Po prawie miesięcznej rekonwalescencji po ataku ze strony szaleńca i odniesionych obrażeniach premier Włoch Silvio Berlusconi powrócił w poniedziałek do Rzymu i wznowił swe obowiązki. Po raz pierwszy zażartował również z aktu agresji, skierowanego przeciw niemu.
13 grudnia po wiecu w Mediolanie szef rządu został uderzony w twarz rzuconą przez niezrównoważonego mężczyznę ciężką miniaturką tamtejszej katedry. Miał złamaną kość nosową, wymagającą szwów ranę wargi i uszkodzone dwa zęby. Cztery dni spędził w szpitalu, a następnie wracał do zdrowia w swym domu w Arcore na północy Włoch.
Sprawca napaści na premiera został natychmiast zatrzymany i przebywa w areszcie.
Przed prywatną rzymską rezydencją Palazzo Grazioli, dokąd Berlusconi przybył w poniedziałek prosto z lotniska, czekała na niego grupa przedstawicieli młodzieżówki jego partii Lud Wolności z transparentem: "Witamy, Premierze".
Podczas rozmowy z młodymi ludźmi premier, odnosząc się do incydentu z miniaturką katedry, którą został uderzony, stwierdził: "Pamiątki straciły wartość i rzucają nimi". I zapytał: "Widzicie, że mam malutko śladów?". "Niestety muszę zrobić sobie implant zęba" - dodał.
W pierwszym dniu pracy po długiej przerwie Berlusconi spotka się z kierownictwem Ludu Wolności, a następnie z prezydentem Włoch Giorgio Napolitano.
Chiny podjęły decyzję o przedłużeniu polityki bezwizowej dla obywateli Polski do końca 2026 r.
Urząd Lotnictwa Cywilnego podaje, że każdego roku odnotowuje się blisko 200 podobnych zdarzeń.
Każda z miliona cegieł będzie symbolizować historię wysłuchanej modlitwy.