Co najmniej 34 osoby zginęły we wtorek po południu na zatłoczonej ulicy handlowej w mieście Maiduguri na północnym wschodzie Nigerii. Zamachu dokonała nastoletnia samobójczyni. Wiele osób jest rannych.
W sobotę w tym samym prawie dwumilionowym mieście, stolicy stanu Borno, w serii zamachów bombowych zginęło co najmniej 58 osób, a około 140 zostało rannych.
Na razie nikt nie przyznał się do wtorkowego zamachu, lecz najprawdopodobniej sprawcą było islamistyczne ugrupowanie zbrojne Boko Haram, które od 2009 roku prowadzi kampanię w celu utworzenia państwa islamskiego w Nigerii, kraju o największej gospodarce w Afryce.
Rebelianci z Boko Haram przez długi czas zamierzali uczynić z Maiduguri stolicę swojego kalifatu, który chcieli wykroić w religijnie mieszanej Nigerii. Pod koniec stycznia próbowali zająć to miasto, ale zostali odparci w wyniku walk, w których zginęło ponad 100 ludzi.
W ubiegłym roku bojownicy Boko Haram zajęli w Nigerii terytorium wielkości Belgii, zamieszkane przez 2-3 mln ludzi. Obecnie jednak są w odwrocie na skutek zmasowanej operacji wojsk czterech państw regionu - Nigerii, Nigru, Kamerunu i Czadu - walczących z tą islamistyczną partyzantką i ograniczają się do krwawych ataków terrorystycznych.
Nigeryjski prezydent Goodluck Jonathan, który 28 marca zamierza ubiegać się o reelekcję, był krytykowany za nieudolność w walce z rebeliantami. Z powodów bezpieczeństwa głosowanie przesunięto o sześć tygodni - z początkowego terminu 14 lutego.
„Będziemy działać w celu ochrony naszych interesów gospodarczych”.
Propozycja amerykańskiego przywódcy spotkała się ze zdecydowaną krytyką.
Strona cywilna domagała się kary śmierci dla wszystkich oskarżonych.
Franciszek przestrzegł, że może ona też być zagrożeniem dla ludzkiej godności.
Dyrektor UNAIDS zauważył, że do 2029 r. liczba nowych infekcji może osiągnąć 8,7 mln.