Bliskim górników, którzy zginęli w wyniku piątkowej katastrofy w kopalni "Wujek-Śląsk", są w poniedziałek okazywane ciała ofiar. Dotychczas w taki sposób zidentyfikowano osiem osób, jedna z nich była ratownikiem górniczym - podała po południu prokuratura.
Bliskim górników, którzy zginęli w wyniku piątkowej katastrofy w kopalni "Wujek-Śląsk", są w poniedziałek okazywane ciała ofiar. Dotychczas w taki sposób zidentyfikowano osiem osób, jedna z nich była ratownikiem górniczym - podała po południu prokuratura.
W piątek w rudzkiej części kopalni "Wujek" doszło do zapalenia się metanu. W dniu katastrofy zginęło 12 górników. W sobotę kolejna osoba zmarła w szpitalu. Według ostatnich danych, w szpitalach przebywa obecnie 41 górników.
"Czynności wobec tych ośmiu osób pozwoliły w sposób nie budzący wątpliwości ustalić ich tożsamość" - poinformowała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Katowicach Marta Zawada-Dybek. Jak dodała, w tych przypadkach nie będzie konieczności identyfikacji na podstawie zabezpieczonego profilu DNA każdego z górników. W czasie okazywania zwłok rodzinom towarzyszą psychologowie - dodała rzeczniczka prokuratury.
Prok. Zawada-Dybek zaznaczyła, że czynności związane z identyfikacją ciał podejmowane były już na miejscu katastrofy, w czasie oględzin zwłok. Były one przeprowadzane m.in. w oparciu o rzeczy, które górnicy przy sobie mieli.
Z sekcji zwłok wynika, że prawdopodobną przyczyną zgonu 11 ofiar było uduszenie w wyniku zatrucia tlenkiem węgla z aspiracją pyłu węglowego do płuc. Specjaliści stwierdzili też u górników oparzenia górnych dróg oddechowych. Jedna z ofiar zmarła na skutek wykrwawienia będącego wynikiem wielonarządowych urazów wewnętrznych. Przyczyną śmierci 13. górnika, który zmarł w sobotę w szpitalu był wstrząs oparzeniowy i związane z tym zaburzenia układu krążeniowo-oddechowego.
"To wstępne wyniki sekcji zwłok, ostateczne będą dopiero po sporządzeniu protokołu przez biegłych" - zaznaczyła Zawada-Dybek.
Wszelkie okoliczności tragedii będzie wyjaśniał zespół prokuratorów, niektóre czynności będą na zlecenie prokuratury wykonywali policjanci z komendy wojewódzkiej w Katowicach. W piątek na miejscu tragedii było czterech prokuratorów, którzy dokonali wstępnych oględzin zwłok, zabezpieczyli też dokumentację kopalnianą i zapisy komputerowe dotyczące zjazdu pracowników pod ziemię i pomiarów stężeń metanu. Do badań pobrano krew rannych, zabezpieczono także ich odzież. Biegli informatycy odczytają z serwerów i przy pomocy specjalistów zinterpretują zapisy wszystkich kopalnianych czujników i urządzeń.
W ramach prowadzonego śledztwa prokuratorzy przesłuchują pierwszych świadków. Zawada-Dybek, powołując się na dobro postępowania, odmówiła podania kto konkretnie został wezwany na przesłuchanie. Jak wcześniej podawała prokuratura, w pierwszym rzędzie będą przesłuchiwani ratownicy górniczy, uczestniczący w akcji, a także wszyscy pracownicy, którzy pracowali w ścianie, przy której zapalił się metan.
"Na chwilę obecną trudno czynić ustalenia co do okoliczności, przebiegu i przyczyn katastrofy. Są to czynności zupełnie wstępne" - podkreśliła prok. Zawada-Dybek.
Prokuratura spodziewa się, że śledztwo będzie bardzo żmudne, zapewne będą też konieczne opinie biegłych. Nie wiadomo kiedy będzie możliwa wizja lokalna na miejscu katastrofy.
Katastrofę spowodował - według wstępnych ocen - zapłon metanu w wyrobisku, na razie nie wiadomo co było jego przyczyną. Choć część wyrobisk rudzkiej części kopalni "Wujek" (dawniej była to samodzielna kopalnia "Śląsk") na terenie Rudy Śląskiej podlega terytorialnie Prokuraturze Okręgowej w Gliwicach, piątkowa katastrofa miała miejsce pod katowicką dzielnicą Panewniki - dlatego śledztwo poprowadzi prokuratura z Katowic.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.