Justyna Kowalczyk odpadła w ćwierćfinale biegu sprinterskiego techniką klasyczną podczas zimowych igrzysk olimpijskich w Pjongczangu. Norweskie media winią ją za to, że odpadła także ich zawodniczka Ingvild Flugstad Oestberg.
Konfliktowa sytuacja miała miejsce w końcówce biegu. - Oestberg opowiadała, że nie miała najlepszej pozycji, ale jej szanse zniknęły, kiedy Justyna Kowalczyk wbiegła na to przed nią" - pisze Onet, cytując norweski dziennik "Dagbladet". Publiczny nadawca NRK napisał wprost, że "Oestberg straciła równowagę po starciu z Kowalczyk. Została popchnięta".
Sama norweska biegaczka także stwierdziła, że zachowanie Polki było wbrew przepisom.
Kowalczyk twierdzi, że wszystko z jej strony było w porządku. - Zahaczyłyśmy się przez moment nartami z Oestberg, bo lepiej wyszłam z zakrętu, szybciej zjechałam ten zjazd, ale myśmy całą prędkość wytraciły przez jej błędy. Ja, będąc tak blisko za nią, nie miałam szans zareagować, chyba żebym się skuliła i pod nogami jej przejechała. Oczywiście żartuję, a to nie czas na żarty - powiedziała Polka, cytowana przez eurosport.interia.pl. - Ona jechała po mniejszym obwodzie, po wewnętrznej. Jeśli tak jedziesz, to musisz wejść w zjazd po wewnętrznej, a prędkość jest na tyle duża, że trzeba być przygotowanym na to, że cię wyrzuci. I ją wyrzuciło. Broniąc się przed tym zaczęła pługować, weszła wślizgiem, otwarła się, no i tyle. Ja nikomu drogi nie zajechałam, mojego błędu tam nie było, w przeciwnym razie skończyłoby się karteczką, a nie dostałam jej - zauważyła Kowalczyk.
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.