Rewelacją o księdzu-agencie przy procesie beatyfikacyjnym (a właściwie momentem i sposobem jej podania) ks. Zaleski bardzo zaszkodził nie tylko sobie.
Nie wiem dlaczego ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski w dniu, którym Rzeczpospolita podała informację o zbliżającym się zakończeniu prac w procesie beatyfikacyjnym Jana Pawła II, postanowił poinformować dziennikarzy o tym, że jeden z księży przy tym procesie pracujących jest tajnym współpracownikiem Służb Specjalnych PRL. Nie wiem dlaczego zrobił to w dniu, w którym do Radwanowic, gdzie mieści się prowadzony przez ks. Zaleskiego ośrodek, przyjechał kard. Dziwisz, by poświęcić plac pod budowę ważnego obiektu fundacji Anny Dymnej. Dodać trzeba, że ta fundacja ściśle współpracuje z dziełem prowadzonym przez ks. Zaleskiego, a poświęcany plac Dymna otrzymała właśnie od ks. Zaleskiego. Nie wiem, dlaczego nie ogłosił swojej rewelacji dzień wcześniej albo dzień później. Nie zamierzam przypisywać ks. Tadeuszowi złych intencji, ale czuję całkowitą bezradność wobec tego, co zrobił. Moja bezradność wynika nie tylko z faktu, że nie znam jego motywów. O wiele bardziej jest ona spowodowana tym, że nie potrafię dostrzec dobra, które z tego konkretnego działania ks. Zaleskiego ma wynikać. A czytając komentarze znanych z przychylności dla lustracji w Kościele dziennikarzy dochodzę do wniosku, że nie jestem w tej sprawie osamotniony. Nie dziwię się, że Rzeczpospolita następnego dnia posunęła się do podania domniemanego nazwiska księdza, o którym mówił ks. Zaleski. W ten sposób nie dopuściła do kolejnej fali domysłów i spekulacji. Można odnieść wrażenie, że Rzeczpospolita wyciągnęła wnioski z własnych działań, gdy pisząc o „Delegacie” zorganizowała swoistą - szkodzącą Kościołowi - zgaduj-zgadulę. To dobrze, że uczy się na własnych błędach. Rewelacją o księdzu-agencie przy procesie beatyfikacyjnym (a właściwie momentem i sposobem jej podania) ks. Zaleski bardzo zaszkodził nie tylko sobie, swojej trudnej pracy, którą od miesięcy prowadzi, ale przede wszystkim zaszkodził samej sprawie oczyszczania pamięci w Kościele katolickim w Polsce. Dał do ręki argument tym, którzy nie są zainteresowani pokazaniem całej prawdy o tym, czego doświadczył Kościół w czasach PRL-u. A sam wie bardzo dobrze, że są oni liczni. Kilka dni temu ostro krytykowaliśmy w portalu Wiara.pl (podobnie jak wiele innych mediów) ogłoszenie tzw. listy ks. Jankowskiego. To na pewno nie było nic dobrego. Można jednak się zastanawiać, czy decyzja abp. Gocłowskiego, aby powołać w archidiecezji gdańskiej specjalną komisję, która zbada całą kwestię, nie jest dobrym skutkiem tamtego zła. Być może jest. Czas pokaże. Ale to nie jest z pewnością zasługa księdza prałata. Tylko Pan Bóg potrafi wyprowadzić dobro ze zła. I tylko On wie, kiedy i w jakiej sytuacji coś takiego zrobić. Nie wolno czynić zła z nadzieją, że Pan Bóg i tak jakoś z tego wybrnie. To grzech.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.