„Tylko tam, gdzie rabini, mufti, papież czy Dalajlama mogą swobodnie kierować do sumień swoje orędzie, żyjemy w prawdziwej demokracji", stwierdza Joaquin Navarro-Valls.
Były rzecznik prasowy Watykanu na łamach rzymskiego dziennika „La Repubblica” skomentował dwa znamienne dla naszych czasów wydarzenia: odmowa wydanie Dalajlamie wizy wjazdowej do RPA ze względu na naciski Pekinu oraz przeinaczenie przez media wypowiedzi Benedykta XVI na temat prezerwatyw w czasie jego podróży do Afryki. „Uciszenie Dalajlamy było łatwiejsze od zamknięcia ust papieżowi. W tym drugim przypadku trzeba było się uciec do mistyfikacji i wypaczenia przesłania, aby je ośmieszyć czy pozbawić skuteczności” – napisał Navarro-Valls. Dużo uwagi w swym tekście poświęcił on rozróżnieniu między przywództwem politycznym, opartym na woli ludu, a przywództwem religijnym czy duchowym. Podsumowując swój wywód, autor stwierdza: „Prawdziwa demokracja karmi się wolnością, z jaką przywódcy duchowi mogą wyrażać swój światopogląd, mówić o życiu i śmierci, nie starając się o specjalne zezwolenie polityków”. Gdy nie jest to możliwe, dodaje były rzecznik Watykanu, „jesteśmy w sytuacji, w której władzę objęły media bądź interesy polityczne i gospodarcze, antydemokratyczne i totalitarne”. Innymi słowy „wypaczanie bądź zakazywanie, wyszydzanie czy deprecjonowanie wolności przywódców religijnych oznacza pozbawienie demokracji najskuteczniejszych przeciwciał broniących przed technokratycznym totalitaryzmem”, ponieważ „duchowy autorytet wielkich religii w ostatecznym rozrachunku jest istotny nie wyłącznie dla wiernych, ale także dla zdrowia demokracji, której grozi niekiedy zepchnięcie do medialnych katakumb” – kończy swe uwagi Joaquin Navarro-Valls.
... ocenił węgierski minister spraw zagranicznych Peter Szijjarto.
Wcześniej delegacja protestujących przekazała swoje postulaty wobec KE.
Każdy z nich otrzymał wynagrodzenie 210 razy większe niż przeciętnie zarabiający pracownik.
Z powodu trwających w nich konfliktów zbrojnych, terroryzmu i przestępczości.