Sąd Apelacyjny w Łodzi utrzymał w mocy wyrok skazujący pięciu b. pracowników łódzkiego pogotowia na kary od półtora roku do dwóch lat więzienia w zawieszeniu za przyjmowania pieniędzy od zakładów pogrzebowych za informacje o zgonach pacjentów.
Sąd odwoławczy oddalił apelacje zarówno prokuratury jak i obrony, uznając je za "oczywiście bezzasadne". Wyrok jest prawomocny. Był to drugi proces w głośniej aferze "łowców skór" w łódzkim pogotowiu.
W lipcu 2008 roku łódzki sąd okręgowy skazał oskarżonych - w tym troje lekarzy - na kary od półtora roku do dwóch lat więzienia w zawieszeniu na pięć lat. Lekarzom wymierzył kary: Jarosławowi F. - dwa lata więzienia, Małgorzacie M. - półtora roku, a Syryjczykowi Akramowi H. - dwa lata pozbawienia wolności. Sanitariusza Sławomira S. skazano na karę dwóch lat więzienia, a b. dyspozytorkę Zofię T. na półtora roku pozbawienia wolności. Wobec całej piątki orzeczono również grzywny - od 10 do 15 tys. zł i przepadek uzyskanych od zakładów pogrzebowych pieniędzy.
Według prokuratury, oskarżeni w latach 1998-2002 w celu osiągnięcia korzyści majątkowej ujawnili przedstawicielom kilku zakładów pogrzebowych informacje o zgonach w sumie 100 pacjentów. Przyjęli za to łącznie ponad 145 tys. zł.
Mieli też nakłaniać rodziny zmarłych osób do skorzystania z usług tych zakładów pogrzebowych. Zdaniem prokuratury, pracownicy pogotowia wiedzieli, że w przypadku zorganizowania pogrzebu cena za usługę będzie zawyżona o kwotę, jaką oni otrzymali od firmy pogrzebowej i uczynili sobie z tego procederu stałe źródło dochodu.
Sąd I instancji uznał, że nie można w tej sprawie mówić o korupcji, a oskarżeni pomogli w oszustwie na szkodę rodzin zmarłych pacjentów i przyjmowali pieniądze od zakładów pogrzebowych za informacje o zgonach.
Od wyroku odwołała się prokuratura i obrońcy. Prokurator uważała, że wymierzone kary są zbyt łagodne, a sąd źle zakwalifikował niektóre czyny. Chciała zaostrzenia kar lub uchylenia wyroku do ponownego rozpoznania.
Uniewinnienia swych klientów, złagodzenia kary lub ponownego procesu chcieli obrońcy. Zarzucali sądowi I instancji błędy w ustaleniach. Uważają m.in., że oskarżeni działali nieświadomie i nie mieli wiedzy, że pieniądze pochodziły z zawyżonych - o wartość wręczanych korzyści - rachunków, a nie z zysków firm pogrzebowych. Zdaniem obrońców, oskarżeni nie wiedzieli, że dopuszczają się przestępstwa. Sami oskarżeni nie stawili się na rozprawę.
Sąd apelacyjny utrzymując wyrok uznał, że słusznie sąd okręgowy przyjął, że w tej sprawie nie można mówić o łapownictwie ani ujawnieniu danych osobowych, a doszło do pomocnictwa przy oszustwie. W ocenie SA oskarżeni mieli świadomość tego, że przekazując informacje ułatwiają przedstawicielom zakładów pogrzebowych popełnianie oszustwa. Dokonywali także zabiegów, by nakłonić bliskich zmarłych osób, aby skorzystali z usług konkretnego zakładu pogrzebowego.
"Bez pytania zawiadamiali zakład pogrzebowy. Gdy rodzina mówiła, że chciałaby skorzystać z innego zakładu pogrzebowego, mówiono, że ten jest drogi, trzeba długo czekać, że pogotowie ma umowę z konkretnym zakładem. Jest wiele oszukańczych zabiegów zmierzających do tego, żeby do usługi doszło i żeby otrzymać z tego powodu pieniądze" - mówił sędzia Wojciech Szymczak.
Sędzia podkreślił, że niewątpliwie czyny, jakich dopuścili się oskarżeni, są naganne moralnie, etycznie i karygodne. "Jak inaczej można nazwać zachowanie, kiedy dąży się do uzyskania korzyści materialnej wykorzystując tragiczną sytuację osób, którym właśnie zmarła bliska osoba. Oskarżeni, w tym lekarze zapominają o tym tylko dążą do tego, żeby uzyskać w związku z tym jakieś pieniądze" - podkreślił sędzia Szymczak.
Obrońcy przyznali, że spodziewali się takiego wyroku, bo - jak przekonywali - wynika to z przyjętej linii orzeczniczej przez Sąd Najwyższy w pierwszym procesie w sprawie "łowców skór". Obrońca Jarosława F. mec. Paweł Wyrwas przyznał, że jest zadowolony z wyroku, bowiem dla jego klientów zakaz wykonywania zawodu - o co wnioskowała prokuratura - oznaczałoby "śmierć cywilną". "Nikt nie wygrał tej sprawy, ani my ani prokuratura" - zaznaczył adwokat.
To drugi proces w aferze "łowców skór" w łódzkim pogotowiu. W styczniu 2002 r. "Gazeta Wyborcza" i Radio Łódź ujawniły, że w łódzkim pogotowiu handlowano informacjami o zgonach, a być może celowo zabijano pacjentów. Media podały, że istnieją poszlaki, iż niektórym chorym podawano lek zwiotczający mięśnie, co w określonych przypadkach powodowało ich śmierć.
Po kilkuletnim procesie i oddaleniu kasacji przez Sąd Najwyższy ostatecznie na dożywocie i 25 lat więzienia za zabójstwa łącznie pięciu pacjentów skazani zostali dwaj b. sanitariusze pogotowia. Dwaj b. lekarze - za narażenie życia 14 pacjentów, którzy zmarli - zostali skazani na sześć i pięć lat więzienia. Wszyscy zostali także skazani za wyłudzenie pieniędzy na szkodę rodzin zmarłych i przyjęcia od 10 do 30 tys. zł od firm pogrzebowych za informacje o zgonach.
Łódzka prokuratura nadal prowadzi śledztwo w sprawie afery w pogotowiu i zapowiada kolejne akty oskarżenia. Śledztwo obejmuje lata 1998-2002; badanych jest ponad 2 tys. przypadków zgonów pacjentów. Główne wątki śledztwa dotyczą: pozbawiania życia pacjentów przez stosowanie niewłaściwej terapii medycznej lub niewłaściwych leków, w tym skoliny i chlorku potasu, korupcji w związku z informacjami o zgonach pacjentów oraz celowego opóźniania wysyłania karetek do pacjentów.
W sumie podejrzanych jest ponad 40 osób, m.in. lekarze, właściciele lub pracownicy zakładów pogrzebowych oraz byli pracownicy pogotowia, w tym sanitariusze i dyspozytorzy.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.