Latynosi nadzieją Kościoła

Benedykt XVI jest świadom wagi swojej misji. Dlatego już kilka dni temu Watykan wysłał do amerykańskich parafii katolickich specjalny papieski przekaz wideo. "Mottem mojej podróży do Stanów Zjednoczonych są słowa: Jezus Chrystus jest nadzieją dla wszystkich mężczyzn i kobiet. Niezależnie od rasy, języka, kultury czy pochodzenia społecznego" - zwraca się w nim do wiernych Ojciec Święty. Watykan złamał przy okazji nawet protokół dyplomatyczny i nagrał posłanie w dwóch językach: po angielsku i po hiszpańsku. Ma w tym swój cel. "Stolica Apostolska doskonale zdaje sobie sprawę, że bez hiszpańskojęzycznych wyznawców Kościół Katolicki w USA czekałyby trudne czasy. Widzę to na przykładzie mojej parafii. Imigranci z Meksyku czy Hondurasu naprawdę ożywili naszą wspólnotę" - mówi Dziennikowi ksiądz Sean McGillicuddy proboszcz z bazyliki Matki Boskiej Nieustającej Pomocy w samym sercu latynoskiej części Brooklynu Sunset Park. Jego słowa znajdują potwierdzenie w liczbach. Dziś już jedna trzecia spośród 70 mln amerykańskich katolików to latynosi. Na dodatek ich siła będzie systematycznie rosła. Jak wynika z najnowszego raportu Instytutu Pew wśród katolików przed czterdziestką ponad połowa mówi po hiszpańsku. Doszło nawet do tego, że dzięki obecności prężnych społeczności latynoskich Kościół katolicki rozwinął sieć swoich parafii na południu Stanów Zjednoczonych, która była tradycyjnie bastionem Kościołów protestanckich. Te zasoby są dziś wielką nadzieją amerykańskich purpuratów. Zwłaszcza w czasach gdy kościelna hierarchia za Atlantykiem przeżywa największy w swojej historii kryzys. Do charakterystycznego dla zachodnich społeczeństw dobrobytu, spadku liczby wiernych doszło tu bowiem prawdziwe trzęsienie ziemi wywołane serią afer pedofilskich i seksualnych sprzed sześciu lat. Od tego czasu amerykański Kościół musiał zapłacić 615 mln dol. odszkodowań dla ofiar molestowanych przez księży. Tylko w archidiecezji bostońskiej cięcie kosztów doprowadziło do zamknięcia 60 parafii. Na domiar złego, nawet bez procesów sądowych wiele świątyń musiałoby zniknąć, bo w USA panuje kryzys powołań. Już teraz więcej jest księży po dziewięćdziesiątce niż przed 30 rokiem życia. W tej sytuacji latynosi doskonale wiedzą, jak bardzo są amerykańskiemu Kościołowi potrzebni i coraz głośniej domagają się od hierarchów konkretnych gestów. Na kilka dni przed wizytą papieża grupa latynoskich aktywistów wysłała do Benedykta XVI list otwarty. "Wielu z naszych rodaków pada na amerykańskiej ziemi ofiarami nienawiści i rasizmu. W ostatnich miesiącach nasilają się wobec nas akcje deportacyjne. Prosimy Waszą Świątobliwość o interwencję" - napisali. Podobnych postulatów pełne były w ostatnich dniach hiszpańskojęzyczne periodyki. "Oni liczą na Kościół. A my nie możemy sobie pozwolić, by poczuli się wykluczeni. Potrzebujemy ich. Mam nadzieję, że papież da moim parafianom to, na co czekają" - mówi Dziennikowi ksiądz McGillicuddy. Zdaniem analityków sposób w jaki Benedykt XVI odniesie się do problemu rosnącego znaczenia latynosów w amerykańskim Kościele katolickim, będzie miał znaczenie daleko wykraczające poza granice Stanów Zjednoczonych. "Watykan zaczyna rozumieć, że przyszłość chrześcijaństwa leży nie na Zachodzie, ale w Trzecim Świecie. Stany Zjednoczone to modelowy kraj, gdzie te światy wchodzą ze sobą w kontakt. Utrzymanie jedności tutaj jest sprawą kluczową i wzorem dla przyszłości całego katolicyzmu" mówi w rozmowie z Dziennikiem watykanista Jonathan Luxmoore.