Szesnaście osób zginęło, a kilkadziesiąt jest rannych po najkrwawszych od lat walkach między hinduistami i chrześcijanami. Przez Indie przetacza się fala religijnych zamieszek - relacjonuje Gazeta Wyborcza.
- To jest hańba dla całego narodu. Trzeba ukarać winnych, rząd już nakazał odpowiednie działania - mówił w poniedziałek premier Indii Manmohan Singh. W proteście przeciwko przemocy w Indiach strajkowało w ubiegłym tygodniu blisko 25 tys. szkół katolickich. Przez największe miasta przeszły demonstracje. "Dlaczego prześladujecie chrześcijan?" - takie transparenty nieśli uczestnicy pochodów w Kalkucie. W stanie Orisa, jednym z biedniejszych regionów państwa, od tygodnia trwają walki między hinduistami i chrześcijanami - a właściwie polowanie na tych ostatnich. - Tysiące ludzi uciekło do lasu, spłonęły tysiące domów. Trzeba przerwać tę tragedię jak najszybciej - apelował w sobotę Raphael Cheenath, arcybiskup Bhubaneswaru, stolicy Orisy. Wcześniej wzywał policję do ochrony księży i sióstr zakonnych, które są narażone na ataki - funkcjonariusze aresztowali blisko 200 osób. W obozach dla uchodźców tłoczy się już 10 tys. wypędzonych z domów. Na chrześcijan polują wyznawcy hinduizmu, największej religii Indii. Praktykuje ją ponad 80 proc. z 1,1 mld mieszkańców. Chrześcijanie stanowią zaledwie 2,2 proc. populacji. Palenie kościołów i prześladowania zaczęły się krótko po tym, gdy tydzień temu w zamachu zginął Swami Laxmananand Saraswati - jeden z lokalnych liderów nacjonalistycznej partii BJP (Indyjskiej Partii Ludowej), która w swym programie ma zapisane wspieranie hinduizmu. Partia już przygotowuje się do przyszłorocznych wyborów parlamentarnych i ma wielkie szanse na zwycięstwo - spada popularność rządzącej Partii Kongresowej, która nie ma wyraźnego lidera. Swami oskarżał księży i zakonnice, że za pomocą pieniędzy przekupują i nawracają najuboższych w jego okręgu wyborczym. Misjonarze w Indiach często prowadzą darmowe szkoły i szpitale dla potrzebujących, a najbiedniejsi zmieniają wiarę na chrześcijańską lub - co bardziej popularne - na islam. Zmiana religii to dla nich jedna z dróg do uwolnienia się od systemu kastowego. Ale skrajni politycy hinduistyczni walkę z konwertytami wpisali do swego politycznego manifestu. Dlatego kiedy zginął Swami, nikt nie słuchał policji twierdzącej, że zamordowała go aktywna w Orisie maoistowska partyzantka. Tłumy ruszyły na chrześcijan. To nie pierwsze pogromy chrześcijan w Orisie - w zeszłym roku spłonęło 20 kościołów. W 1999 r. australijski misjonarz Graham Staines i jego dwaj synowie zostali spaleni żywcem. Teraz w sprawie pogromów interweniowały Watykan i rząd włoski, który wezwał ambasadora Indii, przekazując mu prośbę o "natychmiastowe podjęcie kroków" w sprawie pogromów. Ale te apele padają na niezbyt podatny grunt. Na indyjskiej wsi z powodu lawinowo rosnących cen żywności coraz częściej wybuchają zamieszki. Najbiedniejszych często nie stać już na najtańszy olej i ryż. Liderzy BJP próbują na fali drożyzny i nacjonalizmu promować hinduizm i zebrać jak największe poparcie przed wyborami. Biorą przykład z Narendry Modiego, charyzmatycznego polityka ze stanu Gudżarat, który przez całą swoją karierę grał kartą religijnej nienawiści. W 2002 r. nawoływał do krwawych pogromów muzułmanów, w których zginęło od 1,5 do 2,5 tys. osób. Nie dość, że nie miał z tego powodu sprawy w sądzie, to jeszcze w tym roku został gubernatorem Gudżaratu. Do zamieszek i pogromów na tle religijnym dochodzi nie tylko w Orisie. W zdominowanej przez muzułmanów dolinie Kaszmiru władze stanowe postanowiły przekazać hinduistom ziemię pod budowę domów dla pielgrzymów. Muzułmanie początkowo protestowali przeciwko zbyt dużym ustępstwom na rzecz hinduistów, a teraz żądają oderwania Kaszmiru od Indii i przyłączenia do graniczącego z doliną Pakistanu. Oba państwa od ponad 50 lat walczą o kontrolę nad całym Kaszmirem. Władze stanowe wprowadziły godzinę policyjną, a w starciach z policją zginęło kilkudziesięciu muzułmanów.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.