Po starych nowych czasach nadchodzą kolejne nowe ze swoimi wyzwaniami. Z czym ku nim wychodzimy?
Przygotowując się do sobotniego spotkania Ruchu Światło-Życie przeglądałem stare notatki. Wśród nich zapis rekolekcji, jakie w 1990 roku prowadził w Nieszawie ksiądz Marian Rusecki. „W górach są alpiniści. Oni przecierają nowe szlaki. Są też turyści chodzący po ścieżkach już wydeptanych. Pierwsi schodzą na dół przemienieni, drudzy opaleni.” Wspomnienia bywają jak pierwszy kamień lawiny. Tak było i tym razem.
Jedliśmy kolację. Młodzi księża i stary proboszcz. Patrzył na nas jak wytrawny smakosz na dobrze przygotowany obiad. Nie pożerał… Z zachwytem. „Wy idziecie tam, gdzie jeszcze nikt nie był – powiedział w pewnym momencie – i macie odwagę przecierać nowe szlaki. Dlatego jestem z was dumny.”
Mający odwagę alpinista. Kłania się zawołanie utworzonej przez Sługę Bożego księdza Franciszka Blachnickiego Krucjaty Wyzwolenia Człowieka. Dziś mało kto pamięta, że oprócz niej stworzył na emigracji Chrześcijańską Służbę Wyzwolenia Narodów. Zatem „Nie lękajcie się!” Słowa zapożyczone z Ewangelii i pierwszej homilii świętego Jana Pawła II. W ubiegłym roku, w październiku, były najczęściej powtarzanymi przez włoskie media.
Komu zależy, by człowiek żył w strachu? „Oderint, dum metuant” – niech mnie nienawidzą, byle słuchali. Kaligula, jeden z tyranów starożytnego Rzymu. Lęk chcą wzbudzić despoci i zbrodniarze. Wówczas łatwiej zapanować nad człowiekiem, rządzić nim. Wiedział o tym Ksiądz Blachnicki. Dlatego chciał wychować ludzi wolnych. Także od lęku. Herbert przy okazji nisko w pas się kłania. „Idź wyprostowany. Wśród tych, co na kolanach. Wśród obróconych plecami i obalonych w proch.”
Umierający Sługa Boży Kardynał Stefan Wyszyński nie zostawił testamentu. „Przyjdą nowe czasy i nowe wyzwania” – miał powiedzieć krótko przed śmiercią do biskupów. Więc po starych nowych czasach nadchodzą kolejne nowe ze swoimi wyzwaniami. Z czym ku nim wychodzimy?
Spróbujmy z mętnego potoku wydarzeń ostatnich dni wyłowić perełki.
Na Lampedusie w ubiegłym tygodniu poświęcono Bramę Miłosierdzia. Ufundowana przez włoskie służby (lekarze, celnicy, marynarze, miejscowa ludność). Zwrócona ku morzu ma być dla przybywających znakiem nadziei. Nie tylko dla płynących. Także dla żyjących w głębi afrykańskiego lądu. Zmagających się z wojną, głodem, cierpieniem. Jak wynika z opublikowanego we wtorek raportu włoskiej Caritas i Wspólnoty Sant’Egidio w samej tylko Etiopii przebywa w obozach prawie sześćset tysięcy uchodźców. Brakuje wszystkiego. Stąd inicjatywa kolejnego korytarza humanitarnego.
Wiem, znów się powtarzam. Temat nie na czasie, a sondaże mówią to, co mówią. Wbrew wszystkiemu trzeba stawiać pytanie o to komu zależy, byśmy się bali (żartowałem w ubiegłym tygodniu, że powinienem trafić na wiadomą listę, bo za przyczyną przodków po kądzieli w moich żyłach również płynie obca krew) i dlaczego im na tym zależy. I trzeba – także wbrew wszystkiemu – stawiać pytanie o nowe wyzwania, jakie bez lęku w nowych czasach jako chrześcijanie mamy podjąć. I jak mamy je podjąć.
Urzekające zdjęcia pojawiły się dziś rano w sieci. Z wczorajszej audiencji na Placu świętego Piotra. Uczestniczyli w niej, wraz ze swoim rektorem, nowo wyświęceni księża z archidiecezji gnieźnieńskiej. Franciszek poprosił ich i błogosławieństwo. (Oburzonym przypominam: neoprezbiter na pierwsze tygodnie posługi ma przywilej udzielania błogosławieństwa papieskiego.) Wzruszający moment. Zdjęcie poniżej więcej powie niż ubogie słowa komentatora.
Wczoraj @Pontifex_pl ucałował dłonie neoprezbiterów @prymasowska i poprosił o błogosławieństwo.Taka lekcja na Chrystusa Wieczystego Kapłana! pic.twitter.com/GR8XyY6XE2
— Przemek Kwiatkowski (@przemokwiatkow1) 8 czerwca 2017
Ale nie o wzruszenia i tanie emocje chodzi. To zdjęcie w pewien sposób odpowiada na postawione wyżej pytania. Jak podjąć nowe wyzwania? „Błogosławcie tych, którzy was prześladują. Błogosławcie a nie złorzeczcie” (Rz 12,14). Jedyną możliwą odpowiedzią (niektórzy powiedzą naiwność), jaką dają chrześcijanie, jest błogosławieństwo. Nie hejt, nie złorzeczenia, nie przekleństwo, ale błogosławieństwo. Człowiek żyjący w lęku będzie przeklinał i słuchał. Wolny swoim błogosławieństwem ugór zamieni w żyzną glebę. Wróci być może poraniony i zmęczony. Ale wróci także przemieniony. Dlatego „Błogosławcie!”
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.