Norweg Edvald Boasson Hagen wygrał szósty, królewski etap kolarskiego Tour de Pologne, z Krościenka do Zakopanego. Bliski zwycięstwa w całym wyścigu jest Włoch Alessandro Ballan, który finiszował drugi i umocnił się na prowadzeniu. Bohater etapu, Marek Rutkiewicz był szósty i takie samo miejsce zajmuje w klasyfikacji generalnej. Zdobył też koszulkę najlepszego "górala".
Polscy kolarze zapowiadali frontalny atak na etapie do Zakopanego, który miał rozstrzygnąć o losach całego wyścigu. Rozpoczął Rutkiewicz już na 32. kilometrze, wygrywając podwójnie punktowaną premię górską im. Joachima Halupczoka.
Atak Rutkiewicza zapoczątkował ucieczkę dziewięciu kolarzy. Byli w niej również Jacek Morajko i Bartosz Huzarski oraz Szwajcarzy Michael Albasini i David Loosli, Białorusin Wasyl Kiryjenka, Słoweniec Tadej Valjavec, Niemiec Matthias Russ i Włoch Marco Marcato. Rutkiewicz z Morajką na zmianę wygrywali górskie premie, a dość silna czołówka utrzymywała przez długi czas przewagę około dwóch minut nad peletonem.
"Ucieczka to był dobry pomysł. Trasa była cały czas góra-dół, bez płaskiego odcinka, nie dla tych, którzy chcieli się wieźć w peletonie. Peleton tak samo pracował, tak samo się męczył, jak my. A nas było dziewięciu" - opowiadał Rutkiewicz.
Im bliżej mety, tym mocniejsze tempo dyktowali ścigający ucieczkę zawodnicy włoskich zespołów Lampre i Liquigas. Peleton błyskawicznie zaczął się kurczyć, pękać na części. W niewielkiej grupie pościgowej, która z niego została, coraz częściej na czele pojawiał się lider Alessandro Ballan i pomagający mu Marzio Bruseghin, a także dwaj zawodnicy Liquigas - Sylwester Szmyd i Ivan Basso. Do połączenia małego peletoniku z czołówką doszło na podjeździe na Głodówkę, około 30 kilometrów przed metą.
Na ostatnim podjeździe do Murzasichla miał zaatakować Sylwester Szmyd, ale tak się nie stało. Próbowali za to szczęścia inni kolarze, a na ostatnim odcinku etapu, zjeździe z premii górskiej do Zakopanego - ponownie Marek Rutkiewicz. Wszystkie ataki likwidowali zawodnicy Lampre, którzy na finiszu rozprowadzali Ballana. Mistrz świata przegrał jednak pojedynek sprinterski z Norwegiem Hagenem, sprinterem ekipy Columbia, dla którego góry w okolicach Zakopanego nie okazały się zbyt trudne.
Na mecie dyrektor sportowy reprezentacji Polski Piotr Wadecki był dumny ze swych kolarzy. "Pokazaliśmy dziś ekipom ProTour jak się ścigać. Nie byliśmy słabsi, a nawet mogę zaryzykować ocenę, że byliśmy lepsi. Dziś staraliśmy się wygrać cały Tour de Pologne. Nie udało się. Ale ekipy Lampre i Liquigas mocno się napracowały, by dogonić Rutkiewicza i Morajkę. Peleton został praktycznie poszatkowany".
Inaczej widział to Ballan. "Trudny etap, ale go kontrolowaliśmy. Mieliśmy w ucieczce Loosliego, jechaliśmy spokojni. Na finiszu koledzy starali się mnie rozprowadzić, ale Hagen był szybszy" - powiedział mistrz świata i lider wyścigu.
Rutkiewicz przyznał, że dał z siebie wszystko i nie może mieć do siebie samego pretensji. "Próbowałem wygrać, ale było ciężko, a na finiszu nie miałem już szans, bo za bardzo byłem +wycięty+ ucieczką. Po raz ósmy zakończę więc Tour de Pologne w pierwszej dziesiątce" - powiedział Rutkiewicz, który przypomniał dziennikarzom, że dwa razy był czwarty, a raz trzeci, piąty, szósty, ósmy i dziesiąty.
Krytycznie ocenił swoją jazdę Sylwester Szmyd. "Nie jestem w najwyższej formie. Najwyraźniej zabrakło mi objeżdżenia w wyścigach. To mój pierwszy start od czerwca" - przypomniał kolarz ekipy Liquigas.
Piątkowy etap miał przykry finał. Sędziowie zdyskwalifikowali ukraińskiego kolarza Andrija Griwkę z ekipy ISD za trzymanie się wozu technicznego podczas jazdy. Konsekwencje poniósł też dyrektor sportowy ISD Bogdan Bondariew (były kolarz polskich ekip m.in. Mróz i CCC Polsat), którego wykluczono z wyścigu.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.