Marszałek Sejmu Radosław Sikorski ocenił, że wniosek o jego odwołanie jest "nieproporcjonalny do rangi wydarzenia". Podkreślił, że zdecydował, by wniosek był głosowany "bez zbędnej zwłoki" na rozpoczynającym się w środę posiedzeniu.
"Uważam, że wniosek jest nieproporcjonalny do rangi wydarzenia. Ale opozycja ma prawo taki wniosek składać. A ja nigdy nie bałem się weryfikacji" - powiedział Sikorski dziennikarzom w Sejmie.
"To marszałek Sejmu ustala agendę posiedzeń. Zdecydowałem, że najlepiej będzie rozstrzygnąć sprawę bez zbędnej zwłoki" - podkreślił. Jak zaznaczył, w historii bywało, że wnioski o odwołanie marszałka były niepoddawane pod głosowanie "całymi miesiącami".
"Jest kampania wyborcza, opozycja zdaje się nie ma dobrego pomysłu na nią, więc będzie się skupiała na mnie, a ja to przyjmę za moje grzechy" - mówił Sikorski.
Sikorski był też pytany o swoje oczekiwania wobec głosowania nad wnioskiem. "Liczę na solidarność koalicji i zachęcają mnie też głosy części klubów opozycyjnych, które proponują wstrzymanie się od głosu. Przypominam, że wstrzymanie się od głosu działa na korzyść urzędującego marszałka" - powiedział.
Wniosek klubu PiS o odwołanie z funkcji marszałka Sikorskiego Sejm rozpatrzy w czwartek. Klub PiS złożył go pod koniec października w związku z publikacją amerykańskiego portalu Politico, w której przytoczono wypowiedzi b. szefa MSZ. Wynikało z nich, że w 2008 roku w Moskwie ówczesny premier (dziś prezydent) Rosji Władimir Putin miał mówić premierowi Donaldowi Tuskowi o podziale Ukrainy. Sikorski przyznał później, że podczas wizyty polskiej delegacji rządowej w Rosji nie doszło do rozmowy dwustronnej Tusk-Putin. Stwierdził, że w tej sprawie zawiodła go pamięć.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.