Urodzony 8 tygodni temu chłopczyk żyje dzięki temu, że... kanadyjska obrończyni życia Mary Wagner popełniła przestępstwo. Poruszający list matki maleństwa Mary Wagner przedstawiła sądowi podczas wczorajszej rozprawy. Mimo to, sędzia wydał przeciwko niej wyrok skazujący.
O sprawie informowaliśmy już wczoraj. W sierpniu sąd w Toronto uznał Mary Wagner winną tego, że 12 grudnia ubiegłego roku wbrew zakazom sądowym weszła na teren jednej z klinik aborcyjnych w Toronto. Modliła się cicho, wręczała napotkanym tam kobietom róże i proponowała rozmowę, jeśli były gotowe rozważyć rezygnację z aborcji. Sąd postanowił wstrzymać się blisko miesiąc z nałożeniem kary, by dać oskarżonej czas na zgromadzenie listów poparcia, czy raczej pozytywych opinii na jej temat. Miały one wpłynąć na wysokość kary.
Mary Wagner otrzymała 850 popierających ją listów na piśmie, 34 tysiące e-maili oraz 67 tysięcy podpisów pod petycją w jej obronie. Wiele z nich nadeszło z Polski, ale były także głosy z Japonii, Wielkiej Brytanii i Niemiec.
Najważniejszy jednak był list od matki dziecka uratowanego przez Mary tuż przed tym, jak policja zakuła ją w kajdanki. Kobieta wyznała, że będąc w siódmym tygodniu ciąży była "zrozpaczona i bezradna", zaś Mary okazała jej "tak wiele miłości". Dzięki temu ma dziś synka, urodzonego 8 tygodni temu.
- Gdybym była posłuszna prawu, to dziecko dziś by nie żyło. Gdyby to nie była sprawa życia i śmierci, nie byłoby mnie tutaj - oświadczyła przed sądem Mary Wagner.
- Nie rozumiem, dlaczego musi Pani łamać prawo, żeby dać wyraz swym przekonaniom - przyznał sędzia Rick Libman.
Mary Wagner odpowiedziała, że to nie jest kwestia jej przekonań, ale bezpośrednio zagrożonego życia. Porównała tę sytuację do próby powstrzymania przyjaciółki przed popełnieniem samobójstwa. - Jeśli naprawdę kochasz swego przyjaciela, to zrobisz wszystko, co w twojej mocy, żeby pomóc mu przejść przez chwile ciemności - stwierdziła Mary Wagner.
Nawet oskarżyciel Craig Power przyznał, że podsądna jest osobą miłą i elokwentną, niezwykle uprzejmą, o wielkim potencjale dobra. Niemniej zażądał dla niej kary 18 miesięcy więzienia.
Sędzia Libman uznał za okoliczności łagodzące pobudki, jakimi kierowała się Mary Wagner oraz szlachetne cechy jej charakteru, w tym cierpliwość okazywaną jej niepełnosprawnemu, adoptowanemu rodzeństwu (Mary ma dwanaścioro rodzeństwa, w tym pięcioro to dzieci przysposobione.) Za okoliczności obciążające uznał jej upór i premedytację w łamaniu sądowych zakazów oraz poruszenie, jakie wywołała u pacjentek i personelu aborcyjnej placówki. Ostatecznie skazał Mary na 9 miesięcy pozbawienia wolności. Zaliczył jej jednak 6-miesięczny pobyt w areszcie według przelicznika 1,5. Oznacza to, że obrończyni życia już odbyła swą zasadniczą karę. Sędzia zakazał jej też zbliżania się do kliniki i jej pracowników przez 30 miesięcy. Dodatkowo orzekł karę 50 godzin prac społecznych oraz nakaz wypłacenia 300 dolarów na fundusz "ofiar" tj. aborterki i dwóch innych pracownic kliniki.
Jak pisze goniec.net, obecny na sali podczas procesu polski ksiądz katolicki Filip Krauze, który na co dzień jest kapelanem w szpitalu onkologicznym św. Michała w Toronto, po ogłoszeniu wyroku odmówił modlitwę za nienarodzonych oraz Mary Wagner.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.