To się wydarzyło podczas czuwania modlitewnego przed kliniką aborcyjną w Londynie.
Obrońcy życia rozmawiali z kobietą, która twierdziła, że jest zmuszana do aborcji. Weszła jednak do wnętrza budynku. - Doświadczenie wskazuje, że osoby, które twierdzą, że są zmuszane do aborcji, czasem jednak nie chcą naszej pomocy - skomentował jeden z uczestników czuwania.
Zgromadzeni tam obrońcy życia zaczęli się modlić. Wkrótce potem kobieta wyszła z kliniki. - Chcę zatrzymać to dziecko! - wołała i raz jeszcze powtórzyła, że jest zmuszana do aborcji. Za nią wyszły też towarzyszące jej osoby, które naciskały, by wróciła do kliniki, a jednocześnie miotały groźby pod adresem obrońców życia. W końcu dopięli swego. Jednak kobieta - już z wnętrza kliniki - zaczęła gorączkowo wydzwaniać na infolinię obrońców życia. Wobec tego wezwali oni policję.
Podczas gdy osoby wywierające presję na kobiecie zajęte były składaniem wyjaśnień funkcjonariuszom, kobieta wyskoczyła z kliniki przez okno na parterze. Przeskoczyła przez trzy płotki i uciekła.
Skontaktowała się potem z ośrodkiem pomocy kryzysowej obrońców życia. Dowiedzieli się dzięki temu, że zanim doszło do opisywanych wydarzeń, kobieta wzięła już jedną porcję środka wywołującego poronienie,a przyjechała do kliniki, by pod naciskiem rodziny wziąć jeszcze drugą. Do tego, na szczęście, nie doszło. Kobieta otrzymała od obrońców życia pomoc i - mimo przyjęcia środka poronnego - ona sama i jej maleństwo są cali i zdrowi. Co więcej, pod wpływem całej tej sytuacji rodzina kobiety porzuciła proaborcyjne naciski i zaczęła ją wspierać w jej macierzyństwie.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.