Chińskie dewocjonalia zalewają Polskę. Już około 80 proc. figurek, breloków, a nawet różańców i medalików to wyroby importowane - pisze dziennik Polska.
Tak chińską inwazję szacuje Zbigniew Aniołek z Częstochowy, właściciel jednej z największych hurtowni dewocjonaliów w kraju. Chińskie wyroby są znacznie tańsze niż krajowe. Dziesięciocentymetrowa figurka Matki Boskiej z gipsu kosztuje u krajowego producenta 2,5 zł. Za te same pieniądze można kupić chińską, ale z porcelany i bardziej bogato zdobioną. Konkurencji z tanimi chińskimi dewocjonaliami nie wytrzymuje wiele polskich firm. - Mamy do wyboru: albo przestawić produkcję, albo zbankrutować - mówi Małgorzata Woźnica, właścicielka firmy Gosia, która do niedawna specjalizowała się w produkcji ceramicznych figurek świętych. Obecnie robi gadżety okolicznościowe, np. walentynkowe serduszka, gipsowe dekoracje ogrodów itp. W takiej sytuacji jest kilkanaście tysięcy polskich firm. Producenci z rozrzewnieniem wspominają czasy, gdy Polska była liczącym się w Europie eksporterem różańców i figurek. - W latach 90. nasze wyroby chętnie kupowali zwłaszcza Włosi. Polskie różańce były nawet trzy, cztery razy tańsze niż ich - wspomina Zbigniew Aniołek, którego rodzina od pokoleń zajmuje się sprzedażą świętych pamiątek. Ale eksport spadł, gdy złoty się umocnił. Włosi zaczęli zaopatrywać się na Dalekim Wschodzie. W Polsce handel też załamał się po śmierci papieża. - Każda pielgrzymka Ojca Świętego do kraju była narodowym świętem, każdy musiał mieć chorągiewkę z podobizną papieża - wspomina Aniołek. Dziś kokosy na świątkach robi się głównie w największych miejscach kultu, takich jak Licheń, Częstochowa czy Wadowice. Producenci widzą szansę na rynkach ukraińskim i białoruskim, bo tamtejsi katolicy nie mają gdzie kupować dewocjonaliów. Już dzisiaj przyjeżdżają nie tylko handlarze zza wschodniej granicy, ale też Czesi i Słoweńcy.
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.