Na południu Afganistanu zginęło w czwartek pięciu amerykańskich żołnierzy - poinformował w piątek w Kabulu rzecznik wojsk USA Robert Carr.
Trzech żołnierzy poniosło śmierć w prowincji Zabul, gdy ich pojazd wjechał na minę, podłożoną przez talibów. Czwarty żołnierzy zginął w czasie potyczki z talibami. Do obu tych wydarzeń doszło w prowincji Zabul. Piąty z amerykańskich żołnierzy poległ w czasie pieszego patrolu w prowincji Nimroz, zastrzelony przez talibskiego snajpera.
W Afganistanie - łącznie z najnowszymi ofiarami - w 2009 roku zginęło już co najmniej 368 zagranicznych żołnierzy. Jest to najwyższa liczba zabitych w ciągu ośmiu lat wojny.
W końcu ubiegłego tygodnia przywódca afgańskich talibów mułła Omar zapowiedział nasilenie działań islamskich bojowników i porażkę wojsk NATO.
W Afganistanie przebywa obecnie ponad 100 tysięcy żołnierzy sił wielonarodowych. Dwie trzecie z nich to Amerykanie. Prezydent Obama zarządził wysłanie w tym roku na terytorium afgańskie dodatkowych sił w liczbie 21 tysięcy ludzi.
Dane te podał we wtorek wieczorem rektor świątyni ksiądz Olivier Ribadeau Dumas.
„Będziemy działać w celu ochrony naszych interesów gospodarczych”.
Propozycja amerykańskiego przywódcy spotkała się ze zdecydowaną krytyką.
Strona cywilna domagała się kary śmierci dla wszystkich oskarżonych.
Franciszek przestrzegł, że może ona też być zagrożeniem dla ludzkiej godności.
Dyrektor UNAIDS zauważył, że do 2029 r. liczba nowych infekcji może osiągnąć 8,7 mln.