Prokuratura Regionalna w Krakowie, która prowadzi śledztwo w sprawie podszywania się pod sędziego Wojciecha Łączewskiego, wyłączyła część materiałów i wszczęła nowe śledztwo ws. możliwości złożenia przez sędziego fałszywego zawiadomienia i fałszywych zeznań.
Informacje uzyskane przez PAP z wiarygodnego źródła potwierdził we wtorek naczelnik wydziału organizacyjno-sądowego PR w Krakowie prok. Zbigniew Gabryś. "Rzeczywiście mogę potwierdzić informacje, że doszło do rozdzielenia śledztw. Z materiałów dotyczących włamania na konto i podszywania się pod pana sędziego Wojciecha Łączewskiego wyłączono materiały dotyczące możliwości złożenia zawiadomienia o przestępstwie, którego nie popełniono, oraz złożenia fałszywych zeznań w tym śledztwie" - powiedział prok. Gabryś.
Jak poinformował prok. Gabryś, śledztwo toczy się "w sprawie", a nie przeciwko i nikomu zarzutów jeszcze nie postawiono. Do jego wszczęcia przyczyniły się wyniki uzyskanych przez prokuraturę ekspertyz. Prokuratura nie udziela bliższych informacji w tej sprawie.
Prok. Gabryś poinformował również, że materiały dotyczące tego śledztwa pozostają w Prokuraturze Regionalnej w Krakowie, ale nie jest to decyzja ostateczna.
Media podawały na początku roku, że Łączewski miał oferować w internecie pomoc osobie podszywającej się pod znanego dziennikarza w działaniach przeciw obecnemu rządowi. Jedna z gazet opublikowała rozmowy, jakie sędzia miał prowadzić w sieci pod nazwiskiem "Marek Matusiak" z internautą, który podszył się pod Tomasza Lisa. Sędzia miał się także zjawić na spotkaniu z tym internautą. O podszywaniu się pod jego osobę powiadomił prokuraturę sam sędzia.
Śledztwo ws. podszywania się pod sędziego Wojciecha Łączewskiego, który miał w internecie uzgadniać taktykę działań przeciw rządowi PiS z osobą podającą się za dziennikarza, prowadziła początkowo Prokuratura Okręgowa w Warszawie, potem, po decyzji Prokuratury Krajowej - sprawę przeniesiono do Prokuratury Okręgowej w Legnicy, a pod koniec września trafiła ona do Prokuratury Regionalnej w Krakowie.
Pod koniec października media podały, że biegli wykluczyli możliwość włamania do komputera, tabletu i telefonu komórkowego sędziego. Informacji tej nie potwierdziła wtedy prokuratura. "Jedyna informacja, jaką mogę przekazać, to że prokurator prowadzący to śledztwo nikomu nie przekazywał wiedzy na temat zawartości opinii, która jest wydana w sprawie. To co się ukazało w mediach, to jest coś, co jest poza naszą kontrolą" - ocenił wówczas w rozmowie z PAP rzecznik PR Włodzimierz Krzywicki. Rzecznik przypomniał, że w Prokuraturze Okręgowej w Łodzi toczy się postępowanie na temat nielegalnego ujawniania informacji z tego śledztwa.
Poinformował także, że Prokuratura Regionalna w Krakowie zwróciła się o pomoc prawną do USA, dotyczącą wpisów na Twitterze. Potwierdził również, że śledczy otrzymali już opinię biegłego informatyka, który badał sprzęt informatyczny sędziego Łączewskiego po kątem ewentualnego włamania się i "kradzieży tożsamości", ale nie ujawnia jej treści. "Opinia wpłynęła, jest przedmiotem analizy i dalszych czynności dowodowych w tej sprawie" - zaznaczył Krzywicki.
Według ówczesnych informacji mediów takie ustalenie biegłych informatyków pracujących dla prokuratury może oznaczać, iż sędzia Łączewski mijał się z prawdą twierdząc, iż włamano się do jego komputera. Z ujawnianej wówczas analizy informatyków, wynikałoby, że w sprzęcie sędziego Łączewskiego nie było szpiegowskiego oprogramowania, które mogłoby posłużyć do włamania i rozsyłania w jego imieniu wiadomości na portalu internetowym, zaś zdjęcie, tzw. selfie, które sędzia wysłał do swojego rozmówcy (przepraszając, że jest na nim w rozciągniętej koszulce), zostało zrobione jego telefonem. Poprzez tzw. chmurę, umożliwiającą automatyczne przesyłanie plików i zapisywanie ich zdalnie na innych urządzeniach, miało się znaleźć w innych komputerach Łączewskiego i w jego tablecie.
Była to kolejna opinia biegłych, którzy kilka razy przebadali komputer stacjonarny, laptop, tablet i telefon sędziego, który po ujawnieniu tej sprawy sam zwrócił się o śledztwo - podawały media.
Czynności wyjaśniające w sprawie sędziego Wojciecha Łączewskiego prowadzi też rzecznik dyscyplinarny sędziów sądów powszechnych przy Krajowej Radzie Sądownictwa. O zbadanie sprawy zwróciła się do rzecznika KRS oraz prezes Sądu Okręgowego w Warszawie.
Sędzia Łączewski w marcu ub.r. przewodniczył składowi Sądu Rejonowego Warszawa-Śródmieście (skład ten skazał na kary więzienia Mariusza Kamińskiego i b. członków kierownictwa CBA, ułaskawił ich później prezydent Andrzej Duda). Obecnie orzeka w wydziale cywilnym tego sądu.
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.