Co najmniej 11 osób zginęło, a 137 ucierpiało w następstwie gwałtownej wichury i ulewy, które rozpętały się w Moskwie i w okolicach w poniedziałek po południu - poinformowały wieczorem stołeczne służby ds. sytuacji nadzwyczajnych.
"Dotychczas pomocy medycznej trzeba było udzielić 137 osobom. Nie są to dane ostateczne" - powiedziało źródło cytowane przez agencję TASS.
Według mediów, ludzie zginęli przede wszystkim pod padającymi drzewami i fragmentami zerwanych konstrukcji.
Wichura, która pojawiła się w rejonie Moskwy wczesnym popołudniem, przyniosła silne opady deszczu. Wiatr wyrywał i łamał drzewa, zrywał dachy i szyldy i spowodował zakłócenia w ruchu metra i kolei podmiejskiej.
Wystąpiły problemy w kursowaniu kolei dojazdowej na lotnisko Wnukowo. Jak podała TV Rossija 24, powalone drzewa utrudniły również wyjazd z podmoskiewskiej rezydencji premiera Dmitrija Miedwiediewa.
Huragan zakłócił też pracę moskiewskich lotnisk; odwołano 13 lotów - wszystkie z lotniska Domodiedowo, a 29 odroczono, z czego 16 na tymże lotnisku, a 13 z lotniska Szeremietiewo. Porywy wiatru sięgały 22 metrów na sekundę.
Media piszą o znacznie większych niż zazwyczaj korkach na ulicach stolicy Rosji.
Meteorolodzy przewidują, że w centralnej części Rosji i na Powołżu ulewy z gradem i porywistym wiatrem utrzymają się jeszcze przez dwa dni.
W sobotę rebelianci M23 przejęli kontrolę nad miastem Masisi w prowincji Kivu Północne.
W tle konflikty zbrojne oraz kwestie symboli religijnych i hidżabów.
Sytuacja bezpieczeństwa na Haiti systematycznie pogarsza się od kilku lat.
W tym roku przypada 1700. rocznica pierwszego soboru ekumenicznego w Nicei.
Scholz skrytykował propozycję zwiększenia wydatków na obronność do 3,5 proc. PKB.