Przemysław Gosiewski (PiS) zeznał przed komisją śledczą, że nie wiedział, iż projekt noweli ustawy hazardowej, który trafił do niego w 2006 r., przygotował Totalizator Sportowy. Ocenił, że prośba, by klub PiS zgłosił ten projekt jako swój, była niestandardowa.
Chodzi o projekt, który wiceminister finansów w rządzie PiS Marian Banaś - jak sam zeznał przed komisją śledczą - otrzymał w 2006 r. od przedstawiciela Totalizatora Sportowego. Projekt ten Gosiewski - wówczas szef Komitetu Stałego Rady Ministrów - otrzymał na spotkaniu 26 lipca 2006 r. (udział w tym spotkaniu wzięli ówczesny wiceszef klubu PiS Krzysztof Jurgiel oraz ówczesna p.o. zastępca dyrektora Departamentu Służby Celnej Anna Cendrowska, reprezentującą wtedy Banasia - PAP).
Projekt zakładał m.in. obniżenie opodatkowania wideoloterii, gry podobnej do tzw. jednorękich bandytów, z tym, że dzięki połączeniu urządzeń w sieć daje ona możliwość wygrania skumulowanej sumy, znacznie wyższej niż na zwykłym automacie o niskich wygranych. Monopol na prowadzenie wideoloterii miał Totalizator, jednak duże obciążenie podatkowe (45 proc.) sprawiło, że gra ta nigdy nie została uruchomiona.
Z tej rozmowy Gosiewski sporządził notatkę, z której wynikało, że Banaś chce zgłoszenia tego projektu jako propozycji klubu PiS, bo departament zajmujący się grami losowymi w Ministerstwie Finansów jest - jak to określono - "uwikłany" - i złożenie tej nowelizacji drogą rządową byłoby w związku z tym niemożliwe.
"Nie miałem takiej wiedzy, kto jest autorem tej nowelizacji, byłem przekonany, że skoro pan minister Banaś przekazuje ten projekt, że jest to projekt, którym dysponowało Ministerstwo Finansów" - oświadczył w piątek przed komisją Gosiewski.
Jak relacjonował, Jurgiel mówił mu, że zgłosił się do niego wiceszef resortu finansów i złożył mu ofertę, by projekt "poszedł drogą klubową". Podkreślił, że o tym, iż propozycję przygotował Totalizator Sportowy, dowiedział się dopiero dwa tygodnie temu.
Gosiewski tłumaczył, że w czasach rządów PiS istniało porozumienie z rządem i klubem parlamentarnym PiS, zgodnie z którym wszystkie projekty przygotowane przez klub powinny być skonsultowane z rządem. "Ta praktyka była praktyką normalną, dlatego że rząd opiniuje wszystkie projekty" - tłumaczył.
Zaznaczył, że osobą upoważnioną w klubie PiS do kontaktów z nim był Jurgiel. Dodał, że Jurgiel, zgodnie z procedurą, skierował do niego prośbę o spotkanie ws. projektu noweli ustawy hazardowej. Jak tłumaczył, na tym spotkaniu wiceszef klubu PiS i Cendrowska zaproponowali, aby przyniesiony przez nich projekt nowelizacji stał się projektem klubowym.
"Nie była to standardowa sytuacja w rządzie, aby wiceminister w rządzie starał się wnieść projekt klubowy. Zostałem poinformowany, że następuje reorganizacja w Ministerstwie Finansów i że były jakieś obawy wobec pracowników departamentu, który tą tematyką się zajmował, odnośnie bezstronności; obawiano się jakichś wpływów" - powiedział Gosiewski.
Z tego powodu - dodał - zdecydował, że zapozna z tym projektem ministra finansów i ministra skarbu państwa. "Powiedziałem, że ja w tej sprawie nie mogę zająć żadnego stanowiska, póki nie wystąpię do zainteresowanych ministrów o opinie" - powiedział. Dodał, że wydał polecenie swojemu pracownikowi - Pawłowi Szrotowi - aby przesłał te projekty do resortów. "Na tym spotkanie się zakończyło" - podsumował Gosiewski.
Później - relacjonował - we wrześniu 2006 r., po powrocie z urlopu, otrzymał pisemną informację od szefa resortu finansów Stanisława Kluzy oraz od ministra skarbu Wojciecha Jasińskiego o tym, że rząd nie jest zainteresowany pracą nad tym projektem.
