- Gdy piłam tę wodę, zastanawiałam się, dlaczego chrześcijanie wszystkich wyznań nie mogą razem przystępować do komunii, dlaczego teologia nas dzieli zamiast łączyć - mówiła mi po nabożeństwie Kerstin, ewangeliczka z Frankfurtu.
Tegoroczne ŚDM miały być świętowaniem ekumenicznym: to jeszcze Jan Paweł II zaprosił na nie młodzież innych wyznań. Akcentów niekatolickich nie było niestety w Kolonii zbyt wiele. Na kilka tygodni przed rozpoczęciem zapadła decyzja Penitencjarii Apostolskiej o przyznaniu odpustu zupełnego za udział w ŚDM, co w kraju Marcina Lutra było ekumenicznym faux pas. Chłodną atmosferę wytworzyły utarczki na linii Watykan - EKD (Ewangelicki Kościół Niemiec) z powodu zbyt późnego, zdaniem ewangelików, oficjalnego zaproszenia przedstawicieli tego Kościoła na spotkanie z papieżem. Jeden z biskupów ewangelickich, który odwodził wiernych tego Kościoła od udziału w ŚDM, nie znalazł się na liście zaproszonych. Spotkanie, choć trudne, było zdaniem bp. Wolfganga Hubera, głowy EKD, udane, m.in. dlatego, że papież nie mówił o konieczności powrotu oderwanych Kościołów pod władzę Watykanu. Lekki niedosyt pozostawia fakt, że nie padły żadne wiążące słowa ani propozycje teologicznej debaty.
* * *
Na ostatnie dwa dni żywą katedrą stały się błonia Marienfeld. Jej ściany zaznaczało 12 tys. świec rozpalonych na asfaltowych alejkach. Ołtarz na specjalnie usypanym wzgórzu ustawiono pod próżniowym kopulastym dachem. Tam papież odprawił niedzielną missa mundi, mszę świata, która była ukoronowaniem kolońskiego spotkania. Warto odnotować, że w trakcie komunii św. niewierzący i nieprzystępujący do niej mogli podejść po błogosławieństwo.
Podczas sobotniego całonocnego czuwania dach nad ołtarzem przypominał wielki szklany klosz świecący z daleka mlecznym światłem. Biała figurka papieża majaczyła z daleka, a z ostatnich sektorów zupełnie nie sposób było jej dojrzeć. Dla niego to kolejne zetknięcie się z niewiadomą. Aplauz dobiegający z pola, które z perspektywy ołtarza przypominało czarny przestwór, wyraźnie go krępował. Czy rozumieli, co do nich mówi, czy słuchali jego kazania-wykładu o Trzech Mędrcach, rozważań o Kościele, łacińskich źródłosłowach? Gestykulując jedną ręką jak rasowy wykładowca akademicki, nauczał o fundamentalnych dla chrześcijaństwa prawdach, o Eucharystii, która powinna być centrum życia i źródłem przemiany świata. Tylko ta eksplozja dobra, zwyciężającego zło, może wywołać następnie łańcuch przemian, które stopniowo odmienią świat. Wszystkie inne zmiany są powierzchowne i nie przynoszą ocalenia - mówił papież. Z ekspresją, chociaż jednostajnie, niegłośno.
"Pogubiłam się, ale papież i tak jest cool", podobnych komentarzy usłyszałam na Marienfeld kilka. Zresztą, po długim marszu na błonia niektórzy byli tak zmęczeni, że zasnęli, zanim papież odjechał. W gąszczu kolorowych karimat i śpiworów, które na dwa dni zaścieliły każdy skrawek olbrzymiej powierzchni Pól Maryi, można było oglądać młodzieżowy świat w pigułce: obok tych "grzecznych" byli i tacy z tatuażami na rękach, kolorowymi włosami, kolczykami w nosie. Jak poinformowała mnie właścicielka takiego kolczyka: - Czas, kiedy pobożne dziewczęta nosiły bluzki zapięte pod szyję, a chłopcy spodnie w kancik, już się skończył.
Katarzyna Wiśniewska