Dwaj świadkowie potwierdzili we wtorek przed gdańskim sądem, że niemiecki przedsiębiorca Hans G. groził podwładnym i znieważał ich. Zeznawali w procesie ws. mowy nienawiści, którą miał kierować biznesmen wobec swojej polskiej pracownicy.
Proces cywilny o naruszenie dóbr osobistych przeciwko niemieckiemu przedsiębiorcy, współwłaścicielowi firmy Pos System z Kosakowa (Pomorskie), wytoczyła b. pracownica tej spółki Natalia Nitek. Powódka zarządzała projektami w firmie Hansa G. od czerwca 2015 r. do stycznia 2016 r. Proces w tej sprawie rozpoczął się przed Sądem Okręgowym w Gdańsku pod koniec stycznia.
"Hans G. prześladował w otwarty sposób Natalię, to było systematyczne. Bardzo to przeżywała, chudła w oczach. Opowiadała mi, że jej szef jest porywczą osobą, jak coś mu się nie podobało, to wyganiał wszystkich i rzucał przedmiotami. Krzyczał, że pozabija wszystkich Polaków, postawi ich pod mur i powystrzela, mówił o nich, że to są same darmozjady, a prowadzi firmę w Polsce tylko dlatego, że Polacy są tanią siłą roboczą" - mówił przed sądem 28-letni Sebastian B., który przez kilka lat był partnerem życiowym powódki.
Świadek dodał, że gnębienie psychiczne spotęgowało się, kiedy Hans G. dowiedział się, że Nitek jest członkinią Prawa i Sprawiedliwości i kandyduje z listy tej partii do Sejmu.
Sebastian B. nie znał osobiście Hansa G., a wszystkie relacje o niemieckim biznesmenie czerpał od Nitek. Świadek przyznał, że namówił ją w pewnym momencie, żeby zaczęła robić notatki z rozmów ze swoim szefem i je nagrywać.
Drugi świadek - 49-letni Ireneusz K. - mówił, że o Hansie G. usłyszał po raz pierwszy od Nitek w grudniu 2015 r. podczas spotkania po zakończonej kampanii wyborczej do parlamentu. Mężczyzna jako grafik komputerowy przygotował powódce spot wyborczy.
"Powódka opowiadała, że jej szef wygłasza groźby kierowane do niej i Polaków. Mówił, że w pierwszej kolejności zastrzeli Natalię, bo jest polską patriotką. Bardzo mnie to wzburzyło, bo prywatnie interesuję się tematem nazizmu" - powiedział świadek.
W marcu 2016 r. Telewizja Republika wyemitowała program, w którym Nitek zaprezentowała zarejestrowane z ukrycia nagrania, ilustrujące znieważanie jej na tle m.in. narodowościowym przez pracodawcę Hansa G. Niemiecki przedsiębiorca mówi m.in. "nienawidzę Polaków; nie to, że ich nie lubię, nienawidzę ich. Oni wszyscy są cwelami i idiotami. Lepiej jest w Afryce. Jesteście gównem". "Tak, jestem! Jestem hitlerowcem! To wina tego kraju (Polski - PAP), że taki jestem" - miał mówić biznesmen. "Zabiłbym wszystkich Polaków. Nie miałbym z tym problemu" - słychać też na nagraniu.
Kolejna rozprawa w procesie odbędzie się 28 kwietnia - na ten termin wezwano sześcioro świadków, w tym dziennikarkę Ewę Stankiewicz, autorkę programu w Telewizji Republika, poświęconego historii Nitek i jej pracodawcy.
Powódka domaga się przeprosin od Hansa G. oraz zadośćuczynienia w wysokości 150 tys. zł, które chce przekazać na powstające w Wejherowie (Pomorskie) Muzeum Piaśnickie.
Podczas pierwszej rozprawy Nitek mówiła dziennikarzom, że Hans G. dyskryminował ją ze względu na jej "poglądy polityczne i narodowość". "Hans G. używał wobec mnie sformułowań karygodnych, które godzą w moją godność jako Polki, osoby, która jest patriotką, i osoby, która działa też politycznie" - tłumaczyła powódka, która jest pełnomocnikiem Prawa i Sprawiedliwości Sopot Południe. Dodała, że jej były pracodawca często wyrażał się obraźliwie o polskich obywatelach. "Hans G. bardzo wręcz lubił w swoich codziennych rozmowach posługiwać się różnymi zwrotami dotyczącymi Polaków" - zaznaczyła.
Pełnomocnik pozwanego Piotr Malach przyznał na pierwszej rozprawie, że Hans G. wypowiedział słowa o chęci rozstrzelania Polaków. "Postawienie Polaków pod ścianą - to było oczywiście sformułowanie, które może być oburzające, tego nikt nie kwestionuje. (...) Mój klient wypowiedział te słowa jednak w stanie, kiedy tego dnia bardzo dużo zwaliło mu się na głowę z uwagi na działalność powódki i dostawców. Nie było jego zamiarem obrażenie Polaków. Mój klient wyraził już skruchę wobec pracowników spółki. To nie są jego poglądy, mieszka w Polsce od kilkunastu lat; ma tu firmę, dziecko" - argumentował Malach.
Pozew wzajemny złożył też w sądzie pełnomocnik Hansa G., argumentujący, że nagranie wyemitowane w telewizji było prywatną rozmową, zarejestrowaną w sposób nielegalny oraz zmodyfikowaną, co narusza dobra osobiste przedsiębiorcy. W pozwie wzajemnym Hans G. żąda od swojej b. pracownicy przeprosin i wpłaty 10 tys. zł na konto Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.
Sprawą niemieckiego przedsiębiorcy zajmuje się także Prokuratura Rejonowa Gdańsk-Śródmieście, która odpowiada za prowadzenie postępowań związanych z tego typu przestępczością. Gdańska prokuratura przejęła śledztwo od Prokuratury Rejonowej w Pucku, która w marcu ub.r. wszczęła postępowanie z urzędu - na podstawie doniesień medialnych.
Śledztwo dotyczy publicznego propagowania ustroju faszystowskiego lub innego totalitarnego ustroju państwa lub nawoływania do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych. Z kolei art. 257 jest związany z publicznym znieważaniem grupy ludności lub pojedynczych osób z powodu ich przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, wyznaniowej. Popełnienie drugiego z przestępstw - surowiej karanego niż pierwsze - może się wiązać z karą do trzech lat więzienia.
W ubiegłym roku w ramach śledztwa Hansowi G. zostało postawionych siedem zarzutów związanych ze znieważeniem pracowników.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.