To było przerażające. Pamiętam, że gdy usłyszałem wiadomość o ataku
terrorystów na World Trade Center w Nowym Jorku pomyślałem: „Zaczyna się
trzecia wojna światowa. Niech Bóg ma nas w swej opiece".
Pisane wtedy...
Bronię islamu
Jacek Salij OP
"Jednakże - pisał kilka lat temu, w swoim Manifeście nihilizmu mistycznego, pewien doktorant filozofii z Uniwersytetu Śląskiego - najpiękniejszym, najczystszym i najwznioślejszym aktem buntu, kwintesencją rewolty przeciw Systemowi, będzie dla mnie zawsze czyn szaleńca, który rozrywa się bombą w przepełnionym supermarkecie, pociągając wraz ze sobą w otchłań śmierci trzy tysiące bezmyślnych dzieci Systemu".
Kiedy pewien redaktor wezwał go do wytłumaczenia się z tych poglądów, odpowiedział, że była to tylko intelektualna prowokacja, że bezmyślne akty terrorystyczne mu się nie podobają, "chociaż - tutaj naszego rodzimego teoretyka terroryzmu warto znów po prostu zacytować - nie będę się wypierał, że jednostek, które w desperacji, z rozpaczy, próbują tego typu działań, nie skazuję na potępienie, jeżeli ma to oczywiście swoje zdrowe granice, jeżeli ów akt przemocy kierowany jest przeciwko systemowi, a nie zupełnie przypadkowym celom".
Nie sądzę, żeby autor tych słów miał odwagę dzisiaj je powtórzyć. Bo nie da się ukryć, że to, co się stało 11 września, spełnia wszystkie warunki, jakich młody polski filozof wymaga od aktu terrorystycznego, ażeby zasłużył na jego aprobatę: Światowe Centrum Handlu nie było przypadkowym celem ludobójstwa, zaś zamach przeciwko tej instytucji ma wszystkie cechy "aktu przemocy kierowanego przeciwko systemowi". Nawet liczba ofiar nie odbiega nadmiernie od niegodziwych marzeń, zapisanych w Manifeście nihilizmu mistycznego - niecałe dwa razy więcej.
Przywołuję ten - ufajmy, że nieprzemyślany, ale na pewno zbrodniczy - pogląd śląskiego trzydziestolatka, bo zadaje on kłam niemal powszechnemu dziś przekonaniu, jakoby nowojorska zbrodnia była czystym owocem fanatyzmu muzułmańskiego, nie dającemu się rzekomo nawet pomyśleć na terenie naszej europejskiej cywilizacji. Otóż wydaje mi się, że do takiej zbrodni nie jest konieczny ani fanatyzm, ani nie musi być ona importowana z obcej nam cywilizacji.
Co do fanatyzmu terrorystów, powołam się na kogoś tak kompetentnego jak Bruce Hoffman: "Studiuję problem terrorystów i terroryzmu od przeszło dwudziestu lat. A jednak zawsze zadziwia mnie, jak bardzo normalna wydaje się większość terrorystów, kiedy się z nimi rozmawia. Wbrew oczekiwaniom, nie przypominają fanatyków o szalonym spojrzeniu ani oszalałych zabójców. Wielu z nich to w rzeczywistości bardzo inteligentni ludzie, dla których terroryzm jest (lub był) całkowicie racjonalnym wyborem, podejmowanym często nie bez zastrzeżeń, po głębokim namyśle i dyskusji".
Czyż nie mieliśmy podobnego odczucia, kiedy opublikowano pierwsze zdjęcia terrorystów, którzy byli sprawcami nowojorskiego kataklizmu i w nim zginęli? "Przecież to są twarze zwyczajnych ludzi!" - pomyślało sobie wtedy ze zdumieniem wielu z nas. Żeby dopuścić się zbrodni - również zbrodni przekraczającej wyobraźnię - nie trzeba być fanatykiem. Wystarczy nie mieć sumienia i nabrać poczucia, że wszystko, co ja (również ja kolektywne) czynię, jest słuszne i dobre. Inaczej mówiąc, trzeba być bezbożnikiem, siebie samego (lub swoje środowisko) wynoszącym na piedestał boskości.
Tę "zwyczajność" terrorystów znakomicie oddała Wisława Szymborska w wierszu Terrorysta, on patrzy.