Gosiewski podkreślił, że przekazał tę informację Jurgielowi i uznał, że sprawa jest zamknięta. Tłumacząc, dlaczego kazał sporządzić notatkę ze spotkania z Jurgielem i Cendrowską, powiedział, że zaniepokoił się informacjami, które się tam pojawiły, a dotyczyły "próby jakiegoś wpływu" na pracowników resortu finansów, gdyby zostały uruchomione prace nad nowelą.
Gosiewski tłumaczył również, dlaczego notatka ze spotkania, na którym dostał projekt, datowana jest na 2 sierpnia, podczas gdy samo spotkanie odbyło się 26 lipca. Mówił, że był to początkowy okres jego pracy w rządzie i opóźnienie wynikało z tego, że wcześniej był zajęty.
Podkreślał, że później notatkę przesłał do odpowiednich resortów, a także przekazał premierowi Jarosławowi Kaczyńskiemu, który - w jego obecności - dopisał na niej adnotację o skierowaniu notatki do CBA. Polityk zaznaczył, że gdy pełnił funkcję w rządzie zdarzało się, że sporządzał notatki ze spotkań.
Gosiewski był pytany przez Bartosza Arłukowicza (Lewica), czy zadał pytania Cendrowskiej, na czym polega "uwikłanie" departamentu i czy istnieje ryzyko zewnętrznego wpływu na projekt.
"Szczegółów tej rozmowy nie pamiętam. (...) Ale mogę przypuszczać, że zostało mi to przedstawione w taki sposób, że w Ministerstwie Finansów istniał departament, w którym po prostu pracownicy mogli być lobbowani, czy można było wpływać na ich (...) działania" - powiedział Gosiewski. Dodał, że tak sugerowała mu Cendrowska na tym spotkaniu, a Jurgiel relacjonował, że o tym problemie mówił mu także Banaś.
Arłukowicz powiedział Gosiewskiemu, że 4 grudnia ubiegłego roku Cendrowska zeznając przed komisją zaprzeczyła, że formułowała kiedykolwiek pogląd, że departament jest "uwikłany". Zwrócił uwagę na rozbieżność miedzy notatką Gosiewskiego a jej zeznaniem.
"Dzisiaj nie jestem w stanie stwierdzić, czy dokładnie użyto tego słowa +uwikłany+, czy innego. Ale domyślam się, że ta notatka była wiarygodna w stosunku do tego, co pamiętałem z tego spotkania" - odpowiedział Gosiewski.
Arłukowicz pytał byłego wicepremiera o czynności, jakie podjął w celu wyjaśnienia tego, co się dzieje w Ministerstwie Finansów.
"Uważałem, że uczyniłem wszystko, co w takiej sprawie powinien uczynić minister, urzędnik państwowy. Po pierwsze sporządziłem notatkę, która odnosiła się do zdarzenia. Po drugie, przedłożyłem tą notatkę swojemu przełożonemu, panu premierowi Jarosławowi Kaczyńskiemu, który w mojej obecności skierował tę notatkę do Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Po trzecie, zawiadomiłem ministrów, prosząc o opinię do tego projektu" - powiedział. Dodał, że sprawa badania tego, co się dzieje w Ministerstwie Finansów, nie należała do jego kompetencji.
Gosiewski mówił też, że nie wiedział, kto był autorem projektu noweli ustawy hazardowej z 2006 r. Jarosław Urbaniak (PO) zwracał z kolei uwagę, że zeznająca przed komisją Cendrowska mówiła, że było powszechnie wiadome, iż projekt napisał Totalizator.
"Ja wiedzy, skąd pozyskał projekt minister Banaś, nie miałem. (...) Czy dzisiaj mam? Tak, z doniesień medialnych" - odpowiedział Gosiewski. Urbaniak dopytywał, kiedy dowiedział się, że za propozycjami obniżenia stawek od wideoloterii i zniesienia dopłat do wideoloterii stoi Totalizator. "Ze dwa tygodnie temu" - odpowiedział, powtarzając, że to wiedza z doniesień medialnych.
W odpowiedzi na to Urbaniak poinformował o notatce ze spotkania 9 marca 2007 r. u premiera Jarosława Kaczyńskiego, w którym - obok Gosiewskiego - uczestniczyli też Banaś i wiceminister skarbu Paweł Szałamacha. "Tutaj nie mówi się o propozycjach Ministerstwa Skarbu Państwa, tylko non stop wymienia się propozycje autorstwa Totalizatora Sportowego" - zaznaczył Urbaniak.
