Pomnik pomordowanych
Pomnik pomordowanych
Uczczono pamięć zamordowanych przez faszystów
ks. Tomasz Lis /Foto Gość

Miała być wtedy Komunia

Brak komentarzy: 0

ks. Tomasz Lis

GOSC.PL

publikacja 05.07.2014 01:31

Za współpracę z partyzantami 4 lipca 1943 r. Niemcy spalili żywcem 21 osób, a kolejne 22 zamordowali w równie w bestialski sposób. Już tylko kilka osób pamięta tamte chwile.

Co roku, niezależnie od okoliczności, mieszkańcy położnej pośród lasów wioski Bór Kunowski zbierają się w miejscu męczeńskiej śmierci swoich bliskich i znajomych, by uczcić ich pamięć. – Ten dzień jest dla nas swojego rodzaju świętością. I mimo że tych, którzy przeżyli tamte chwile, jest już coraz mniej, jednak pamięć o tamtym tragicznym dniu wciąż w nas trwa. Na pamiątkowej tablicy są wypisani nasi najbliżsi – ze wzruszeniem opowiada Aleksander Klepacz.

W przypadającą w tym roku 71. rocznicę tamtych wydarzeń w miejscu pierwotnego pochówku ofiar pacyfikacji odprawiono Mszę św. Przedstawiciele władz samorządowych gminnych i powiatowych, delegacje kombatanckie i strzeleckie oraz mieszkańcy wsi i młodzież złożyli kwiaty pod pomnikiem pomordowanych. Odbył się także apel poległych, podczas którego odczytano listę mieszkańców spalonych żywcem i zabitych podczas pacyfikacji oraz tych, którzy z okolicznych miejscowości podczas działań wojennych ponieśli śmierć za wolność ojczyzny. Uroczystości uświetniły poczty sztandarowe oraz gminna orkiestra z Brodów.

– Tamtej niedzieli miała być Pierwsza Komunia Święta dzieci w Kunowie. Wiele rodzin wybierało się ze swoimi pociechami na Mszę, ale nie było im dane dotrzeć. Kilka z nich tamtej niedzieli zginęło w płomieniach stodoły podpalonej przez hitlerowców – opowiada A. Klepacz, jeden z nielicznych pamiętających tamte wydarzenia.

Akcję pacyfikacyjną okupanci rozpoczęli już od wczesnych godzin rannych, otaczając wojskiem całą wieś. – Mieli przygotowane lity z nazwiskami tych, którzy wspomagali partyzantów. Niektórym udało się uciec do lasu lub skutecznie ukryć się, ale były to tylko jednostki. Wiele osób hitlerowcy rozstrzelali podczas prób ucieczki na polach lub w lesie. Tak zginęli mój ojciec i brat – opowiada pan Aleksander. Po zrewidowaniu całej wioski w jednej ze stodół zamknięto dwie rodziny – Skrzydłów i Góreckich – oraz inne osoby wykazane na liście. – Jak opowiadali naoczni świadkowie, Niemcy dla pozoru pociągnęli serią z automatu po stodole, ale i tak tam pozostali żywi ludzie, matki z małymi dziećmi. Potem spalono ich żywcem. W płomieniach zginęło 21 osób. Kolejne 22 zostały zastrzelone lub zamordowane w bestialski sposób podczas całej akcji – dodaje ze wzruszeniem dawny mieszkaniec Boru. Ciał ofiar Niemcy nie pozwolili pochować na cmentarzu, ale w pobliskim lesie, gdzie dziś stoi pomnik upamiętniający tamte wydarzenia. – Mimo zakazu, pochowano zabitych z wielkim szacunkiem w przygotowanych szybko trumnach. Dzięki temu po wojnie można było ekshumować ciała i przenieść na parafialny cmentarz. Jednak dla nas to właśnie to miejsce jest pomnikiem tamtej tragedii. Tu, na tej tablicy, wiele osób ma swoich najbliższych – dodaje.

Mimo upływu lat, mieszkańcy Boru Kunowskiego oraz okolicznych wiosek gromadzą się na uroczystościach upamiętniających poległych bohaterów, by przekazywać młodym, jak wielka była ofiara ponoszona za wolność ojczyzny.

Pierwsza strona Poprzednia strona Następna strona Ostatnia strona
oceń ten artykuł Zagłosowało 8 osób.
Średnia ocena to 5,0.
Autopromocja

Reklama

Reklama