Mówiono, by nie oceniać, historia nas oceni. Dziś to nie historia, ale osoby wkraczające w kompetencje historyków próbują ocenić stan wojenny. Ważne, byśmy go nie zapomnieli - mówi abp Józef Życiński w rozmowie z KAI.
13 grudnia przypada 28. rocznica wprowadzenia stanu wojennego.
Czy sprawa stanu wojennego jest dziś nadal kwestią moralną?
- Jest, i dzięki Bogu, że jest. Ważne, byśmy stanu wojennego nie zapomnieli. Wtedy dokonały się rzeczy straszne. Popatrzmy na internowanych, których wtedy pozamykano. Przecież to były czołowe postaci polskiej kultury i sceny politycznej. Myślałem sobie kiedyś, że jak się zaprosi kogoś do dialogu, a potem się go zamknie, to jest wypisz-wymaluj reakcja stalinowskich władz przy procesie szesnastu. Oni wtedy zaprosili polskich przywódców do Moskwy, a potem ich pozamykali. A tu dzielne grono dzierżyniaków demonstruje, że w 1981 roku potrafią zachować ten sam styl. I kogo internowali? Bartoszewski, zamknięty najpierw przez hitlerowców w Oświęcimiu, potem przez władze stalinowskie w wolnej Polsce, trafił znów na listę osób niepraworządnych. Dopiero reakcja władz Izraela doprowadziła do jego uwolnienia. Podobnych nazwisk można by przytaczać wiele. A przecież ktoś, kto przygotowywał listę, mógł mieć odrobinę wyczucia, że uczciwy Mazowiecki na pewno nie będzie terrorystą, i że Bartoszewski jest niemniej groźny dla władz w internowaniu, jak i poza nim. To żenujące, że nie znalazł się żaden sprawiedliwy w partyjnej Sodomie.
Wyliczanie dziś zasług partii, która rzekomo dialogicznie siadała od razu do Okrągłego Stołu, miałoby swe podstawy, gdyby wcześniej nie było internowań. Tym, którzy sławią otwartość i dialogiczność partii, można by odpowiedzieć: przyznalibyśmy wam rację, gdyby Okrągły Stół zrobiono w 1981 roku.
Czy osoby odpowiedzialne za wprowadzenie stanu wojennego powinni zostać rozliczone?
- Jaką formę rozliczeń stosować do ludzi, którzy ledwo nogami włóczą? To jest zasadnicza rzecz. Ważne, by nie opuszczały nas oceny etyczne sytuacji, wartościowanie naszych sumień. Nie sądzę, by w Polsce była jakaś reprezentatywna grupa ludzi, której marzeniem jest pozamykanie członków WRON. W stosunku do WRON zawsze zresztą mieliśmy postawę, w której ironia wygrywała z nienawiścią, a subtelności ukazujące szkodliwość tego typu instytucji bardziej nas pociągały niż dążenie do tego, by ich członków spotkało jakieś nieszczęście. Pamiętam, jak ktoś kiedyś śpiewał w obecności mojej i Tischnera: „będą tańczyć wśród zgliszczy Gwiazda, Jurczyk i Michnik wokół trumny Siwaka Albina”. Tischner mu powiedział wtedy – nie rób z siebie takiego bohatera i przy trumnach nie tańcz.
Ostatnia publikacja IPN opiera się na dokumentach, wedle których gen. Jaruzelski miał prosić o pomoc wojskową ZSRR. Czy to rzuca nowe światło na jego postać?
- Ja tych dokumentów nie widziałem, nie czuję się więc kompetentny, by stosować logikę zerojedynkową: zdrajca lub bohater. Mogę tylko powiedzieć, że z gen. Jaruzelskim przez długi czas wymienialiśmy listy. Przysłał mi w jednym przypadku pięćdziesięciokilkustronicowy tekst dowodzący, że musiał tak zrobić, jak zrobił. Po tym tekście napisałem mu: „Panie generale, nie ma sensu powtarzać w kółko tak długich tekstów. Jeśli przysyła pan list, licząc na moją radę, to radziłbym panu przygotować osobistą dokumentację na spotkanie z najwyższym sędzią”. Na to on odpisał: „Tak, tylko takiej postawy nie można sobie narzucić, do tego trzeba dojrzeć”. I od tej pory nie przysyła mi już listów.
Uczestnikom tamtych wydarzeń łatwo ocenić intencje władzy, ale gdy dziś młodzi słyszą, że gen. Jaruzelski chciał ratować naród, co mogą myśleć?
- Gdybym chciał przypisać jako intencję pierwszorzędną ratowanie narodu, to zauważyłbym, że powinno być dużo więcej szacunku w traktowaniu tego narodu. Tymczasem w stosunku do ludzi, od Mazowieckiego po bojkotujących telewizję artystów, każdy poczynając od Jerzego Urbana po kogoś, kto tylko miał jakieś krzesło w KC, demonstrował wielką arogancję. Obrońcy mają trochę inny etos niż ci, którzy odnosili się z taką arogancją do społeczeństwa.
"Franciszek jest przytomny, ale bardziej cierpiał niż poprzedniego dnia."
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.