W Wilnie odbyła się w sobotę pierwsza w historii Litwy parada równości. Wzięło w niej udział około 350 osób z całej Europy, w tym około 10 osób z Polski. Przeciwko paradzie protestowało kilkaset osób z krzyżami w rękach. Policja zatrzymała 12 osób.
Protestujący nieśli tablice z napisami: "Paradzie gejów i lesbijek - nie", "Wstyd", gwizdali i rzucali świece dymne. Padały nawoływanie do przemocy.
Porządku publicznego w Wilnie strzegło prawie 800 funkcjonariuszy. Policji udało się opanować sytuację. Zostało zatrzymanych 12 osób. Dwie z nich posiadały m.in. materiały wybuchowe.
Uczestnicy parady równości na miejsce imprezy zostali ze względów bezpieczeństwa przywiezieni autokarami, a po jej zakończeniu - odwiezieni.
"Dzisiejsza parada to duży sukces. To historyczny moment" - powiedział PAP Tomasz Felczak z Amnesty International Polska, który uczestniczył w wileńskiej paradzie.
Przedstawiciel szkockiej organizacji homoseksualistów Stofen McFadden przypomniał, że "w Wielkiej Brytanii musiało upłynąć wiele czasu, zanim osiągnięto obecny poziom tolerancji". "Mam nadzieję, że wkrótce takie przedsięwzięcia na Litwie staną się czymś naturalnym" - powiedział litewskim dziennikarzom.
Udział w wileńskiej paradzie równości wzięło udział około 70 przedstawicieli Amnesty International. Byli też politycy z UE, a także dwaj litewscy posłowie: czołowa feministka z partii socjaldemokratycznej Marija Pavilioniene i poseł Partii Wskrzeszenia Narodowego Rokas Żilinskas.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.