Magdalena Adamowicz powiedziała w TVN24, że mord na jej mężu to było "zachowanie człowieka, który siedział w więzieniu i był indoktrynowany reżimową telewizją".
Magdalena Adamowicz #FaktyPoFaktach: nie czuję nienawiści do tego człowieka, który zabił Pawła, ani nienawiści do jego rodziny. Ja mam ból w sercu, cierpienie, żal, ale wiem, że to zachowanie człowieka, który siedział w więzieniu i był indoktrynowany reżimową telewizją.
— tvn24 (@tvn24) 22 stycznia 2019
- Ja mam ból w sercu, cierpienie, żal. Ale wiem, że to zachowanie człowieka, który siedział w więzieniu i był indoktrynowany reżimową telewizją, że to, co się dzieje, ten hejt, ta nienawiść spowodowała, że on był takim jakby owocem tej sianej nienawiści. Wiem, że ten rząd, który teraz jest, który jest ręcznie sterowany - prokuratura sterowana przez ministra, media reżimowe, bo tak trzeba je nazywać, którymi wiadomo kto rządzi, a kto z tylnego fotela wszystko nakręca - powodowały tę nienawiść ogólną, ale też naszej rodzinie wyrządziły bardzo dużo krzywdy - stwierdziła Magdalena Adamowicz.
- Paweł - on zawsze używał tego słowa, ale ja go nie lubiłam - był grillowany żywcem. Urzędy skarbowe wymyślały absurdalne zarzuty, kontrolowały naszą rodzinę kilka pokoleń wstecz, nawet (ludzi) już w bardzo podeszłym wieku. Nękali rodziców Pawła, moich rodziców. Podobnie jak właśnie reżimowa telewizja, która biegała za Pawłem, wykrzykując, wchodziła do mojej mamy do biura. Myśmy po prostu się bali - wyznała.
- Słowo może zabić i słowa, które padały - one Pawła strasznie raniły. On to brał na swoje barki, ale to go strasznie raniło. I się okazało, że to słowa też go zabiły - stwierdziła Magdalena Adamowicz.
- Myślę, że to był mord polityczny. Nie w sensie konkretnego zlecenia od kogoś. Ta mowa nienawiści, też politycznej i karmienie tym ludzi spowodowało, że ten człowiek po prostu tak a nie inaczej się zachował - podkreśliła.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.