Działalność charytatywną od dziś promować będzie krakowska Kampania Dobra. W Akademii "Ignatianum" ruszył bowiem projekt, który ma promować działalność charytatywną wśród dzieci i młodzieży.
Zaczęło się niewinnie - od pani mieszkającej pod Gorzowem, która powiedziała, że w dużych miastach dzieci i młodzież mają lepiej... - Chodziło o to, że w małych miejscowościach mają mało okazji do otwierania serca. Inaczej mówiąc - nie mają jak przekuwać energii w robienie czegoś dobrego, chyba że od święta, gdy trwa Szlachetna Paczka albo WOŚP. Dlatego właśnie Ignacjańskie Centrum Wolontariatu stworzyło projekt, który ma poszerzać horyzonty myślowe i wrażliwość młodzieży z różnych miejscowości - opowiada dr Celina Kisiel-Dorohinicka z Wydziału Filozoficznego Akademii "Ignatianum".
Kampania Dobra pod hasłem "Zorientuj się na dobro" została zainaugurowana 19 stycznia, podczas spotkania, na które do Akademii "Ignatinaum" zaproszeni zostali uczniowie dwóch krakowskich szkół: Gimnazjum Jezuitów im. św. Stanisława Kostki oraz Gimnazjum nr 7 im. Bartosza Głowackiego. Gośćmi specjalnymi byli zaś ci, którzy dobro znają z praktyki i są wręcz uzależnieni od dawania go innym.
- Pomaganie nie jest i nie musi być bezinteresowne, bo dając, dostaje się o wiele więcej - całe serce - przekonywała Katarzyna Stoparczyk z Programu 3 Polskiego Radia, która prowadziła spotkanie. Jej myślenie przewartościowało przed laty kilka zdarzeń. - Kiedyś, jako dziennikarka, dostałam smutny list od mamy dziecka chorego na nowotwór, a pewnego słonecznego dnia powiedziałam do słuchaczy: "Narysujcie słoneczko". Za tydzień redakcja była zastawiona pudłami i kartonami pełnymi namalowanych słoneczek. Wszystkie zawieźliśmy do szpitala, na dziecięcą onkologię. Dwie osoby przyjechały nawet z drugiego końca Polski, tylko po to, żeby poprowadzić warsztaty dla chorych dzieci z onkologii. Tak właśnie działa dobro - ono się nakręca i pomnaża, a my sami jesteśmy na prąd, dobry prąd - opowiadała.
Kilka lat temu K. Stoparczyk prowadziła też imprezę na wrocławskim rynku, zorganizowaną przez fundację opiekującą się ciężko chorymi dziećmi. - Podczas imprezy ludzie puszczali bańki mydlane symbolizujące pękające ludzkie życie, a przed sceną siedziały chore dzieci. To było trudne doświadczenie. Ktoś z fundacji powiedział mi też, że mają pod opieką chłopca z zanikiem mięśni, który od 8 lat nie wstaje z łóżka. Pojechałam do niego z mikrofonem. Weszłam stremowana, a spotkałam najbardziej radosnego człowieka świata, choć jego jedyną rozrywką było śledzenie wyników FC Barcelona. Zapytałam, o czym marzy. Odpowiedź ścisnęła za gardło. Marzył, by poczuć, jak bolą nogi... - wspominała dziennikarka.
Pierwszymi ambasadorami dobra zostali też: Robert Kawałko, prezes Zarządu Fundacji "Polski Instytut Filantropii", pomysłodawca kampanii Kilometry Dobra (polegającej na układaniu w jednym miejscu jak największych dywanów ze złotówek, które zostają potem przeznaczone na szlachetne cele), Patrycja Mackiel (tegoroczna maturzystka z Fundacji "Podziel Się Szczęściem", która w różnych miejscach świata prowadzi warsztaty artystyczne), Sylwia Zarzycka z Fundacji "Między Niebem a Ziemią" oraz Jasiek Mela z Fundacji "Poza Horyzonty".
- Kiedyś myślałam, że mam wszystko: wykształcenie, pracę, pieniądze, dom, męża, dziecko, wygodne życie. A jednak czułam pustkę. Pewnego dnia pojechałam do przyjaciółki na Pomorze i spotkałyśmy się z jej koleżanką - dziewczyną, która wyglądała na pełną pasji i energii. Nagle powiedziała, że ma ciężko chore dziecko. Myślałam, że np. na zapalenie płuc. A jej Ala nie mówi, nie siedzi, nic nie jest w stanie zrobić, tylko się uśmiecha. To mną wstrząsnęło. To właśnie od Ali zaczęła działalność fundacja, którą prowadzę i która pomaga dzieciom uwięzionym we własnym ciele - mówiła S. Zarzycka, opowiadając o swoich podopiecznych.
Z kolei J. Mela, laureat wielu nagród, podróżnik, najmłodszy zdobywca obu biegunów, założyciel Fundacji "Poza Horyzonty", a także trener i spiker motywacyjny, tłumaczył, że choć każdy z nas dostaje czasem od życia w kość, to nie ma co się o to wkurzać. - Gdyby w moim życiu nie wydarzyły się wszystkie trudne rzeczy - spalił mi się dom, straciłem rękę i nogę, na moich oczach utopił się mój młodszy brat - nie rozumiałbym pomagania i dzielenia się sobą. Teraz spłacam dług wdzięczności, bo lista osób, które mi pomogły, nie ma końca - opowiadał, dodając, że w życiu nie ma przypadków.
- Pod tym słowem Bóg kryje cuda, a cuda, czyli dobro, zdarzają się po tym, gdy wydarzy się coś złego. Gdy straciłem nogę i rękę, miałem 13 lat i były momenty, że nie chciałem już żyć. Marzyłem o wyjazdach w daleki świat, a nie mogłem samodzielnie iść do toalety. Wykrzyczałem mamie, że mam gdzieś życie, Boga i w ogóle wszystko. A potem nagle zrozumiałem, że jestem egoistą, bo jeszcze bardziej ode mnie cierpią moi bliscy. Że muszę wziąć się w garść i nauczyć się wszystkiego od nowa - od wiązania butów jedną ręką, do wspinaczki. Zrobiłem nawet prawo jazdy i biegam w triathlonie. Wiem, że wszystko jest w głowie - jeśli ktoś chce być kaleką, to nim będzie, a jeśli chce żyć na maksa, to decyzja należy do niego - przekonywał, dodając, że czynienie dobra, które powraca, to prawdziwe miłosierdzie w czynie. - Dobrze jest mieć Boga po swojej stronie. Wiele Mu zawdzięczam i za wszystko dziękuję - zapewniał Jasiek.
Kampanii patronuje m.in. "Gość Niedzielny".
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
„Będziemy działać w celu ochrony naszych interesów gospodarczych”.
Propozycja amerykańskiego przywódcy spotkała się ze zdecydowaną krytyką.
Strona cywilna domagała się kary śmierci dla wszystkich oskarżonych.
Franciszek przestrzegł, że może ona też być zagrożeniem dla ludzkiej godności.
Dyrektor UNAIDS zauważył, że do 2029 r. liczba nowych infekcji może osiągnąć 8,7 mln.