Co jest lepsze: wiedzieć, jak ktoś mnie postrzega, nawet jeśli to postrzeganie ma się w znacznej części nijak do tego, jaki jestem w istocie, czy odrzucić tę wiedzę i żyć w przekonaniu zarówno o własnej doskonałości, jak i to tym, że cały świat jej nie zauważa, bo po prostu nie chce jej zauważyć?
Nikt rozsądny nie pcha palca między drzwi. Podobnie ci, którzy pragną bezpieczeństwa i świętego spokoju, nie ingerują w konflikty małżeńskie. Ale czasami nie da się uniknąć tego typu sytuacji. Mnie się zdarzyło znaleźć akurat w miejscu i czasie, w którym pewna para przeżywała tak zwane ciche dni. Prowadzenie rozmowy z dwojgiem ludzi, którzy nie rozmawiają ze sobą, to zajęcie wymagające sporej ekwilibrystyki i talentów linoskoczka. W dodatku strasznie męczące.
Odciągnąłem więc na bok męża i zacząłem mu sugerować, że może ja pójdę sobie na spacer, a on w międzyczasie pogada z żoną i jakoś dojdą do ładu, co będzie z korzyścią dla nich obojga, a i moja sytuacja ulegnie znacznej poprawie. „Ani mi się śni z nią gadać” - odparł mąż na moją ugodową propozycję. „Dlaczego?” - dociekałem. „Bo i tak wiem, co ona powie. Od lat wciąż słyszę od niej to samo, tylko pretensje i oskarżenia o całe zło świata. Nie zamierzam tego więcej słuchać” - oświadczył zdecydowanym tonem. „A może jej się repertuar zmienił?” - próbowałem zażartować.
Nikt nie lubi słuchać wyrzutów, oskarżeń, pretensji. Zwłaszcza wtedy, gdy spora ich część jest bezpodstawna, nieprawdziwa, a nawet krzywdząca. Ale czy naprawdę jedynym wyjściem z takiej sytuacji jest zatkanie uszu, żeby nie słyszeć, co ten drugi ma do powiedzenia? Co jest lepsze: wiedzieć, jak ktoś mnie postrzega, nawet jeśli to postrzeganie ma się w znacznej części nijak do tego, jaki jestem w istocie, czy odrzucić tę wiedzę i żyć w przekonaniu zarówno o własnej doskonałości, jak i to tym, że cały świat jej nie zauważa, bo po prostu nie chce jej zauważyć?
Wbrew pozorom wcale nie jest to pytanie dotyczące tylko skłóconych małżeńskich par. To pytanie dotyczy również tego, w jaki sposób myślimy o sobie, jako o Kościele. Także tego, w jaki sposób podchodzimy do kwestii wizerunku Kościoła, który tworzymy, we współczesnym świecie. Nawet dzieci wiedzą dzisiaj, że kwestii wizerunku nie należy lekceważyć. Całkiem mali chłopcy i nieduże dziewczynki bardzo się interesują tym, co o nich myślą koledzy i koleżanki, jak ich oceniają, czego od nich oczekują. A im więksi chłopcy i większe dziewczynki, tym bardziej zdanie innych nabiera znaczenia.
Kilka dni temu „Rzeczpospolita” napisała, że część polskich biskupów „nie chce, by księża dowiadywali się, co krytycznego o Kościele piszą gazety. Dlatego KAI przestała rozsyłać poranny przegląd prasy”. Chodzi o przygotowywany przez Katolicką Agencję Informacyjną „Internetowy Dziennik Katolicki”. Oferta skierowana jest głównie do duchownych, ale nie tylko. Za niewielką opłatą każdy może się codziennie dowiedzieć, co się dzieje w Kościele katolickim i innych wspólnotach religijnych. Na tym polega wieczorny przegląd depesz KAI. Do końca czerwca IDK miał również wydanie poranne. Stanowił go bardzo szczegółowy, nakierowany przede wszystkim na tematykę kościelną, ale również na wszelkie kwestie społeczne, polityczne, gospodarcze, mające wymiar religijny, etyczny, moralny itp. przegląd prasy. Świeckiej i kościelnej.
Kilka dni temu abonenci „Internetowego Dziennika Katolickiego” otrzymali list od redakcji: „Informujemy, że od dzisiaj została wstrzymana poranna wysyłka przeglądu prasy. Nad decyzją tą bolejemy, ale spowodowana ona została licznymi głosami księży, w tym biskupów, którzy zwracali uwagę, że w ten sposób do środowisk duchownych docierają głosy krytyki Kościoła, publikowane przez niektóre gazety”. Co fakt, to fakt. Media w Polsce zamieszczają dość dużo materiałów krytycznych pod adresem Kościoła katolickiego. Sporo z tych materiałów jest nierzetelnych, a część ostentacyjnie kłamliwa. Co nie znaczy, że nie ma również wielu materiałów pozytywnych i bardzo pozytywnych. To nie jest tak, że wszystkie media w Polsce jedynie atakują, szkalują i niszczą Kościół katolicki. Czasami, paradoksalnie, więcej pożytku przynoszą Kościołowi publikacje zamieszczane w mediach świeckich, niż katolickich i kościelnych. No, ale tych złych jest faktycznie niemało.
Czy to jednak powód, aby sami ludzie Kościoła zamykali na nie uszy i oczy? Aby stosowali politykę strusia, który zamiast odważnie dawać odpowiedź na ataki, czy choćby tylko na zagrożenie, wtyka głowę w piasek?
Moim zdaniem w codziennym przeglądzie prasy w ramach IDK brakowało komentarzy do wyczytanych w gazetach informacji i tekstów. Brakowało odpowiedzi i argumentów dla tych, którzy przecież i tak, wcześniej czy później, z odpryskami tego, co przyniosły media, się spotkają. W przypadkowej rozmowie, w szkole, w kancelarii parafialnej.
Chrześcijanie od początku byli atakowani. Często całkowicie nieprawdziwie i niesprawiedliwie. W ówczesnych „mediach” przypisywano im nawet, że czczą boga z oślą głową. Ale oni nie udawali, że tego nie widzą i nie słyszą. Nie ignorowali zarzutów, lecz na nie rzetelnie i fachowo odpowiadali. Autorów tych „odpowiedzi” dzisiaj nazywamy apologetami. Oni nie zatykali uszu, nie chowali głowy w piach, tylko bronili swego Kościoła, prostowali nieprawdziwe informacje, pokazywali prawdę o chrześcijaństwie nie tylko we własnym gronie, ale również na zewnątrz.
Strusiowi taktyka chowania głowy w piasek, gdy pojawia się niebezpieczeństwo, nie przynosi korzyści. Bywa też bardzo niebezpieczna. Zwłaszcza w czasach, gdy większość dawnych piaszczystych terenów zalano betonem.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.