Programy oświaty seksualnej propagujące abstynencję osiągają cel, skłaniając młodzież do zwłoki w rozpoczęciu życia płciowego - orzekli naukowcy amerykańscy.
Dotychczas przeważały oceny, że programy te nie są właściwą metodą opóźniania aktywności seksualnej nastolatków, prowadzącej do pozamałżeńskich ciąż, wzrostu liczby aborcji i chorób wenerycznych. Po okresie spadku tych zjawisk ostatnio znowu zarysował się trend rosnący.
Naukowcy z Uniwersytetu Pensylwania przeprowadzili w tej sprawie badania na zlecenie rządu federalnego.
Przebadali grupę uczniów, która ukończyła program uświadamiania seksualnego kładący nacisk na abstynencję, oraz grupę kontrolną w tym samym wieku, która przeszła program, gdzie mniej więcej w równych proporcjach informowano o zaletach abstynencji i o środkach antykoncepcyjnych.
W ciągu dwóch lat od ukończenia programów, w pierwszej grupie tylko około jednej trzeciej nastolatków rozpoczęła życie seksualne, natomiast w drugiej - około połowy.
Administracja prezydenta USA Baracka Obamy usunęła początkowo z budżetu dotacje federalne na programy abstynencji seksualnej - ponad 170 milionów dolarów rocznie.
Krytycy takich programów, forsowanych głównie przez organizacje konserwatywne i religijne, twierdzą, że są one nieskuteczne. Ich zdaniem, zwiększają one nawet ryzyko niechcianych ciąż i AIDS, gdyż odwracają uwagę od antykoncepcji.
Po ogłoszeniu wyników najnowszych badań, przedstawiciele Ministerstwa Zdrowia USA poinformowali, że rząd rozważy teraz ewentualne wznowienie subwencji dla programów propagujących abstynencję.
Msza św. w 106. rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości.