Hamada to tak naprawdę olbrzymi skalny płaskowyż leżący na wysokości 500-600 m n.p.m. Po tej otwartej przestrzeni, martwej i skalistej, praktycznie nieustannie przetaczają się niczym nie zatrzymywane masy powietrza pędzone przez wiatr z zawrotną prędkością. Szaleją sztormy i huragany.
Na szlaku... 14 - 19 dzień wyprawy. 18 - 23 listopada. Znowu utknęliśmy. Nie mogliśmy wyjechać z Ghadamesu. A to kierowca, który zapomniał telefonu satelitarnego, przymuszany przez nas, potrzebuje jeszcze dnia, żeby naprawić swoje gapiostwo. A to publiczna telewizja libijska chce jeszcze z rana skręcić z nami materiał. A to starszyzna komendy hufca z Benghazi rozpętuje wieczorem taką imprezę w schronisku młodzieżowym, że nie dosyć, że wyciągają nas z łóżek o godzinie 23.00, to jeszcze przy plemiennych dźwiękach tabli (tamburynów) oraz szalonym pisku zamary (piszczałki libijskiej) zapraszają nas do tańca kaska (radosnego tańca zwycięstwa wojowników) i proszą, żebyśmy ze Zbyszkiem zaprezentowali jakiś tradycyjny polski taniec lub pieśń?! Śpiewamy: „Sto lat” i bawimy się bez kropli alkoholu do 3 nad ranem z dwudziestoma leciwie wyglądającymi marabutami – harcerzami z Benghazi.
W końcu świeżutko ogoleni, bo zaliczamy jeszcze odwiedziny u miejscowego golibrody, wyekwipowani wyruszamy w drogę. Założenie jest takie, żeby spędzić maksymalnie 12 dni na pustyni.
Jak przeżyć 12 dni na pustyni, jadąc rowerem?
Najważniejsze na początek. Woda i jedzenie. Robimy następujące zakupy:
Jeśli chodzi o ekwipunek wyprawowy, to uszczuplamy go trochę po informacji, że Fadel etapy pustynne odpuszcza. Rzeczy Fadela i niepotrzebne na etap pustynny wkładamy do samochodu. Mamy zatem świetne, lekkie i bardzo przestronne namioty Tatonki, lekkie śpiwory firmy Husky, bardzo funkcjonalne saki na wodę firmy MSR (łącznie 6 szt. po 10 litrów), kuchenkę na paliwo płynne i filtr do wody tej samej firmy. Zabieramy czołówki, GPS-a, kompas kciukowy, mapnik na kierownicę, komplet map, aparat, wszędobylską kamerę do ujęć dynamicznych firmy PlayExtreme, odtwarzacz MP3 z dyktafonem i słuchawkami, netbooka, kubko-menażki Tatonki, widelco-łyżki, dwa noże, folie NRC, kronikę wyprawy, biblię Nowakową, pieczątkę wyprawy, niedziałający terminal łączności satelitarnej (liczymy, że uda się go nam naprawić), plandekę brezentową 3 na 2 metry, rowerowy zestaw naprawczy przygotowany przez firmę Brennabor.
Jeśli zaś chodzi o zestaw ubraniowy, to mój osobisty wygląda następująco: 2 pary majtek i T-shirtów bawełnianych, dwie pary majtek z wszytą poduszką firmy Nowatex. Zabieram również odzież antybakteryjną tej samej firmy, która zaskakująco nie przechodzi żadnym zapachem, czyli koszulkę „potówkę” (biały ażurowy T-shirt), 4 koszulki z krótkim rękawem i długim w wersji letniej i zimowej, długie obcisłe spodnie i kurtką z windstoperem i logo wyprawy, spersonalizowane polo z reklamami sponsorów, dwie pary skarpet.
Wiatry sieką wściekle, jedziemy przez olbrzymie „żużlowisko” W sakwach wiozę także dwie ciepłe pary skarpet, czapkę z daszkiem z „nakarczkiem”, buff (bezszwowy walec z materiału – czapka, chustka, szalik), okulary przeciwsłoneczne, spodnie z odpinanymi nogawkami, cieplutki polar firmy Bergson ze stójką, kurtkę wiatro- i wodoszczelną, obcisłe spodnie kolarki z długimi nogawkami, mały ręcznik z mikrofibry, krótkie stuptuty oraz goreteksowe buty z vibramową podeszwą i dokręconymi blokami SPD firmy Shimano.
Po zważeniu ciężar rowerów prezentuje się następująco: rower soute – 16,4 kg (w tym nóżka, ciężkie i niezawodne opony Nobby Nic firmy Schwalbe, torba podsiodłowa, pompka, licznik, bidon firmy Vitargo i bagażnik), bagaż na rowerze w dwóch sakwach - 18,4 kg, przyczepka firmy Extrawheel wraz z dwoma sakwami w wersji Dry lub z Cordury – 15,6 kg.
Wjeżdżamy w Hamadę, hamada wjeżdża w nas
Wiatry sieką wściekle, jedziemy przez olbrzymie „żużlowisko”. Wszędzie połacie żwiru, trzeszczącego, chrzęszczącego. Jest ciężko. Olbrzymie, chrupiące, kamienne rżysko iskrzące się w prażącym słońcu. Łańcuchy zaczynają trzeszczeć, łożyska skrzypieć. Każdy na swoim „Brenaborze”, pochylony nad kierownicą stalowego buldożera na potężnych bieżnikach, drąży korytarze w tym przestworze bez końca.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.