Kolejny raz w ataku na Kościół dziennikarze posłużyli się metodą rzucania oskarżeń i sugestii bez jakichkolwiek dowodów.
W przeddzień polskiej premiery książki kard. Stanisława Dziwisza „Świadectwo”, opowiadającej o jego czterdziestoletniej służbie u boku Karola Wojtyły, Głos Wielkopolski opublikował obszerny tekst sugerujący, że dzisiejszy metropolita krakowski zajmował się niedopuszczaniem do Jana Pawła II informacji o nadużyciach dokonywanych przez duchownych nie tylko w Polsce, ale również w Meksyku. Tekst „Milczenie kardynała Dziwisza” nie zawiera żadnych faktów ani konkretów. Składa się z insynuacji, przypuszczeń, domniemań i sugerujących odpowiedź pytań. Dowiadujemy się z niego, że „wszystko wskazuje na to”, iż kard. Dziwisz zatrzymał list grupy świeckich w sprawie abp. Paetza skierowany do Ojca świętego. Oskarżycielskim tonem poznańska gazeta pyta: „Dlaczego papieski sekretarz zlekceważył problem? Dlaczego prawdopodobnie (podkreślenie ks. A. S.) nie poinformował o sprawie Jana Pawła II?”. Dokładnie w tym samym stylu dziennik pisze o losach „wstrząsającego” listu o. Antonio Ornelasa w sprawie zarzutów wobec ojca Marciala Maciela Degollady, założyciela Legionistów Chrystusa. „Kapłan prawdopodobnie nie otrzymał odpowiedzi” – snuje domysły Głos Wielkopolski i wzmacnia swoje oskarżenia „Niemal na pewno Jan Paweł II nie został o sprawie poinformowany, bo zapewne podjąłby kroki wyjaśniające”. Pod koniec tekstu zawarto sugestię, że abp Paetz zaczął pojawiać się publicznie po objęciu przez kard. Dziwisza archidiecezji krakowskiej. To nieprawda. Problem publicznej działalności byłego metropolity poznańskiego pojawił się znacznie wcześniej. Wystarczy porozmawiać z księżmi archidiecezji poznańskiej, żeby się o tym dowiedzieć. Zastanawiające jest wykorzystanie w artykule osoby ks. Zaleskiego. Cały tekst jest napisany jakby w jego obronie. W rzeczywistości wyświadcza mu niedźwiedzią przysługę i wyraźnie traktuje go instrumentalnie, jako dodatkowy przykład mający udowodnić założoną tezę, że kard. Dziwisz zajmuje się tuszowaniem niegodziwości w Kościele i uciszaniem tych, którzy o nich mówią. W takim przekonaniu ma pozostawić czytelnika ostatnie zdanie artykułu: „Przykre jest to, że takie działania wyglądają na popieranie przez kardynała tych, którzy złamali prawo i obyczaje”. Kolejny raz w ataku na Kościół dziennikarze posłużyli się metodą rzucania oskarżeń i sugestii bez jakichkolwiek dowodów. Jest to wstrętne, niezależnie czy dotyczy Gazety Polskiej piszącej o abp Wielgusie, Dziennika sugerującego agenturalną działalność abp. Życińskiego czy Głosu Wielkopolskiego oskarżającego kard. Dziwisza. Coraz liczniej polscy dziennikarze przynoszą hańbę zawodowi, który uprawiają. Niedawno prezydent Lech Kaczyński uzasadniał swoją nowelizację ustawy lustracyjnej koniecznością zachowania zasady, że oskarżanemu trzeba udowodnić winę, a nie że oskarżony ma udowadniać swoją niewinność. Jak widać, coraz liczniejsi są pracownicy mediów, którzy hołdują zasadzie dokładnie przeciwnej.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.
Według przewodniczącego KRRiT materiał zawiera treści dyskryminujące i nawołujące do nienawiści.
W perspektywie 2-5 lat można oczekiwać podwojenia liczby takich inwestycji.