Dziesiątki ludzi zostały zabitych w eksplozjach dwóch bomb w Jos, stolicy stanu Plateau, w centralnej części Nigerii. To kolejny atak, prawdopodobnie Boko Haram, choć jak na razie żadna grupa nie przyznała się do zamachu.
Napięcie w rejonie cały czas wzrasta, ludzie wychodzą na ulice i blokują drogi - donosi BBC. Większość ofiar dzisiejszego zamachu to kobiety. Bomby eksplodowały w busie i ciężarówce, w odstępie kilku minut. Jedna w pobliżu centrum handlowego, inna niedaleko szpitala.
Oprócz ataków Boko Haram, w Jos już kilkakrotnie dochodziło do zamieszek pomiędzy muzułmanami a chrześcijanami, na tle etnicznym.
Do samobójczego ataku doszło też w poniedziałek w Kano, gdzie zginęły cztery osoby.
Rząd nigeryjski cały czas działa pod presją uwolnienia ponad 200 porwanych dziewcząt ze szkoły w Chibok.
We wtorek parlament Nigerii zatwierdził przedłużenie o sześć miesięcy stanu wyjątkowego w trzech północno-wschodnich stanach - Adamawa, Borno i Yobe.
W tym roku w atakach Boko Haram zginęło już ponad 1000 osób. Nigeryjskie siły twierdzą, że islamiści zostali wyparci do ich baz w Borno.
Boko Haram walczy o obalenie rządu i utworzenia z Nigerii państwo islamskiego.
Kraje V4, gdy występowały wspólnie, zawsze odnosiły sukces w UE.
Zdaniem gazety władca Kremla obawia się także zamachu stanu.
To kontynuacja procesu pokojowego po samorozwiązaniu Partii Pracujących Kurdystanu
Liczba rannych wzrosła do 29, (jest wśród nich) sześcioro dzieci.
Zaatakowano regiony chersoński, doniecki i dniepropietrowski.