Grupa kilkudziesięciu osób zebrała się w poniedziałek wieczorem przy krzyżu, stojącym przed Pałacem Prezydenckim. Śpiewają pieśni patriotyczne i religijne. Na chodniku płoną przyniesione przez nich znicze.
Część osób przybyła przed krzyż ze składanymi krzesełkami. Przeciwnicy planowanego na wtorek przeniesienia symbolu do kościoła św. Anny zapowiadają, że będą tu całą noc i do tego nie dopuszczą.
Na Krakowskim Przedmieściu obecni są nie tylko zwolennicy, ale też osoby przeciwne pozostawieniu krzyża w dotychczasowym miejscu oraz zwykli gapie. Dochodzi do utarczek słownych, jedni drugich próbują przekonać do swoich racji.
Przed krzyżem pojawiły się także dwa transparenty. Na jednym z nich "Rodacy z Paryża i regionu paryskiego" napisali, iż domagają się pozostawienia krzyża "w miejscu przerwanej prezydencji, do czasu odsłonięcia pomnika ku czci poległych 10 kwietnia 2010 r. pod Smoleńskiem". Na drugim transparencie widnieje podobizna papieża Jana Pawła II i hasło: "otwórzcie drzwi Chrystusowi".
Wśród osób stojących przed Pałacem Prezydenckim panują rozbieżne opinie na temat wtorkowych uroczystości. Pani Anna powiedziała PAP, że nie zgadza się z decyzją o przeniesieniu krzyża podjętą przez Kancelarię Prezydenta, warszawską kurię i organizacje harcerskie. "Krzyż powinien zostać w tym miejscu, gdzie został ustawiony po tej wielkiej tragedii, która spotkała cały polski naród. Nie wiem, komu on przeszkadza. Przecież nie blokuje wjazdu do pałacu" - podkreśliła.
Pani Renata powiedziała z kolei, że krzyż powinien zostać przeniesiony w inne, bardziej godne miejsce, ale dopiero, gdy przed pałacem powstanie pomnik ofiar smoleńskiej katastrofy. "Tym, którzy zginęli w Smoleńsku, należy się szacunek. Harcerze oddali im hołd, stawiając ten krzyż. Napisali na nim, że ma to być apel o budowę w tym miejscu pomnika. Niech władze ten pomnik wybudują" - powiedziała.
Nie mniej liczne są opinie zwolenników przeniesienia krzyża w inne miejsce. Pan Rafał podkreślił, że w polskiej tradycji krzyż w przestrzeni publicznej był obecny w kościołach, na grobach i na rozstajach dróg. "Nie wiem, co robi tu ten krzyż. Przecież w tym miejscu nie wydarzyła się żadna tragedia. Powinien trafić w miejsce, które bardziej sprzyja zadumie i refleksji. Tu ludzie tylko się kłócą" - powiedział.
Z kolei zdaniem pani Aldony krzyż nie powinien stać przed siedzibą głowy państwa. "Polska nie jest państwem wyznaniowym. Mieszkają tu nie tylko katolicy, a nawet nie tylko chrześcijanie. Prezydent pełni ten urząd także w imieniu wyznawców innych religii i niewierzących" - dodała.
Krzyż stojący przed Pałacem Prezydenckim ma zostać we wtorek przeniesiony do kościoła świętej Anny. Uroczystości rozpocznie modlitwa, po której szef Kancelarii Prezydenta Jacek Michałowski przekaże krzyż harcerzom. Ci przeniosą go w procesji do pobliskiej świątyni, w której odprawiona zostanie msza w intencji ofiar katastrofy smoleńskiej i w intencji ojczyzny oraz poświęcenie krzyża.
Drewniany symbol stanął przed Pałacem 15 kwietnia - ustawili go harcerze z różnych związków ruchu skautowego. Decyzja o jego przeniesieniu to efekt uzgodnień między przedstawicielami Kancelarii Prezydenta, kurii metropolitalnej warszawskiej, Związku Harcerstwa Polskiego, Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej oraz duszpasterstwa akademickiego św. Anny.
Przez ostatnie tygodnie chodnik przed Pałacem Prezydenckim był miejscem spotkań zwolenników i przeciwników pozostawienia krzyża w tym miejscu. Grupa zwolenników obecności krzyża przed Pałacem, skupiona w Ruchu Obrony Krzyża i Godności Polski, zapowiedziała "bierny opór przeciwko przeniesieniu symbolu".
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.