Reklama

Były członek zarządu TS nie zgadza się z analizą CBA

Były członek zarządu Totalizatora Sportowego Sławomir Łopalewski podważył w czasie zeznań przed hazardową komisją śledczą analizę CBA z 2007 r., w świetle której na wprowadzeniu wideoloterii najwięcej skorzystać miał nie państwowy monopolista, a firma GTech.

Reklama

Łopalewski zeznał we wtorek, że nie wie, kto był autorem projektu zmian w ustawie hazardowej z 2006 roku, który zakładał m.in. obniżenie opodatkowania wideoloterii.

Wideoloterie podobne są do gier na tzw. jednorękich bandytach, z tym, że dzięki połączeniu urządzeń w sieć dają one możliwość wygrania skumulowanej sumy, znacznie wyższej niż na zwykłym automacie o niskich wygranych. Monopol na ich prowadzenie miał Totalizator Sportowy, jednak duże obciążenie podatkowe (45 proc.) sprawiło, że gra ta nigdy nie została uruchomiona. TS zabiegał o obniżenie podatków.

W czerwcu 2007 roku powstała analiza CBA, z której wynikało, że za projektem nowelizacji ustawy hazardowej, który trafił w lecie 2006 r. do resortu finansów, stały osoby związane z Totalizatorem Sportowym. Również wiceminister finansów w rządzie PiS Marian Banaś zeznał przed komisją śledczą, że ten projekt na przełomie czerwca i lipca 2006 r. otrzymał od przedstawiciela Totalizatora Sportowego.

Według opracowania CBA, beneficjentem zmian z tej propozycji nie miał być jednak Totalizator Sportowy, a współpracująca z nim firma GTech, która miała sprzedać mu sprzęt potrzebny do organizowania wideoloterii (maszyny do wideoloterii, które miał dostarczyć Gtech miały być o wiele droższe niż u konkurencji).

Łopalewski, który zasiadał w zarządzie Totalizatora między czerwcem 2006 r. a lutym 2008 r. oświadczył, że nie jest prawdą - co zostało napisane w analizie CBA - że GTech chciał sprzedać TS automaty do wideoloterii po 36 tys. zł za sztukę.

"Był zrobiony business case, do którego były wykorzystane katalogowe ceny jakichś tam automatów i maszyn i one zdaje się mniej więcej tyle wynosiły, więc - jak mniemam - taki wniosek mógł być oparty o tego typu informacje" - powiedział Łopalewski. Zaznaczył, że biznes plan, z którego pochodzą te dane, był "zupełnie wstępny". W jego ocenie koszt zakupu maszyn był przeszacowany o minimum 20 proc., również przychody z tytułu organizowania wideoloterii były przeszacowane o podobną wielkość.

Łopalewski podkreślał, że udział przedstawicieli TS w pracach nad projektem zmian w ustawie hazardowej był jak najbardziej legalny i transparentny. Dodał, że prace te nie były prowadzone w interesie GTechu.

Łopalewski zeznał ponadto, że nie wie kto był autorem propozycji zmian w ustawie hazardowej z 2006 roku (tego projektu dotyczyła analiza CBA i zeznania Banasia). Łopalewski mówił, że temat tego projektu nie był dyskutowany na posiedzeniach zarządu i nikt z członków zarządu ani pracowników TS "nie przyznawał się do tego, że w ogóle z czymkolwiek takim jak projekt ustawy miał do czynienia".

Jak dodał, w sytuacji, gdyby wideoloterie w wyniku obniżenia ich opodatkowania zostały uruchomione na polskim rynku, nie było wcale oczywiste, że obsługiwałby je GTech. Jak zaznaczył, zdecydowałby o tym przetarg.

"Gdybym miał powiedzieć, czy byliśmy skazani na firmę GTech, to odpowiedź jest - raczej nie, myślę, że nie, to jest moja opinia. Myślę, że jedyną możliwością, kiedy GTech obsługiwałby ten system, to byłaby sytuacja, kiedy dałby najlepszą, najbardziej konkurencyjną ofertę. Wtedy mógłby wygrać przetarg" - powiedział.

