Coraz więcej obcokrajowców chce osiedlać się w Polsce. To bardzo dobrze – według niektórych ekspertów do Polski powinno przyjeżdżać 200 tys. nowych imigrantów rocznie.
Raczkująca polityka
Aktualnie w Polsce mieszka około stu kilkudziesięciu tysięcy obcokrajowców (różne szacunki podają rozbieżne dane). To głównie obywatele państw byłego Związku Sowieckiego, ale także osoby pochodzące z Azji, coraz częściej też z Afryki. Większość z nich dobrze odnajduje się w naszym kraju. – Celują w tym zwłaszcza Wietnamczycy, którzy potrafili sobie stworzyć miejsca pracy, np. w gastronomii czy handlu – opowiada Paweł Kaczmarczyk. Z tego, że obcokrajowcy przyjeżdżają do Polski, należy się cieszyć. – Imigracja jest bardzo korzystna. Mamy niż demograficzny, polscy emigranci tworzą lukę pokoleniową, którą trzeba zapełnić. Obcokrajowcy uzupełniają rynek pracy w sektorach, w których brakuje pracowników – tłumaczy poseł John Godson.
Sam jest imigrantem: ponad 20 lat temu przyjechał do Polski z Nigerii. W 2012 r. napisał interpelację do premiera, z której wynika, że Polska potrzebuje 200 tys. imigrantów rocznie. – Niestety, polityka imigracyjna w Polsce raczkuje. Dopiero niedawno Ministerstwo Spraw Wewnętrznych przygotowało dokument określający jej ramy. Wskazanie, kogo chcemy do nas przyciągać, jest bardzo ważne. Warto skupić się przede wszystkim na osobach młodych, przedsiębiorczych, które będą u nas pracować. W większym stopniu powinniśmy nakłaniać Polaków do repatriacji. Ważna jest bliskość kulturowa, a przede wszystkim religijna. Chrześcijanom łatwiej się zaaklimatyzować w Polsce niż np. muzułmanom – opowiada polityk.
Kto pomaga imigrantom?
Niestety, przed obcokrajowcami chcącymi do nas przyjechać piętrzą się problemy. – W maju (...) weszła w życie nowa ustawa o cudzoziemcach. Dzięki niej np. cudzoziemscy absolwenci mogą zostać w naszym kraju przez 12 miesięcy i szukać pracy. Ale jest jeszcze wiele do zrobienia – mówi Paweł Kaczmarczyk. Problemem są często nie tylko prawo, ale skomplikowane procedury. – Na wizę do Polski można na Ukrainie czekać nawet pół roku. Gdy ktoś chce podpisać umowę o pracę z polską firmą, optymistyczny wariant to czekanie na pozwolenie przez dwa miesiące. Dobrze jest być wtedy w Polsce, bo zawsze trzeba dostarczyć jakieś dodatkowe dokumenty. Nie każdego na to stać – opowiada Myrosława Keryk. Z kolei na miejscu brakuje odpowiednich ofert integracyjnych. Państwowe kierowane są głównie do uchodźców – a przecież nie tylko oni ich potrzebują. – Nie chodzi tylko o język czy o zwyczaje, ale o odnalezienie się w codzienności. Prosty przykład: chłopak z Afryki chce jechać autobusem. Kupuje bilet, w autobusie dostaje mandat. Dlaczego?
Bo nikt mu nie powiedział, że powinien skasować bilet. Tego się w kraju, z którego pochodzi, nie robi – mówi Godson. Odnaleźć się w nowych warunkach pomagają więc imigrantom instytucje niepaństwowe. – Musiałem pochować mamę i na studia do Łodzi przyjechałem dopiero w grudniu. Nie wiedziałem, że przez to nie będę mógł przystąpić do sesji. W tej sytuacji pomógł mi abp Józef Życiński, dzięki któremu trafiłem na studia na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, oraz Caritas, która ufundowała stypendium. Zawsze będę im wdzięczny – mówi Miguel Naueje. Imigranci także w ramach własnej społeczności organizują samopomoc. – Kiedyś na dworcu autobusowym podeszły do mnie dwie Ukrainki, które przyjechały do Polski do pracy. Niestety, tej pracy nie było. Nie wiedziały, co mają robić, nie znały języka polskiego, a nie mogły wrócic do domu. Skierowałam je do Klubu Ukraińskich Kobiet, gdzie szybko znalazły wsparcie.
Ja akurat wiedziałam, gdzie je skierować, ale taka informacja jest niestety mało dostępna – mówi Daryna Popil. Tego typu problemy nie wynikają z niechęci do obcokrajowców, ale raczej z braku systemowego podejścia i niechlujstwa. Miguel Naleje mówi, że choć ludzie są różni, zazwyczaj spotyka się z życzliwością. Przyjmując interesantów w US, nie budzi sensacji. Po doktoracie chce zrobić aplikację prawniczą lub pracować w dyplomacji. Bez względu na miejsce zamieszkania obchodzi ważne uroczystości tego samego dnia. W końcu Święto Niepodległości obu jego ojczyzn przypada 11 listopada.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.