Zamiast organizować krucjaty w obronie karpi, może lepiej zatroszczyć się o ludzi, którzy w czasie tych z natury rodzinnych świąt, potrzebują pomocy?
- Karpia poproszę
- A wiadro pan ma?
- Nie
- To karpia pan nie dostanie
Wkrótce ta scenka może stać się rzeczywistością. Mało tego, wkrótce może się okazać, że w ogóle znikną przed świętami ze sklepów żywe ryby. Ekolodzy walczą bowiem o prawa karpi, które Polacy masowo kupują na Wigilię. Chcą tym samym zniechęcić Polaków do handlu żywymi rybami.
Znowelizowana ustawa o ochronie zwierząt im w tym pomaga. Gwarantuje rybom takie same prawa jak innym kręgowcom. I dobrze, ryba też stworzenie Boże…
Karp, choć jego przeznaczeniem jest świąteczny stół, nie zasługuje na to, żeby skazywać go na zbędne katusze. Faktem jest, że tak czy inaczej, „marny” jego los.
Ostatnio główny lekarz weterynarii wydał specjalny komunikat, w którym precyzuje zasady zabijania karpi w punktach sprzedaży detalicznej, a także określa w warunki, w jakich karp powinien być transportowany ze sklepu do domu. I tak na przykład zaleca, by karpia uśmiercały osoby, które ukończyły 18 lat i mają przynajmniej wykształcenie zasadnicze zawodowe. Zabijanie karpi powinno się odbywać „za parawanem, przenośną ścianką lub innym elementem konstrukcji sklepu, tak aby uśmiercanie nie odbywało się przy udziale dzieci lub w ich obecności” – czytamy w komunikacie.
Jeżeli chcemy żywego karpia wziąć do domu, musimy być przygotowani na to, że nie dostaniemy go, jeśli nie posiadamy odpowiedniego pojemnika do jego transportu. „W razie sprzedaży żywych ryb, sposób ich pakowania musi uwzględniać dobrostan zwierząt oraz wykluczać narażanie ich na niepotrzebne cierpienie” – napisał Główny Lekarz Weterynarii.
Skąd właściwie wziął się ten – jak mówią niektórzy – barbarzyński zwyczaj kupowania żywego karpia? Hodowla ryb na – powiedzmy – przemysłową skalę rozwinęła się już w średniowieczu. Wynikało to stąd, że w ciągu roku przypadało prawie 50 proc. dni postnych. Poszczono nie tylko w Wielkim Poście, ale także w poniedziałki, środy i piątki. Dlatego ryby – także karpie – stały się podstawowym daniem wigilijnym Słowian na czele z Polakami.
Można się ze mną nie zgodzić, ale według mnie karp na wigilijnym stole smakuje zupełnie inaczej, niż w inne dni roku. Wyjątkowy jest też cały rytuał przynoszenia go do domu, trzymania w wannie i przyrządzania od A do Z. Swoją drogą, ci, którzy mimo wszystko karpia kupują, wiedzą, że musi on przynajmniej kilka dni popływać w czystej wodzie. To najzwyczajniej poprawia jego smak. Pewnie jestem nieczułym draniem, ale nigdy się z żadnym karpiem pływającym w wannie nie przyjaźniłem.
Prawdą jest, że sposób transportu karpi do sklepów, trzymanie ich w pojemnikach bez odpowiedniej ilości tlenu nie jest fair. Chociażby święty Franciszek nawoływał do szacunku wobec zwierząt i w ogóle całej przyrody. Problemy ze sprzedażą żywych karpi trzeba rozwiązać. Ale moim zdaniem zupełny zakaz sprzedaży byłby idiotyczny.
Zdumiewa mnie, jak wiele uwagi przed świętami Bożego Narodzenia poświęca się tego rodzaju „problemom”. Walka o „dobrostan” karpia urasta niemal do rangi krucjaty. Dziennikarze i ekolodzy walczą o przepisy, chociaż niewiele osób wie, jak miałoby się je egzekwować. Więcej! Zamiast spożytkować energię, której ewidentnie mają nadmiar, na jakiś sensowny cel, walczą z uporem godnym lepszej sprawy… o dobro ryby.
Zamiast organizować krucjaty w obronie karpi, może lepiej zatroszczyć się o ludzi, którzy w czasie tych z natury rodzinnych świąt, potrzebują naszej pomocy? Osobiście – ja, nieczuły morderca karpi – gorąco do tego namawiam.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem
Z dala od tłumów oblegających najbardziej znane zabytki i miejsca.
Celem ataku miał być czołowy dowódca Hezbollahu Mohammed Haidar.
Wyniki piątkowych prawyborów ogłosił w sobotę podczas Rady Krajowej PO premier Donald Tusk.