Łopalewski mówił też, że był zaskoczony swoim odwołaniem ze względu na dobre wyniki jakie osiągał jako członek zarządu odpowiedzialny za sprzedaż. Zwracał uwagę, że w czasie, gdy pracował w TS zysk netto spółki wzrósł o 40 proc., a sprzedaż rok do roku o około 20 proc.

Dodał przy tym, że mimo iż Totalizator miał dobre wyniki w sprzedaży, rynek, na którym działał, rósł jeszcze szybciej, co skłaniało zarząd do podjęcia starań mających zwiększać udział państwowego monopolisty w sektorze gier. Tłumaczył, że rozpatrywali wejście na rynek gier internetowych, zakładów sportowych, wideoloterii, a także - jeśli niemożliwe byłoby uruchomienie tej ostatniej gry - wejście na rynek automatów o niskich wygranych.

Były pracownik zarządu TS opowiadał, że w owym czasie rynek automatów o niskich wygranych rósł tak szybko, że nie można było nie zwrócić na to uwagi. To właśnie - tłumaczył - stało się przyczyną starań o uruchomienie wideoloterii, które byłyby konkurencją dla jednorękich bandytów. Łopalewski mówił też, że przeszkodą wejścia TS na rynek automatów o niskich wygranych był fakt, że był on "w jakimś sensie podzielony". Dodał, że za wideoloteriami przemawiało również to, że łatwiej było nimi zarządzać ze względu na fakt, że maszyny te są połączone.

Łopalewski poinformował też, że w czasie jego kadencji w zarządzie TS powstały dwa aneksy do umowy Totalizatora Sportowego z firmą GTech. W jego ocenie były one korzystne dla Totalizatora. "Dostaliśmy więcej za mniej" - powiedział.

Ocenił, że GTech był elastyczny w sprawie umowy z TS. "Dowodem na to są te dwa aneksy, które polepszały nie w jakiś drastycznie znaczący sposób pozycję Totalizatora, ale łamały mit, że to jest zła umowa i nic się z nią nie da zrobić" - zaznaczył były członek zarządu TS.

Jarosław Urbaniak (PO) pytał Łopalewskiego o pismo z 22 grudnia 2006 r. do Ministerstwa Finansów podpisane przez niego i prezesa TS Jacka Kalidę. Było w nim napisane m.in., że "autor pierwotnego tekstu projektu ustawy hazardowej, nad którym pracuje w Ministerstwie Finansów międzyresortowy zespół jest z zewnątrz".

Łopalewski powiedział, że trudno mu się odnieść do tych słów. "Trudno mi powiedzieć, jak wtedy myśleliśmy. Nie nadzorowałem prac tego zespołu. Podpisałem pismo. Nie potrafię się odnieść do tego stwierdzenia" - mówił.

Urbaniak pytał też o inny fragment pisma podpisanego przez Łopalewskiego i Kalidę, w którym wskazują oni, że ze względu na szybkość procedowania w zespole w MF cały ciężar dyskusji nad rozwiązaniami zostanie przesunięty do komisji sejmowych. Tam natomiast - pisali - zdecydowanie trudniej będzie zachować kontrolę nad tym jaki będzie efekt końcowy. "Niech mi pan powie, czy Totalizator Sportowy sprawuje kontrolę nad Sejmem Rzeczypospolitej?" - dopytywał Urbaniak. Świadek przyznał, że sformułowanie to było niefortunne. Zaznaczył, że pismo to zostało przygotowane przez dział prawny Totalizatora, a nadzór nad wszystkimi pismami miał prezes zarządu spółki.

Z przesłuchania Łopalewskiego wyłączył się poseł PO Sławomir Neumann. Jak tłumaczył, jest urlopowanym pracownikiem tej samej grupy finansowej, w której świadek obecnie pracuje.

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
3°C Środa
wieczór
0°C Czwartek
noc
0°C Czwartek
rano
3°C Czwartek
dzień
wiecej »

Reklama