Prezes PiS Jarosław Kaczyński zapewnił, że jego partia będzie wyjaśniać katastrofę smoleńską oraz przedstawiać zebrane wnioski opinii publicznej - polskiej i międzynarodowej. Jego zdaniem, w odniesieniu do katastrofy słowo "zbrodnia" jest adekwatne w jego potocznym znaczeniu, a nie prawnym.
Słowa "zbrodnia" w kontekście katastrofy prezydenckiego samolotu użył niedawno Antoni Macierewicz (PiS), który kieruje zespołem parlamentarnym do spraw jej wyjaśnienia.
Na konferencji prasowej po sobotnim posiedzeniu Rady Politycznej PiS dziennikarze pytali Kaczyńskiego, czy on także użyłby takiego sformułowania.
"To słowo (zbrodnia - PAP) ma znaczenie sensu stricte, czyli przestępstwo zagrożone jako najniższą karą trzema latami więzienia i w tym sensie bym tego nie nazwał, bo nie mam żadnych dowodów, że tego rodzaju przestępstwo miało miejsce. W szerszym znaczeniu tego słowa, w potocznym znaczeniu, o zbrodni mówi się, kiedy doszło do wydarzenia jakiegoś niezwykle nagannego, odrażającego. W tym znaczeniu to jest słowo adekwatne" - ocenił prezes PiS.
Jak dodał, "trzeba by mieć dowody na to, że ktoś dopuścił się takiego przestępstwa", a on "nie ma takich dowodów". "Mieliśmy do czynienia z wydarzeniami, które we mnie budzą głęboką odrazę" - podkreślił Kaczyński.
Kaczyński mówił, że w trakcie dyskusji członkowie Rady Politycznej odwoływali się do badań wewnątrzpartyjnych, które pokazują, że po wystąpieniach ws. katastrofy smoleńskiej poparcie dla partii nie spadło. "Te wszystkie głosy, które wydobywały się też z naszej partii, że jakiekolwiek uczciwe, zgodne z zasadami moralnymi postawienie tych spraw zaszkodzi, okazało się przynajmniej na razie pozbawione faktycznych podstaw" - zaznaczył.
Prezes PiS zapewnił, że jego partia kieruje się względami moralnymi i zobowiązaniem "wobec rodzin, przyjaciół, ale przede wszystkim wobec Polski". "Nie może być tak, żeby taka sprawa została potraktowana na zasadzie jakiegoś niezbyt ważnego incydentu" - dodał.
Zdaniem Kaczyńskiego, sprawa katastrofy smoleńskiej powinna być wyjaśniona. "Jest kwestia wyjaśnienia do końca, jak naprawdę ta katastrofa przebiegała. Będziemy iść w tym kierunku" - deklarował polityk PiS. W jego ocenie, niesłychane jest zachowanie PO i "niektórych innych ośrodków", które - jak mówił - "sprawę najoczywistszą i zapowiadaną, że PiS będzie zajmowało się katastrofą, traktują jako skandal, wypowiedzenie wojny itd.".
Lider PiS zwrócił uwagę, że wyniki badań społecznych pokazują, że "ludzie ciągle uważają to (katastrofę smoleńską - PAP) za najważniejszą sprawę". "To budzi niesłychaną wręcz agresję. Ludzie, którzy to robią, są porównywani z osobami, których nazwisk nie będę wymieniał (...) a ja sam zostałem patologicznym mordercą" - dodał Kaczyński. "Nie przejmuję się takimi rzeczami" - zapewnił.
"To jest mniej więcej tak, jakby na ulicy człowiek w bardzo niskiej kondycji społecznej w ten sposób powiedział. W ten sposób traktuję wypowiedzi pewnego pana, tylko się bardzo dziwię, że partia, która próbuje być partią europejską, takiego człowieka toleruje w swoich szeregach, a już tym bardziej się dziwię, że jest wręcz w jej kierownictwie" - mówił Kaczyński, nawiązując do wypowiedzi Janusza Palikota (PO) na temat katastrofy pod Smoleńskiem.
"Tylko w jakimś nienormalnym i całkowicie uzależnionym od innego kraju może się dziać coś takiego, co się dzisiaj w Polsce dzieje" - mówił prezes Prawa i Sprawiedliwości.
Jak zapewnił, w ciągu najbliższych tygodni i miesięcy w "bardzo poważnych dokumentach", przeznaczonych dla polskiej opinii publicznej, polskich władz, a także dla Unii Europejskiej i międzynarodowej opinii publicznej PiS przedstawi swoje argumenty w sprawie katastrofy.
Odnosząc się natomiast do pracy parlamentarnego zespołu, który ma wyjaśniać okoliczności katastrofy prezydenckiego samolotu, Kaczyński mówił, że zespół będzie miał swój udział w przygotowaniu "białej księgi" na ten temat, a ponadto jest on "metodą przypomnienia, że taka sprawa jest".
"W Polsce była tendencja, by uznawać, że w gruncie rzeczy wiadomo, że piloci popełnili zasadnicze błędy, być może z inspiracji niektórych z pasażerów, którzy jeszcze do tego mieli być pijani. Dziś wiemy, że nie byli pijani, a z zapisu skrzynki wynika jeszcze to, że piloci do ostatniego momentu byli zupełnie spokojni, więc uważali, że są nad lotniskiem. W przeciwnym razie musieliby być w jakimś dziwnym stanie psychicznym, żeby być spokojni. To trzeba wyjaśnić, bo to wszystko razem jest co najmniej dziwne" - uważa były premier.
Według niego, "bardzo wiele innych rzeczy, które miały miejsce zarówno w trakcie katastrofy, przed katastrofą, jak i po katastrofie, to są wydarzenia bulwersujące". "Chcemy to wszystko złożyć, pokazać opinii publicznej - polskiej i międzynarodowej oraz wyciągnąć z tego wnioski, takie jakie byłyby wyciągnięte w każdym kraju, gdzie dobrze funkcjonuje demokracja" - zapewnił Kaczyński.
Jak zauważył, w krajach, gdzie dobrze funkcjonuje demokracja jest "coś takiego kontrola społeczna, która na pewne rzeczy nie pozwala". "W Polsce kryteria powinny być na tyle ostre, by zapewniały, że polska klasa polityczna, ludzie decydujący o losach Polski to są ludzie na elementarnym poziomie odpowiedzialni, wiedzący, że są pewne granice nie do przekroczenia, znający granice stosowności, że są pewne rzeczy niestosowne, wiedzący, że głowę państwa trzeba szanować, niezależnie od tego, jak bardzo jej się nie lubi i że w żadnym wypadku pewnych rzeczy nie można powiedzieć" - zaznaczył prezes PiS.
Dodał, że Prawo i Sprawiedliwość chce spróbować "z jednej strony wyjaśnić tę katastrofę, a z drugiej strony spróbować przywrócić elementarne standardy życia publicznego, które zostały całkowicie złamane w ciągu ostatnich lat".
"Chcemy, by polska polityka wróciła do koryta pewnej normalności europejskiej, a nie spływała w stronę krajów dalekich od centrów cywilizacji. Z winy jednej partii tak to się dzisiaj dzieje. Będziemy w tym kierunku zabiegać, uświadamiając polską, ale także międzynarodową opinię publiczną, jak to się kończy, bo widzimy związek między tą sytuacją a tragedią" - powiedział Kaczyński.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.