Gosiewski poprosił o pokazanie mu tej notatki, a po zapoznaniu się z nią powiedział, że podmiotem w uzgodnieniach resortowych było ministerstwo. "Resort zgłasza w tym zakresie stanowisko. Czy to stanowisko jest wypracowywane mu bezpośrednio przez departament legislacyjny, czy (...) jest to sytuacja, w której on współpracuje ze spółką skarbu państwa (...), to jest sprawa już decyzji ministra skarbu państwa" - odpowiedział.
Gosiewski pytany, kto w latach 2006-2007 był najbardziej zainteresowany wprowadzeniem w Polsce wideoloterii, powiedział: "Domyślam się, że sami zainteresowani, czyli w tym zakresie resort skarbu państwa i Totalizator Sportowy". Powiedział, że koszty wprowadzenia wideoloterii były szacowane przez TS na od 200 mln euro. "Czyli to byśmy tak przyjęli koło 800 mln zł, a 1,5 mld. Takie sumy sobie przypominam" - powiedział.
Oświadczył, że nie miał wiedzy również o umowie między TS a firmą Gtech. Według materiałów komisji miałaby ona dostarczać konieczne do wideoloterii oprogramowanie i sprzęt. Gosiewski zaznaczył, że jego wiedza na ten temat ma źródło w publikacjach, które pojawiły się już po wybuchu afery hazardowej.
Dodał, że w czasie, kiedy był wicepremierem, mało interesował się problematyką hazardu w Polsce. "O rynku hazardowym wiem niewiele. Muszę się przyznać do rzeczy, która może być różnie oceniana. A mianowicie nigdy nie grałem w +totka+. Nie byłem nawet w kolekturze, nigdy nie byłem w kasynie czy miejscu, gdzie są gry o niskich wygranych" - zaznaczył.
Gosiewski opowiadał też o swojej znajomości z Grzegorzem Majem, byłym prawnikiem Totalizatora Sportowego, który zajmował się w spółce projektem zmian w prawie hazardowym (początkowo media podawały, że był on nawet autorem projektu, który trafił do Gosiewskiego, ale Maj zaprzeczył temu przed komisją).
Polityk PiS mówił, że zna Maja od 2002 lub 2003 roku z jego zaangażowania w poparcie zmian dotyczących otwarcia zawodów prawniczych, a później, gdy PiS doszło do władzy, ich kontakt się ograniczył, bo młody prawnik współpracował wówczas z Ministerstwem Sprawiedliwości.
Gosiewski podkreślał, że jako wicepremier spotkał się z Majem dwa razy. Raz w kwietniu 2007 r. po ukazaniu się artykułu, w którym ich nazwiska zostały połączone w kontekście zainteresowania prawem hazardowym. Gosiewski tłumaczył, że chciał napisać sprostowanie do tego tekstu i było to okazją do spotkania. "Wtedy dowiedziałem się od pana Grzegorza Maja, że kiedyś pracował, bo wtedy już nie był pracownikiem, w Totalizatorze Sportowym" - mówił Gosiewski.
Drugie spotkanie wiązało się z powołaniem międzyresortowego zespołu, który pracował nad zmianami ułatwiającymi prowadzenie działalności gospodarczej. Maj został sekretarzem tego gremium, a we wrześniu 2007 r. przyszedł do Gosiewskiego, żeby zdać mu relację z prac.
Na początku posiedzenia Gosiewski poinformował, że złożył pozew sądowy przeciwko zasiadającemu w komisji Sławomirowi Neumannowi (PO) i zwrócił się do marszałka Sejmu o uchylenie mu immunitetu. Jak tłumaczył, jest w "sporze prawnym" z posłem po tym, gdy ten w mediach przekazywał o nim informacje "nieprawdziwe, krzywdzące, naruszające jego dobre imię". Zaznaczył, że pomimo tego nie zamierza wnieść o wyłączenie z przesłuchania śledczego PO. W odpowiedzi Neumann powiedział, że nie miał pojęcia o tym pozwie; zapowiedział, że zrzecze się immunitetu; nie zadawał również pytań Gosiewskiemu.
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.