Stop deprawacji w edukacji - pod tym hasłem w niedzielę manifestowało w stolicy ponad 1000 osób sprzeciwiających się zapowiadanym przez MEN zmianom w edukacji seksualnej. Resort przekonuje, że temat został wykorzystany politycznie; nie planuje wprowadzenia zmian już 1 września.
Organizatorem wydarzenia było 26 organizacji prorodzinnych, m.in. Polska Federacja Ruchów Obrony Życia i Fundacja Pro-Prawo Do Życia.
Uczestnicy manifestacji zebrali się na Krakowskim Przedmieściu przed kościołem św. Anny, następnie przeszli na Rynek Mariensztacki. Demonstrujący nieśli ze sobą biało-czerwone flagi i transparenty z m. in. napisami: "Ręce precz od naszych dzieci!".
"Celem demonstracji jest powstrzymanie działań, które prowadzone są przez ministerstwo. Nie podoba nam się zapowiedź zmiany podstawy programowej tej edukacji, którą w tej chwili mamy" - powiedziała PAP Magdalena Trojanowska, jedna z organizatorek manifestacji. "Nie chcemy tej edukacji, jaka jest teraz na Zachodzie, która jest obecnie odgórnie wprowadzana także w Polsce. Mamy dobre zajęcia wychowania do życia w rodzinie" - dodała.
W lipcu minister edukacji Joanna Kluzik-Rostkowska zapowiedziała przygotowanie przed rozpoczęciem nowego roku szkolnego materiałów dla nauczycieli prowadzących zajęcia z wychowania do życia w rodzinie, a także powołanie zespołu ekspertów, który zajmie się zmianami w podstawie programowej nauczania tego przedmiotu. Szefowa resortu mówiła wówczas, że badania przeprowadzone przez Instytut Badań Edukacyjnych wskazują, że zdaniem zdecydowanej większości rodziców, takie zajęcia są ważne i oczekują oni, że szkoły będą je prowadziły.
Organizatorzy manifestacji w specjalnym oświadczeniu zaprotestowali przeciwko zmianom podstawy programowej w tej kwestii. Ich zdaniem są one podyktowane "intencją wprowadzenia narzucanych nam z zewnątrz elementów kontrowersyjnej seksedukacji, zgodnej z tzw. standardami WHO i postulatami środowisk LGBTQ".
Przekonują też, że MEN planuje "wprowadzić do programu gimnazjalnego m.in. prezentacje stosunku płciowego" oraz chce powierzyć prowadzenie zajęć edukatorom z zewnątrz, przez co można spodziewać się w szkołach "obecności przedstawicieli skrajnych organizacji aborcyjnych i LGBQT, które mają międzynarodowe akredytacje przy ONZ".
Organizatorzy wydarzenia uważają też, że "propagowanie treści związanych z tzw. tożsamością płciową, może prowadzić do głębokich zaburzeń seksualności oraz tożsamości płciowej dzieci i młodzieży".
Resort edukacji odpowiedział na zarzuty organizacji prorodzinnych, podkreślając, że sprawa została wykorzystana politycznie. "Usłyszałam już, że cichaczem wprowadzam zmiany w podstawie programowej od 1 września. W wersji skrajnej usłyszałam, że zamierzam uczyć masturbacji sześciolatki. Ktoś, kto takie rzeczy wymyśla i ktoś, kto takie rzeczy przekazuje dalej jest wielkim politycznym cynikiem, rozgrywa sytuację politycznie, albo jego wyobraźnia podąża w takie zakamarki duszy, w które lepiej żeby nie podążała" - powiedziała PAP minister Kluzik-Rostkowska.
Jak tłumaczyła, przeprowadzone zostały badania, sprawdzające skąd młodzi ludzie czerpią wiedzę na temat seksu. "Okazało się, że młodzież, która chodziła na zajęcia +WDŻ+ jest z nich zadowolona. Okazało się, że z tych zajęć są zadowoleni rodzice" - powiedziała minister.
"Okazało się również, że podstawa programowa jest co prawda bardzo pojemna, ale młodzi ludzie uważają, że o pewnych rzeczach dowiadują się zbyt późno, a woleliby wcześniej. Wyszło też, że są rzeczy, o których młodzi ludzie powinni mieć wiedzę, a nie mają. Dlatego zdecydowałam, że dobrze byłoby powołać zespół ekspertów, który przyłoży wyniki tych badań do podstawy programowej" - zauważyła.
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.
Według przewodniczącego KRRiT materiał zawiera treści dyskryminujące i nawołujące do nienawiści.
W perspektywie 2-5 lat można oczekiwać podwojenia liczby takich inwestycji.