Czasem warto pokonać własny – naturalny – lęk i chęć ochrony za wszelką cenę by dać coś znacznie ważniejszego.
Zamieszanie wokół wyjazdu młodzieży z salezjańskiego liceum we Wrocławiu wybuchło pod koniec ubiegłego tygodnia. Prasowe informacje na ten temat niekoniecznie podawały prawdziwe informacje (np. o terminie powrotu z Afryki). Postępowanie w tej sprawie wszczęła prokuratura – trzeba mieć nadzieję, że wykaże się rozsądkiem. Ale nie ten aspekt sprawy wydaje mi się ważny.
Wśród komentarzy pod informacjami o wyprawie młodych do Liberii pojawiły się dwa rodzaje argumentów, na które warto zwrócić uwagę. Pierwszy: „ja bym dziecka nie puścił/-a”. I drugi: „te pieniądze można było wydać lepiej”.
Z lękiem rodziców nie sposób dyskutować. Można jedynie podawać racjonalne argumenty odnośnie do sposobów przenoszenia chorób tropikalnych (nie tylko wirusa Eboli) i koniecznej profilaktyki. Informacji o ryzyku nikt nie ukrywał. Jedna osoba w grupie się wycofała z wyjazdu. Miała do tego prawo. Pozostali mieli prawo podjąć ryzyko, które w momencie podejmowania decyzji nie wydawało się nadmierne.
Każda decyzja w naszym życiu wiąże się z mniejszym lub większym ryzykiem. Oczywiście, każdy sam decyduje, ile niepewności potrafi znieść. Nie da się jednak przejść życia nie ryzykując. Podejmowania ryzyka w rozsądnych granicach warto uczyć – i siebie i własne dzieci. Po to, by nie bały się spełniać swoich marzeń, ale żeby nie podejmowały działań głupio i nadmiernie ryzykownych.
Wyjazd do Afryki to nie tylko misja. Nie tylko przygoda. To potężne doświadczenie życiowe, szansa na poznanie z bliska innego świata, spotkanie się z drugim człowiekiem, szansa na sprawdzenie się w zupełnie nowych warunkach. To potężne narzędzie wychowawcze i źródło przyszłej siły młodego człowieka. Tego wymiaru nie można tracić z oczu. I czasem warto pokonać własny – naturalny – lęk i chęć ochrony za wszelką cenę by dać coś znacznie ważniejszego.
Jest jeszcze jeden aspekt. Tym, czego najbardziej potrzebuje człowiek, nie są pieniądze, ale druga osoba. Ktoś, kto ofiaruje swój czas i serce. Kto ofiaruje samego siebie. W tym samym stopniu dotyczy to najbliższych członków rodziny co dzieci w Afryce czy bezdomnych. Pieniądze się znajdą. Doświadczenie spotkania kogoś, komu na mnie zależy, może zaważyć na całym życiu poranionego wojną dziecka. Niezależnie nawet od tego, czy ów ktoś pomógł w nauce, czy poświęcił trochę czasu na wspólną zabawę.
Wyjazdy organizowane corocznie przez salezjanów dają bardzo wiele obu stronom. Być może nawet więcej tym, którzy wyjeżdżają. Pozostaje mieć nadzieję, że nikt tej szansy nie odbierze kolejnym rocznikom.
Przeczytaj również: Kraj bez placów zabaw
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W III kw. br. 24 spółki giełdowe pozostające pod kontrolą Skarbu Państwa zarobiły tylko 7,4 mld zł.
Uroczyste przekazanie odbędzie się w katedrze pw. Świętego Marcina w Spiskiej Kapitule na Słowacji.