Rzeczpospolita ustaliła, że osoby związane z Instytutem księdza prałata Henryka Jankowskiego odwiedzały agencję towarzyską przy ul. Wilczej w Warszawie. Wizyty składano po mocno zakrapianych imprezach, w których uczestniczyli także m.in. politycy i biznesmeni. Niektóre libacje odbywały się w siedzibie instytutu.
Agencję towarzyską mieli odwiedzać zawieszony niedawno prezes Mariusz Olchowik oraz wiceprezes Stanisław Słabiński, który potwierdza, że kilkakrotnie bywał na Wilczej. – Nie korzystałem jednak z usług agencji, bo takie rzeczy mnie brzydzą. Piłem tam kawę – tłumaczy Słabiński. Z kolei Olchowik mówi krótko: – Po co płacić za coś, co można mieć za darmo. Nowy metropolita gdański abp Leszek Sławoj Głódź nie chciał komentować sprawy. Zaskoczenia nie krył z kolei ks. Jankowski. – Sprawdzę, kto za tym stoi. Ktoś chce mnie skompromitować – mówi prałat. Ze śledztwa Rz wynika, że na Wilczej filmowano klientów spotykających się z prostytutkami. – Zresztą ukryte kamery działają w większości takich lokali w stolicy. Potem taśmy mogą okazać się bardzo silną kartą przetargową – mówi nam oficer CBŚ. Nie wiadomo jednak, czy istnieją nagrania z wizyt w agencji ludzi z instytutu oraz osób bawiących się razem z nimi na imprezach. Rozmówcy Rz przyznają, że do wizyt w agencji najczęściej namawiał Adrian Accordi-Krawiec legitymujący się wizytówką pełnomocnika instytutu ds. finansów, właściciel firmy TFS zajmującej się bezpieczeństwem informacyjnym. – Czasem mówił, że pojedziemy w miasto, co kończyło się wizytą na Wilczej – opowiadał nam jeden z uczestników imprez. Informacje potwierdza Słabiński: – Accordi wyciągał ludzi na Wilczą, czuł się tam bardzo swojsko, prawie jakby był u siebie. Nawet kilka razy zażartował, że ma udziały w tej agencji. Także Olchowik przyznaje, że Accordi proponował wspólne wyjazdy, jednoznacznie sugerując ich cel. Sam Accordi twierdzi, że nie miał nigdy styczności z żadną agencją towarzyską. – Nie bywałem w takich miejscach – zarzeka się. Kim jest 30-letni właściciel TFS? – Znam go z widzenia, raz byłem u niego w domu – mówi ks. Jankowski. Rz przyjrzała się działalności Accordiego. Okazuje się, że zna oficerów tajnych służb, a jego działalność biznesowa budzi wątpliwości. Z naszych ustaleń wynika - pisze Rzeczpospolita - że spółka TFS, w której był zatrudniony Słabiński, próbowała zawierać umowy o usługi z zakresu bezpieczeństwa informacyjnego m.in. ze spółkami Skarbu Państwa oraz państwowymi instytucjami. – Pan Accordi był u nas z prezentacją swojej oferty, podobnie jak przedstawiciele innych firm – mówi Rz Stanisław Kamiński, były szef Agencji Rynku Rolnego. – Nie wyłoniono jednak zwycięzcy konkursu, ponieważ nie mieliśmy na to pieniędzy. W ostatniej chwili zmniejszono nasz budżet. Accordi starał się również wejść ze swoimi usługami m.in. do przedsiębiorstw zbrojeniowych takich jak Bumar i Cenzin. Bez skutku. Jego firma TFS zawarła jednak umowę m.in. z Polmosem Józefów. Ludzie Accordiego usiłowali zbliżyć się do byłego wiceministra gospodarki Pawła Poncyljusza z PiS. – Dostałem sygnał od jednego z ludzi związanych z Platformą Obywatelską, że jeden z moich dawnych znajomych, jeszcze z harcerstwa, powołuje się na znajomość ze mną, twierdząc, że może załatwić sprawy związane z górnictwem. Pracuje on dla firmy Accordiego – mówi Rz Poncyljusz. Chodziło o przeforsowanie TFS jako firmy, która miała się zajmować bezpieczeństwem informatycznym w Katowickim Holdingu Węglowym. Poncyljusz po otrzymaniu ostrzeżenia zerwał kontakty ze znajomym. Doprowadził też do zerwania rozmów TFS z KHW. W rezultacie firma Accordiego nie dostała kontraktu. Jak opowiada Poncyljusz słyszał również, że spółka TFS kręciła się wokół przemysłu stoczniowego i miała kontakty z Instytutem prałata Jankowskiego. – Wiele śladów wskazywało na to, że w istocie za TFS stoją ludzie służb – mówi były wiceminister.
Rusza również pilotażowy program przekazywania zasiłków na specjalną kartę płatniczą.
Tornistry trafią do uczniów jednej ze szkół prowadzonych przez misjonarki.
Caritas rozpoczęła zbiórkę na remont Ośrodka dla osób w kryzysie bezdomności w Poznaniu.
"Nikt (nikogo) nie słucha" - powiedział szef sztabu UNFICYP płk Ben Ramsay. "Błąd to kwestia czasu"
Wydarzenie mogło oglądać na ekranach telewizorów ponad 500 milionów ludzi na całym świecie.