Załamanie kursu dolara, wzrost ropy i ubożenie społeczeństwa w USA odbijają się niekorzystnie także na religijnych szkołach prywatnych w Stanach Zjednoczonych.
Do wielu takich palcówek – zarządzanych przez katolików, protestantów lub Żydów – zapisało się tym roku znacznie mniej osób. Agencja Associated Press donosi, że w południowej części stanu Wirginia (South Hampton Roads) ofiarami kryzysu ekonomicznego padło kilkadziesiąt szkół. Na przykład do Gateway Christian School, gdzie czesne wynosi 4 tys. dolarów za rok, tej jesieni uczęszczać będzie o 10 proc uczniów mniej niż w latach poprzednich. "To ciężkie czasy dla rodziców. Nie podnoszą się zarobki, a wszystko idzie w górę" – wyjaśnia dyrektor protestanckiej placówki Sam Postlewaite. Z kolei w Norfolk Christian Schools, należącej do popularnej sieci chrześcijańskich szkół bezwyznaniowych, o 20 proc. wzrosła liczba wniosków o dofinansowanie nauki. Liczba zapisów do placówki, za którą trzeba płacić od 6300 do 8 700 dolarów, spadła tu o 2 proc. W katolickiej szkole św. Piusa X zainteresowanie kandydatów utrzymuje się na stałym poziomie, ale wzrosła liczba podań o stypendia. Tu za naukę jednego dziecka – należącego do parafii – trzeba płacić 3 600 dolarów. Uczniowie spoza parafii płacą o 1500 dolarów więcej. "Ludzi mówią nam, że obcięto im liczbę roboczych godzin. To ciężkie czasy" – relacjonuje siostra Linda Taber, dyrektorka szkoły. Również w żydowskiej Hebrew Academy of Tidewater, gdzie roczna opłata za naukę wynosi 10 tys. dolarów, lawinowo rosną prośby o pomoc finansową. "Słyszę historie o tym, jak współmałżonek stracił pracę, że przez pewien czas muszą się utrzymywać z jednej pensji" – opowiada Heather Moore, odpowiedzialna w szkole za finanse. Niektórzy eksperci uważają,że szybko narastający kryzys gospodarki USA pod wieloma węglami przypomina wielki kryzys w latach 20-30. ubiegłego wieku.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.