Dziś, 18 listopada, mija 50. rocznica przekazania listu polskich biskupów do niemieckich, poprzedzającego milenijne obchody chrześcijaństwa w Polsce. Zawierał on słynną formułę: „Udzielamy wybaczenia i prosimy o nie...”, która otworzyła wieloletni proces pojednania polsko-niemieckiego, a po latach stała się inspiracją do rozpoczęcia analogicznego procesu na gruncie polsko-ukraińskim i polsko-rosyjskim.
W ostatnim rozdziale katolicy z Bensbergu zaapelowali do poważnego potraktowania możliwości historycznej, jaka powstała dla Niemiec z tytułu ich położenia geograficznego, a mianowicie stania się "pomostem". Opowiadali się za pełną normalizacją prawnego i duszpasterskiego uporządkowania granic diecezji w rejonie nad Odrą i Nysą, a także odszkodowań dla polskich ofiar narodowego socjalizmu, co wywołało silne protesty, jak i zadowolenie. Sygnatariusze Memorandum, wśród nich tak wpływowe osoby, jak Joseph Ratzinger, czy Karl Rahner, podobnie jak wcześniej autorzy Memorandum ewangelickiego, spotkali się z wieloma atakami. Memorandum Bensberger Kreis, tak samo jak Memorandum Kościoła ewangelickiego i orędzie biskupów polskich, dążyło do szczegółowego zajęcia się problemem.
Autorzy Memorandum wskazali również na moralną niemożność ponownego przesiedlenia osiedlonej na ziemiach zachodnich ludności polskiej. "Kościół - pisano - ma za zadanie uświadamiać narodowi niemieckiemu cele, do których zmierza bardziej intensywnie niż to się dzieje często w dyskusji wewnątrzniemieckiej".
„Memorandum wschodnie” Kościoła ewangelickiego w Niemczech
Niemały wpływ na zmianę stanowiska Niemców wobec Polski i Polaków stanowił ogłoszony 1 października 1965 r. dokument Kościołów Ewangelickich Niemiec (EKD) "O sytuacji wypędzonych i stosunku narodu niemieckiego do swych wschodnich sąsiadów". Dokument, znany jako "Memorandum Wschodnie", proponował, by spojrzeć w nowy sposób na sytuację wypędzonych i budować atmosferę pojednania między narodami. Niewątpliwie wyzwolił impulsy do rozwijania wzajemnych stosunków między Niemcami a Polakami.
64-stronicowa broszura odnosiła się do "katastrofy narodu niemieckiego i losów wypędzonych, ale też zwracała uwagę na sytuację narodów sąsiedzkich". Zachęcała do wyraźnego uznania win po obu stronach i uporządkowania na nowo stosunków polsko-niemieckich. Dokument - jak można się było spodziewać - wywołał zaciekłą dyskusję w Kościele i społeczeństwie: z jednej strony akceptację ludzi, którzy interesowali się losem Polaków i pragnęli z nimi pojednanych kontaktów, z drugiej - oburzenie organizacji ziomkowskich.
Informacje o Memorandum znalazły się na pierwszych stronach gazet, ale już wkrótce musiały ustąpić miejsca innemu wielkiemu wydarzeniu, jakim był list biskupów polskich do biskupów niemieckich i jego historyczne zdanie: „udzielamy wybaczenia i prosimy o nie!”,
Trudności w NRD
List biskupów polskich do ich niemieckich braci w urzędzie adresowany był również do biskupów z ówczesnej NRD, gdyż w tamtym czasie Konferencja Biskupów była wspólna dla obu krajów niemieckich. Komunistyczna cenzura NRD-owska zezwoliła na opublikowanie 12 grudnia 1965 roku fragmentów listu przez wydawaną w Berlinie Wschodnim „ Hedwigs-Blatt” żądając jednocześnie, aby w kolejnym numerze pismo poinformowało o tym, jak polska prasa zaatakowała biskupów za tę inicjatywę. „Za jednym zamachem” uniemożliwiło to publikowanie jakichkolwiek pozytywnych ocen listu biskupów polskich do niemieckich w obu katolickich pismach wychodzących wówczas w NRD” zarówno w Hedwigsblatt, jak i wychodzącej w Lipsku „Tag des Herrn”. Opatrzony uwagą „tylko do użytku wewnętrznego” list biskupów krążył mimo to w licznych odpisach. Był też przedmiotem nieformalnych tzw. „seminariów o Polsce” w 1966 roku, kiedy to dyskutowano nad nim oraz Memoriałem Wschodnim Kościoła ewangelickiego. Listem i kontaktami z Polską interesowało się też w 1966 roku kilka grup studenckich w związku z uroczystościami milenijnymi w naszym kraju.
23 grudnia 1965 roku wydział ds. kościelnych wschodnioniemieckiej CDU przedstawił dziewięciostronicowy „Projekt informacji na temat wymiany listów między episkopatem Polski a katolickimi biskupami w NRD i w Niemczech Zachodnich”. Dokument krytykował m.in., że list biskupów polskich mówi „o granicy na Odrze i Nysie jedynie jako o „drażliwej sprawie” i „niezwykle gorzkim owocu” wojny, również dla Niemców, natomiast nie wspomina „wiążącego prawem narodów Układu Poczdamskiego”. Według autorów tego krytycznego opracowania, list „praktycznie wychodzi z bońskiej doktryny Hallsteina, ponieważ (…) ignoruje układ zawarty w 1950 roku w Görlitz między NRD i Polską, który stwierdza, że granica na Odrze i Nysie jest granicą pokoju”. A ponadto, „przebaczenie” za zbrodnie dokonane przez hitlerowski faszyzm” zostało udzielone bez upoważnienia narodu polskiego”.
„Szkic”, który NRD-owski urząd ds. Kościołów przedstawił 6 stycznia 1966 roku ówczesnemu arcybiskupowi Berlina Alfredowi Bengschowi, powołując się na źródła sowieckie określa wymianę listów jako środek „dywersji ideologicznej”, która „stara się stworzyć warunki do erozji ideologii komunistycznej” i na drodze „ewolucji” oraz „odideologizowania” stopniowo „jednoczyć” Europę Wschodnią i Zachodnią. W liście do ówczesnego premiera Willi Stopha kard. Bengsch zaprotestował przeciwko takiej ocenie listu, jak i nazwaniu go „człowiekiem Bonn” przez organ partyjny NRD-owskiej SED „Neues Deutschand” Ale koncepcji NRD-owskich władz nie można odmówić swoistego „jasnowidztwa”, o czym świadczy późniejszy rozwój historii na naszym kontynencie.
Przed 20 laty, w 30. rocznicę wymiany listów biskupów polskich i niemieckich, niemiecka agencja katolicka KNA zwróciła się o refleksję do bp. Ignacego Jeża, emerytowanego biskupa koszalińsko-kołobrzeskiego. Agencja przypomniała, że bp Jeż w latach 1942-1945 był więźniem obozu koncentracyjnego Dachau; uczestniczył w obradach Soboru Watykańskiego II.
Bp Jeż powiedział, że na oba listy należy patrzeć nie tylko w kontekście atmosfery tamtych lat. Treść obu listów - jego zdaniem - jest "tak bardzo chrześcijańska i katolicka, że ktoś, kto ma inne poglądy, nie zrozumie tego nigdy, lub też z wielkim trudem, co udowodniła propaganda komunistyczna w naszym kraju".
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.