Ukraina nie będzie stosowała siły, aby zabezpieczyć miejsce katastrofy zestrzelonego 17 lipca malezyjskiego boeinga na wschodzie kraju - oświadczył w środę w Kijowie wicepremier Wołodymyr Hrojsman, który kieruje komisją państwową ds. badania przyczyn tragedii.
"Nie mamy zamiaru odzyskiwać kontroli nad terytorium, gdzie rozbił się samolot, przy pomocy środków wojskowych" - powiedział. Obecnie miejsce katastrofy opanowane jest przez separatystów prorosyjskich, którzy nie dopuszczają do niego ekspertów międzynarodowych.
Hrojsman dodał, że w czwartek ukraińska delegacja uda się na Białoruś, gdzie w ramach grupy kontaktowej ds. rozwiązania kryzysu na wschodzie Ukrainy omówi warunki pracy ekspertów na tym terenie. "Jutro Ukraina będzie wymagała udzielenia ekspertom międzynarodowym dostępu do miejsca, w którym rozbił się samolot" - powiedział. Wyraził nadzieję, że po tym spotkaniu eksperci będą mogli przystąpić do pracy jeszcze w czwartek.
Wicepremier przekonywał, że ukraińska armia nie prowadzi w miejscu katastrofy boeinga działań wojennych, co można sprawdzić przy pomocy samolotów bezzałogowych.
"Bojownicy i terroryści nie powinni utrudniać prowadzenia śledztwa. Kropka. Misja międzynarodowa wyjeżdżała tam dwa razy. Dwa razy była zatrzymywana. Rozumiemy, że eksperci najpierw są zachęcani (przez separatystów), by tam jechać, a potem inscenizowana jest strzelanina i każe im się wracać. I ten problem należy rozwiązać" - zaznaczył Hrojsman.
W czwartek rano separatyści nie dopuścili na miejsce katastrofy misji OBWE oraz ekspertów z Holandii; oświadczyli, że trwają tam walki z siłami ukraińskimi.
Jeden z przywódców rebeliantów z tzw. Donieckiej Republiki Ludowej Andriej Purgin ogłosił następnie, że jego podwładni gotowi są pozwolić na zbadanie miejsca tragedii, jednak pod warunkiem, że wojska ukraińskie wstrzymają ataki.
"Jesteśmy gotowi do rozmów, ale władze ukraińskie nie wstrzymały ognia, a nawet używają przeciwko cywilom lotnictwa i systemów rakietowych Grad oraz zakazanych konwencjami pocisków zapalających i kasetowych. Ukraińskie władze kontynuują w ten sposób eskalację konfliktu" - oświadczył Purgin.
Samolot malezyjskich linii lotniczych Boeing 777, zestrzelony najprawdopodobniej rakietą ziemia-powietrze, spadł 17 lipca w okolicach miasta Torez w obwodzie donieckim. W wyniku katastrofy zginęło 298 osób, wśród nich 193 Holendrów, 43 Malezyjczyków i 28 Australijczyków. Do tej pory do Holandii przewieziono ponad 200 ciał. Szczątki pozostałych ofiar i ich rzeczy osobiste nadal leżą na polu w okolicach miasta Torez.
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.