklama

Abp. Alfons Nossol: Bez dialogu nie ma jedności

W żadnym innym kraju nie traktuje się styczniowego Tygodnia Modlitw o Jedność Chrześcijan tak poważnie jak u nas - mówi KAI abp Alfons Nossol, jeden z najbardziej znanych polskich ekumenistów.

Reklama

KAI: Po spotkaniu w Rawennie środki przekazu podały, jakoby strona prawosławna gotowa była "uznać" prymat papieski, co było jawnym nadużyciem. Niemniej jednak już sam fakt poruszenia tej sprawy na forum Komisji był bardzo znaczący... - Tak, było to "nadużycie", ale jednocześnie nowością jest to, że ujęto tę sprawę z punktu widzenia uniwersalnego, bo dotychczas prawosławni postrzegali prymat wyłącznie na płaszczyźnie regionalnej; nie było mowy o jego aspekcie powszechnym. Obecnie są oni gotowi uznać ten jego wymiar, ale wyłącznie na płaszczyźnie honorowej, nie prawnej. Zgadzają się przy tym, że pierwszy patriarchat był zachodni. Z tego punktu widzenia nie są chyba nawet zbyt szczęśliwi, że w ub. roku Benedykt XVI zrezygnował z tytułu "Patriarcha Zachodu" - według nich, była to wspólna platforma, na której można było łatwiej rozmawiać. Ale papież kierował się przekonaniem, że obecnie sam urząd patriarchy w Kościele zachodnim ma zupełnie inne znaczenie niż na Wschodzie. Na najbliższym posiedzeniu plenarnym będziemy się zajmować różnymi aspektami prymatu: jak to wygląda historycznie, jakie miał struktury, jak się on kształtował w ciągu wieków, jak się realizował w wymiarze lokalnym, regionalnym i powszechnym. KAI: Na spotkaniu w Rawennie doszło do podziałów wewnątrzprawosławnych, gdy przedstawiciele Patriarchatu Moskiewskiego opuścili obrady na znak protestu przeciw obecności w składzie delegacji konstantynopolitańskiej członka nieuznawanego przez nich Kościoła estońskiego. Nie wdając się w ocenę tego kroku, chciałbym zapytać o ewentualne jego skutki dla prac Komisji. - Przede wszystkim ogarnął nas wielki smutek. Tak się to wszystko radośnie zaczęło, a tu zaraz na początku właściwych obrad szef delegacji moskiewskiej, młody, zdolny teolog bp Hilarion - po doktoracie we Francji i habilitacji we Fryburgu szwajcarskim - wstał i oświadczył, że konsultował się z Synodem swego Kościoła i uznał, że skoro tak postąpił Patriarchat Konstantynopolitański, to im nie pozostaje nic innego jak odmówić dalszego udziału w obradach i wrócić do domu. Przedstawiciele Konstantynopola wyjaśnili, że chcieli w ten sposób wyjść naprzeciw Kościołowi estońskiemu, który przecież i tak istnieje, choć jest mniejszy od moskiewskiego, i podnieść jego prestiż. Hilarion powiedział, że najbardziej dotknęło ich to, że Konstantynopol nie uprzedził delegacji moskiewskiej o tych planach. No więc już na samym początku zrobiła się nieprzyjemna atmosfera. Ale mimo wszystko obecnie jest ona bardzo dobra. Już na poprzedniej sesji, we wrześniu 2006 r. w Belgradzie, prace rozpoczęły się z wielkim zapałem i dynamizmem. Komisja działa teraz w całkowicie zmienionym składzie. Z katolickich członków tamtej pierwszej zostało w obecnej tylko dwóch: ks. prof. Salachas z Aten i ja, reszta to zupełnie nowe osoby - łącznie jest nas 30. Po stronie prawosławnej jest kilku, bodaj sześciu, z poprzedniej komisji i w sumie też jest ich 30 osób. KAI: Czy wszyscy prawosławni uczestniczą w pracach komisji? Wiadomo przecież, że Kościoły Bułgarii i Gruzji wystąpiły ze Światowej Rady Kościołów i Konferencji Kościołów Europejskich, czy więc ich przedstawiciele biorą udział w obradach Komisji? - Tak, są tam. Sam byłem mocno zdziwiony, gdy zobaczyłem delegata gruzińskiego na naszym spotkaniu, bo przecież te dwa Kościoły rzeczywiście wystąpiły z ŚRK, uważając ekumenizm za największą herezję naszych czasów. Inna sprawa, że wystąpienia Gruzinów nie były zbyt ekumeniczne. Już w Belgradzie jeden z teologów gruzińskich pod koniec obrad wstał i powiedział: "Cały czas słyszę tu słowa o jedności. Ale po co i z kim mamy się jednoczyć? Przecież jesteśmy jedynym Kościołem ortodoksyjnym, prawowiernym. Przyjechałem tu z nadzieją, że my jako prawosławni zabłyśniemy, a słyszymy tylko słowa o jedności". Wtedy współprzewodniczący komisji ze strony prawosławnej, metropolita Jan (Ziziulas) z Pergamonu powiedział mu: "Nie, kolego. W ekumenizmie wiele się wydarzyło. Kościół rzymski miał swój Sobór Watykański II. Mówiono na nim m. in., że wszyscy musimy się wzajemnie uczyć katolickości, wszyscy musimy się nawracać do Chrystusa, toteż nie można mówić o wyłączności". Nasz specjalista od prawosławia ks. prof. Wacław Hryniewicz mówił o takiej postawie: nie ekskluzywizm, ale inkluzywizm soteriologiczny. I widać, że to stanowisko metropolita Jan przyjął i zaakceptował. Trzeba powiedzieć, że większość członków komisji jest pod tym względem bardzo otwarta. To są ludzie dialogu, są wychowani w przeświadczeniu, że jest on nieodzowny. Nie są przy tym buńczuczni i nie podkreślają swej ortodoksyjności ekskluzywnej. Katolickość jest wspólna, choć nasza jest bardziej "ukonkretniona" przez prymat uniwersalny. Oni tego nie mają. Ale tym bardziej należy podkreślić, że w ostatnich latach wiele się pod tym względem dokonało i zmieniło. Widać wielką otwartość strony prawosławnej, a większość ich członków stanowią młodzi, zdolni teologowie, znający języki obce. W prawdziwym, właściwie pojmowanym dialogu nie ma miejsca na odgórny, narzucany monolog, czyli dyktat. Wszystko to, o czym mówiłem, napawa nową nadzieją. Dialog stanowi conditio sine qua non katolickości. Jeśli ktoś nie stosuje się do tego, nie jest w pełni katolicki. A ponieważ jest coraz większe wyczucie takiej postawy, dialog ma szanse być bardziej autentyczny i ekumeniczny. KAI: Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Krzysztof Gołębiowski
«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
12 13 14 15 16 17 18
19 20 21 22 23 24 25
26 27 28 29 30 31 1
2 3 4 5 6 7 8
10°C Czwartek
wieczór
8°C Piątek
noc
5°C Piątek
rano
6°C Piątek
dzień
wiecej »

Reklama