Reklama

Wikary z kamieniem u papieża Pawła VI

- To było coś, co dzisiaj trudno sobie wyobrazić - mówi ks. Eugeniusz Nycz, proboszcz w Porąbce koło Kęt. - Wtedy dostać się do Rzymu to była rzadkość. A do papieża... to już zupełnie!

Reklama

Jest rok 1972. Ks. Eugeniusz Nycz, wyświęcony w 1967 r. przez kard. Karola Wojtyłę, pracuje w Nowej Hucie-Mistrzejowicach u boku starszego kolegi ks. Józefa Kurzei, dziś sługi Bożego. Od 1970 roku ks. Kurzeja jako wikariusz parafii Raciborowice koło Nowej Huty prowadzi nielegalną pracę duszpasterską w zbudowanym przez siebie baraku zwanym "zieloną budką". - Znaliśmy się od dziecka. Ja urodziłem się w Wilamowicach, on tam przebywał w ochronce prowadzonej przez siostry zakonne - wspomina ks. Nycz.

Obaj marzą o kościele. Pierwszy sygnał zgody ze strony władz na budowę punktu katechetycznego przychodzi w 1973 r.

Władza mogła się zemścić

- Ks. Józef chciał, żeby kamieniem węgielnym kościoła w Mistrzejowicach były ziemie z różnych miejsc męczeństwa ludzkości - wspomina ks. Nycz. - Mieliśmy ziemię z Oświęcimia, z obozu Auschwitz, a dzięki jednemu Japończykowi, który pracował w nowohuckim kombinacie, udało się nam nawet sprowadzić także ziemię z Hiroszimy i Nagasaki. A chyba kardynał podsunął myśl, żeby tym głównym kamieniem węgielnym był kamień z fundamentów watykańskiej bazyliki św. Piotra.

Ruszyły przygotowania do pielgrzymki, a właściwie wycieczki do Rzymu. Starania o paszporty, wizy, dewizy. Ks. Kurzeja - ostro sprzeciwiający się władzom Polski Ludowej - nie dostał paszportu. Dostał go młody ks. Eugeniusz.

- Władza mogła się teraz zemścić na ks. Józefie, nie przydzielając mu paszportu. Dostałem go ja. Jeden z naszych parafian pracował w biurze podróży "Gromada". To dzięki niemu udało się zorganizować naszą pielgrzymkę, która oczywiście oficjalnie była wycieczką krajoznawczą do Włoch. Z Krakowa polecieliśmy samolotem do Jugosławii, a stamtąd miał nas już zabrać tamtejszy autokar z jugosłowiańskim kierowcą. Pamiętam, że w tej roli przysłali jakiegoś zatwardziałego komunistę.

List do bp. Deskura

- Ksiądz kardynał przekazał mi list do swojego przyjaciela bp. Andrzeja Deskura, który od wielu lat mieszkał na Watykanie. Prosił biskupa, by był moim pośrednikiem w staraniach o kamień i ewentualną audiencję u papieża Pawła VI - mówi ks. Nycz. - Kiedy dotarliśmy do Rzymu, po standardowym (dziś standardowym - wtedy to była dla nas wszystkich wyprawa życia!) włoskim programie zwiedzania zaczęła się moja misja. Najpierw musieliśmy przekonać naszego kierowcę, zatwardziałego komunistę, że zmieniamy plan zwiedzania. Bo jak to: być w Rzymie i papieża nie zobaczyć? A godziny audiencji na placu św. Piotra zmieniono z porannych na popołudniowe. Nikt nie żałował, że stracimy hotelową kolację. Z 10-dolarowego portfela dewiz, jaki każdy z nas dostał, wysupłaliśmy po dolarze i tym sposobem udało się przekonać kierowcę autokaru.

Bp Deskur gorąco zachęcał pielgrzymów z Krakowa, żeby byli na audiencji. - Mówił mi, że dawno nie było na Watykanie już żadnej wzmianki o Polakach, więc warto, żeby w Kościele powszechnym wiedziano, że jesteśmy, że Kościół polski żyje - wspomina ks. Nycz.

On sam miał jeszcze swoją misję do spełnienia. Dzięki biskupowi Deskurowi dotarł do kardynała opiekującego się bazyliką św. Piotra i błyskawicznie miał w rękach kasetę z opieczętowanym kamieniem z fundamentów bazyliki.

- Był jeszcze jeden problem. Nie miałem sutanny. A jak to tak - na audiencji bez sutanny? - mówi ks. Nycz. - Biskup zmierzył mnie wzrokiem i wysłał do studiującego w Rzymie ks. Stanisława Słabonia. To on mi pożyczył swoją sutannę i był moim przewodnikiem i tłumaczem.

«« | « | 1 | 2 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
3°C Poniedziałek
dzień
3°C Poniedziałek
wieczór
2°C Wtorek
noc
2°C Wtorek
rano
wiecej »

Reklama