Reklama

Gorszy, bo chrześcijański

Czy przypadkiem sami nie stawiamy się w roli muzealnych okazów?

Reklama

Kardynał Tarsicio Bertone, zachęcając młodych do udziału w polityce wskazał, że katolicy domagając się w niej etycznych działań wcale nie występują przeciw państwu. Jego zdaniem, choć Kościół nie daje jedynej i uniwersalnej odpowiedzi na wyzwania świata, oferuje kryteria pomagające w ich rozeznawaniu i podejmowaniu konkretnych działań w różnych dziedzinach życia. Zgadzam się z nim w pełni, ale nie sądzę, by podobną opinię o udziale katolików w życiu społecznym i politycznym mieli nasi adwersarze. Dla nich zawsze pozostaniemy bezmózgowcami trzymanymi na smyczy przez kościelnych hierarchów.

Postawę pewnych środowisk wobec osób chcących swoje i społeczne życie kształtować wedle zasad Ewangelii można by streścić tak: „Wam katolikom wolno myśleć co chcecie, ale przynajmniej musicie docenić jak łaskawi dla was jesteśmy, że pozwalamy wam głosić takie zacofane poglądy”. Tak jakbyśmy byli dinozaurami nie przystającymi do wymogów nowoczesności. Tymczasem bywa dokładnie odwrotnie. Moje poglądy na sprawę aborcji czy zapłodnienia in vitro – głośno w ostatnich czasach dyskutowanych – tylko pośrednio wynikają z wiary w Chrystusa. Podstawowym powodem, dla którego uważam, że życie ludzkie zaczyna się od poczęcia jest… biologia. Bo to biologowie wskazują na moment połączenia się komórek rodzicielskich jako na chwilę pojawienia się nowego życia. Wiara zaś mówi mi tylko, że każde życie trzeba szanować. Z czym widać zwolennicy niczym nieskrępowanego wyboru się nie zgadzają. Szkoda, że czasem także sami katolicy w debacie dotyczącej życia nienarodzonych posługują się argumentem wolności wyznawania wiary. Bo przecież w tym wypadku chodzi o prawdę wynikającą z poznania naukowego, nie konfesyjnie uwarunkowane przekonanie.

Ten kompleks niższości, przekonanie że bycie katolikiem oznacza konieczność trzymania się jakichś nienaukowych przesądów sprawia, że choć wielu polityków oficjalnie przyznaje się do wiary w Chrystusa, w chwili konkretnych politycznych wyborów wstydzą się swoich poglądów i bajdurzą o potrzebie kompromisu. Nawet gdy nie zdążyli jeszcze przedstawić własnego zdania. Jeśli tak będziemy robić, sami zepchniemy się do roli folklorystycznej ciekawostki. A pewnego dnia wylądujemy w skansenie.

Marzą mi się politycy w publicznych debatach konsekwentnie trzymający się zasad wynikających z ich wiary. Być może rzeczywiście młodzi, przebojowi, nieskażeni przyzwyczajeniem do ciągłych kompromisów rzeczywiście coś mogliby zmienić. Póki co, lepszą robotę robią sportowcy. Krótkie rekolekcje o modlitwie, które po zdobyciu srebrnego medalu wygłosił w telewizji Adam Małysz, pewnie niejednemu wierzącemu dodały więcej otuchy, niż niejeden uczony referat o obecności wierzących w przestrzeni publicznej. Ale do tego trzeba być sobą i kierować się czasem sercem, a nie tylko wyborczymi kalkulacjami.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7
3°C Czwartek
wieczór
1°C Piątek
noc
1°C Piątek
rano
2°C Piątek
dzień
wiecej »