Mam wrażenie, że dla wielu dyskutujących o szkole nie jest ważne, że ktoś pozostanie kaleką do końca życia. Ważne jest, by w szkole nie płakał.
Znajomy wybrał się do Stanów Zjednoczonych odwiedzić syna, który przed laty wyjechał tam za chlebem. Radość ze spotkania była tak wielka, że w rodzinie zapomniano o dniu galowym w szkole, skutkiem czego wnukowie, jako jedyni, pojawili się na zajęciach w strojach codziennych. Następnego dnia rodzice zostali wezwani przed oblicze dyrektora. Ten, nie oczekując żadnych wyjaśnień oznajmił, że jeśli nie odpowiadają im panujące w szkole zwyczaje, mogą przenieść swoje dzieci do szkoły publicznej. Dopiero po długich tłumaczeniach dał się przekonać, zastrzegając, że sytuacja nie ma prawa się powtórzyć. Nie trzeba chyba pisać czym była dla rodziców wizja przeniesienia dzieci do amerykańskiej szkoły publicznej.
Gdy właściciel zakładu w Glasgow zaproponował synowi mojego brata dodatkową pracę w soboty, ten błyskawicznie obliczył, że zarobione w ten sposób pieniądze wystarczą na pokrycie kosztów nauki jego dzieci w prywatnej szkole. Dlatego bez wahania przyjął propozycję i w następnym tygodniu zabrał dzieci ze szkoły publicznej. Tłumaczył mi później, że zrobił tak, ponieważ w wybranej szkole dzieci są bezpieczne, nie ma agresji, jest wysoki poziom nauczania i ma pewność, że nikt nie będzie jego pociechom wciskał różnej maści demoralizujących ideologii. A mundurki? – zapytałem pomny na rodzime burze po decyzji ministra Giertycha. Wujek – rzecze mi kuzyn – w Anglii mundurki są świadectwem pozycji społecznej, awansu zawodowego i przywiązania do pewnych tradycji. Bez mundurków chodzi do szkoły tylko lumpenproletariat. Kilka miesięcy później miałem możliwość weryfikacji telefonicznych deklaracji rodzica. Nie przesadzał. Dzieci zadziwiły mnie swoją wiedzą i kulturą osobistą.
Gdy w dyskusji o polskiej szkole pojawiają się głosy, że powinna być konserwatywna, natychmiast stawia się zarzut obskurantyzmu. Wyrażenie to – według Słownika Języka Polskiego – oznacza ciemnotę umysłową, wrogie nastawienie do oświaty i postępu. Długo szukałem w tekstach zwolenników szkoły konserwatywnej w czym się owo wrogie nastawienie i ciemnota przejawia, aż wreszcie znalazłem. Szkoła powinna być wolna od presji ideologicznej i politycznej. Można oczywiście dyskutować na czym owa wolność od presji ideologicznej ma polegać. Jednak zamiast dyskusji wystrzelono jak z armaty, że oto po raz kolejny zamiast edukacji ktoś proponuje wizję tresury. A ja zastanawiam się: jeśli ktoś pyta, czy liceum ma być małą akademią, ostatnim spotkaniem ze szkołą, gdzie uczyli wszystkiego, czy kursem przygotowawczym na studia, to gdzie tu mowa o tresurze? I jeśli ktoś twierdzi, że „szkoła z zasady nie może być interesująca i trzeba raz na zawsze przestać podlizywać się uczniom. Szkoła jest misją, ale też obowiązkiem dla dzieci. Stopnie to zapłata za pracę i nikt nie powinien robić łaski, że się uczy” - gdzie tu mowa o tresurze?
Podejrzewam, że tresura i obskurantyzm są tylko zasłoną dymną. Szkoła konserwatywna, pielęgnująca tradycje, doceniająca wartość rodziny, kształtująca nie tylko umysł ale i osobowość, przestaje być zapleczem, produkującym elektorat dla podupadających ideologii. I w tym momencie staje się niebezpieczna.
Na koniec jeszcze jedna myśl. Gdy przed prawie dwudziestu pięciu laty, po wypadku, znalazłem się na rehabilitacji, usłyszałem zaraz na początku, że albo będę płakał i będę chodził, albo wszystko będzie „cacy cacy” i zostanę kaleką do końca życia. Nie ukrywam, że wybrałem pierwsze. Natomiast mam wrażenie, że dla wielu dyskutujących o szkole nie jest ważne, że ktoś pozostanie kaleką do końca życia. Ważne jest, by w szkole nie płakał.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.
Według przewodniczącego KRRiT materiał zawiera treści dyskryminujące i nawołujące do nienawiści.
W perspektywie 2-5 lat można oczekiwać podwojenia liczby takich inwestycji.