Trzej bracia Mirosław, Krzysztof i Tomasz W. w najbliższym czasie nie będą musieli stawić się w zakładzie karnym, by rozpocząć odbywanie kary 4 lat więzienia za dokonanie tzw. linczu we Włodowie; jednemu sąd odroczył w poniedziałek wykonanie kary na pół roku, wobec pozostałych sąd odroczył decyzję.
Posiedzenie sądu w sprawie odroczenia wykonania kary wobec braci W. odbywało się za zamkniętymi drzwiami. O decyzjach podjętych na tym posiedzeniu poinformowali adwokaci braci W.
Jak powiedziała obrońca Tomasza W. mecenas Małgorzata Lubieniecka, sąd na pół roku odroczył wobec jej klienta wykonanie kary z powodu sytuacji materialnej i rodzinnej. O tym, jak jest ona zła, sąd dowiedział się z opinii kuratora środowiskowego, który na zlecenie prokuratora generalnego odwiedził niedawno rodzinę braci W. we Włodowie.
Jak tłumaczyła Lubieniecka, Tomasz zajmuje się dwójką braci (współoskarżeni ws. linczu), żoną, dwójką swoich dzieci, dziadkami oraz przyrodnim bratem. "(Ten brat) jest przysposobiony. Jest w domu dziecka i (Tomasz) też się nim zajmuje, zabiera go na weekendy. Matka jest chora, nie jest w stanie żadnego z nich ani utrzymywać, ani pomagać. (...) Opinia kuratora środowiskowego była decydująca, bo poparła argumenty, które myśmy podnosili we wniosku" - powiedziała mecenas.
"Tomasz W. jest jedynym żywicielem rodziny i na jego utrzymaniu wszyscy pozostają, zatem umieszczenie go w zakładzie karnym pozbawiłoby (rodzinę) środków do życia" - podkreśliła adwokat. Przyznała ona, że jeżeli przez najbliższych sześć miesięcy prezydent Lech Kaczyński nie podejmie decyzji o ułaskawieniu jej klienta, "wówczas z całą pewnością złożymy wnioski o ponowne odroczenie wykonania kary, jeśli sytuacja rodzinna, materialna i zdrowotna skazanego nie ulegnie zmianie".
Obrońca Mirosława i Krzysztofa W. mecenas Piotr Afeltowicz powiedział, że sąd nie zdecydował o odroczeniu kary wobec tych braci z powodu braku odpowiedniej dokumentacji medycznej. Adwokat przyznał, że Krzysztof od lat cierpi na padaczkę, często ma ataki, zaś Mirosław we wrześniu uległ poważnemu wypadkowi w pracy, doznał urazu prawej ręki, który skutkuje powikłaniami i w związku z tym "czeka go w najbliższym czasie zabieg operacyjny, chirurgiczny dość poważny".
"Sąd merytorycznej decyzji nie podjął, zadecydował, że aby mieć podstawy do podjęcia decyzji, czy zasługują oni na dobrodziejstwo odroczenia wykonania kary, musi zasięgnąć wiedzy specjalistów medyków i dlatego w dniu dzisiejszym sąd nie wydał postanowienia w tym przedmiocie. Skierował sprawę do biegłych neurologa i chirurga, którzy będą się mogli wypowiedzieć, czy w obecnym stanie zdrowia Krzysztof i Mirosław mogą odbywać karę pozbawienia wolności" - powiedział Piotr Afeltowicz.
Żaden z braci W. nie stawił się w poniedziałek w sądzie. Mec. Lubieniecka powiedziała, że stało się tak ze względów finansowych. "Przyjazd do Olsztyna i z powrotem wiąże się z dużymi kosztami, poza tym z wyjęciem jednego dnia pracy, który ma znaczenie dla ich utrzymania" - powiedziała.
Bracia W. mieli zacząć odbywanie kary pod koniec września (wezwanie do więzienia wysłał im sąd), ale nie stawili się. Ich adwokaci informowali wówczas PAP, że powodem niestawiennictwa był fakt, że bracia W. czekali na decyzję sądu ws. wstrzymania wykonania im kary. Obrońcy przyznawali wówczas, że prosząc sąd o wstrzymanie kary argumentowali, że skazani są w złej sytuacji materialnej. Dodali też, że bracia W. utrzymują swoje rodziny, a Mirosław W. niedawno uległ poważnemu wypadkowi.
Skazani w sprawie linczu poprosili prezydenta RP o zastosowanie wobec nich prawa łaski. Dwaj z nich - Mirosław i Krzysztof - skierowali wniosek bezpośrednio do Kancelarii Prezydenta, Tomasz zrobił to za pośrednictwem olsztyńskiego sądu okręgowego. Niezależnie od ich wniosków w połowie września Kancelaria Prezydenta poinformowała, że procedura ułaskawienia braci W. została wszczęta "z urzędu".
Mecenas Lubieniecka powiedziała w poniedziałek PAP, że w związku z tymi działaniami akta sprawy zostały już wysłane do Prokuratora Generalnego, który następnie prześle je do Kancelarii Prezydenta. Właśnie w związku z tym w ostatnim czasie we Włodowie był kurator, który badał sytuację środowiskową skazanych i ich rodzin. Odpis tej opinii otrzymał też olsztyński sąd i posiłkował się nią podczas poniedziałkowego posiedzenia.
Adwokaci przyznali, że ani oni, ani sąd nie wiedzą dokładnie, gdzie w tej chwili są akta sprawy (czy jeszcze w ministerstwie, czy już w Kancelarii Prezydenta) ani kiedy - w związku z sytuacją polityczną w ministerstwie sprawiedliwości po zdymisjonowaniu ministra Andrzeja Czumy - może zostać wydana opinia dotycząca ewentualnego ułaskawienia braci W.
Niezależnie od działań zmierzających do ułaskawienia braci W. ich obrońcy poinformowali PAP, że we wtorek wyślą do Sądu Apelacyjnego w Białymstoku wniosek o kasację wyroku.
Bracia Tomasz, Mirosław i Krzysztof W. w czerwcu zostali prawomocnie skazani za to, że 1 lipca 2005 zlinczowali we wsi Włodowo na Warmii recydywistę Józefa C. Mężczyźni oraz ich sąsiedzi w rozmowach z mediami i przed sądem przez kilka lat utrzymywali, że bracia zabili C., ponieważ ten im zagrażał (miał m.in. biegać po wsi z maczetą), ale Sąd Apelacyjny w Białymstoku uznał, że te tłumaczenia nie znajdują odzwierciedlenia w aktach sprawy. Podczas tej rozprawy inną wersję zdarzeń forsowała żona Tomasza W., której za składanie fałszywych zeznań w czwartek mają być postawione zarzuty.
Sąd apelacyjny potwierdził jednak, że w dniu linczu policja nie zareagowała właściwie na prośby mieszkańców Włodowa o interwencję i nie wysłała na czas radiowozu - odpowiedzialni za to dwaj funkcjonariusze zostali prawomocnie skazani na kary więzienia w zawieszeniu.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.