Dzieci z próbówki, dzieci z miłości

Każdy ma prawo do życia, ale każdy ma też prawo do bycia poczętym z miłości, do bycia chcianym, oczekiwanym, upragnionym - mówi w rozmowie z Gazetą Wyborczą Anna Karoń-Ostrowska.

Katarzyna Wiśniewska: Co by pani doradziła małżeństwu praktykujących katolików, którzy nie mogą mieć dzieci i rozważają metodę zapłodnienia in vitro? Słyszą też głos biskupów, że in vitro to niegodziwość. Anna Karoń-Ostrowska (filozofka i publicystka, redaktorka miesięcznika „Więź”): Nie wiem, nie ma tu jednoznacznej odpowiedzi. To decyzja, którą każde małżeństwo czy para musi podjąć samodzielnie. Ale dobrze rozumiem sam problem i ogromne pragnienie urodzenia dziecka. Tu jest jakiś paradoks: świadome rodzicielstwo - a zatem to, co dla Kościoła jest tak ważne, dojrzewa szczególnie silnie, gdy w małżeństwie pojawia się problem bezpłodności. - A jednocześnie stanowisko Kościoła jest kategorycznie negatywne od 1956 r., kiedy Pius XII po raz pierwszy wypowiedział się na temat regulacji narodzin i jakichkolwiek prób poczęcia poza organizmem matki, aż do dzisiaj, do kategorycznego listu biskupów. Nie zapominajmy także o posłaniu zawartym w "Miłości i odpowiedzialności" Karola Wojtyły. To wielki dylemat, który każdy człowiek stający przed takim problemem musi rozstrzygnąć we własnym sumieniu, żadne rady na nic się tu nie przydadzą. - Reakcja Kościoła była na miejscu? Halina Bortnowska po liście Rady Episkopatu ds. Rodziny napisała, że oczekiwałaby od biskupów więcej troski duszpasterskiej. Spotkałam się z głosami wielu katolików, że ten list był skandaliczny. Np. zdanie, że dzieci z in vitro żyją kosztem swoich braci i sióstr. - Też uważam, że tak ostre sądy nie powinny się pojawiać, zwłaszcza że mamy do czynienia z dramatem niemożliwości dania życia tak bardzo upragnionego. Z drugiej strony rozumiem troskę Kościoła o sposób powstawania człowieka. Kościół ma prawo obawiać się o los zarodków. Nie można uciec od podstawowego pytania, które ma charakter etyczny, a wręcz metafizyczny o to, czy zamrożone zarodki są niszczone, czy obumierają. - Matka dwójki dzieci poczętych dzięki in vitro w wywiadzie dla "Gazety" wyznała, że po liście biskupów stwierdziła, że to nie jest już jej Kościół. Nie obawia się pani, że ten lęk Kościoła sprawił, że się w tej sprawie zamknął na dialog? - Rozumiem bardzo dobrze tę kobietę. Nie chodzi o to, żeby wydawać wyroki, ale próbować wejść w doświadczenie i starać się rozumieć, a nie sądzić. - Problem etyczny nadliczbowych zarodków można rozwiązać, istnieje możliwość przeprowadzania in vitro bez ich tworzenia. Czy wówczas pani zdaniem Kościół powinien "pobłogosławić" in vitro? - Ten problem trzeba rozwiązać nie tylko etycznie. Konieczne są ścisłe regulacje prawne, które będą dawać poczucie jak największej ochrony życiu, które się poczyna. Jeśli takie regulacje będą, może stanowisko Kościoła zacznie się powoli zmieniać. Katolicy żyją w dramatycznym napięciu między naturalnym planowaniem rodziny, bezpłodnością a jednocześnie aborcją i antykoncepcją. A istotą sprawy jest ochrona życia, któremu powinna towarzyszyć miłość. To tu właśnie podstawowy problem, który omijamy na różne sposoby. - Jaki? - Mówi się oddzielnie o dziecku, które ma prawo do życia, albo o matce, która ma prawo do swoich decyzji. O ojcu - co jest dość nienormalne - prawie wcale nie mówimy. Takie sztuczne rozdzielanie powoduje ciągłe nieporozumienia zamiast próby dotarcia do istoty problemu, do tajemnicy życia. Bo przecież powstanie nowego człowieka jest dramatem miłości ludzkiej i boskiej. - A co pani sądzi o argumencie Kościoła właśnie dotykającym problemu miłości, relacji: że dzieci powinny być owocem aktu małżeńskiego. Zdaniem biskupów w przypadku in vitro tak nie jest. - Nie każdy akt małżeński jest świadomym aktem pragnienia poczęcia nowego życia. Są też akty wymuszane, również w małżeństwie, często zdarzają się tak zwane wpadki. Życie seksualne młodego pokolenia jest nieuporządkowane i tylko bardzo świadomi chrześcijanie podporządkowują je etyce chrześcijańskiej i nauczaniu Kościoła na ten temat. Seks we współczesnej kulturze jest coraz bardziej oddzielony od doświadczenia miłości i małżeństwa. Tu otwiera się wielkie pole do debaty dla teologów, filozofów o poczęciu człowieka, o miłości mężczyzny i kobiety. Czy miłość bezpłodna jest mniej wartościowa niż przypadkowy akt, w wyniku którego rodzi się nowe życie? Z pewnością nie.

«« | « | 1 | 2 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
10°C Piątek
wieczór
8°C Sobota
noc
5°C Sobota
rano
7°C Sobota
dzień
wiecej »