Reklama

Kolce i lwy

W około żyrafy, słonie i inny zwierz, było ciężko, jechaliśmy nocą w buszu, a lwy odganialiśmy trąbką rowerową!

Reklama

Dzień 268, 30 lipca

Z wuwuzelą nocą przez busz

Rankiem Kuba, kierując się głosem rozsądku, decyduje się wrócić tą samą drogą, którą przebyliśmy wczoraj, my z Norbertem natomiast kontynuujemy „jazdę” na wschód, do stacyjki Kennedy. Z powodu ogromnej ilości kolców po obu stronach nasypu i kilkunastu dziur do łatania po pierwszym kilometrze jazdy, decydujemy się pchać rowery po torach kolejowych aż do samego Kennedy. Kilkanaście kilometrów „jazdy” było prawdziwą droga przez mękę. Już około siedemnastej wiedzieliśmy, że przed nocą nie zdążymy. Wraz z zapadającym zmierzchem zaczynał budzić się busz. Pomrukiwania lwów i innych zwierząt dochodziły do nas coraz bliżej i wyraźniej…. Nocą docieramy do stacyjki. Ale jest droga, będziemy mogli próbować przedrzeć się przez busz do głównej drogi. O noclegu w lesie nie mam mowy. Zatrzymujemy się przy barierce przejazdu kolejowego, aby ubrać cieplejsze ciuchy. Busz żyje własnym życiem. Nerowowo przeszukujemy sakwy i popędzamy się nawzajem. Nagle, dosłownie za plecami, przeszył nas ryk wygłodniałego lwa, zakończony głośnym mlasknięciem. Jak pershingi wskoczyliśmy na Brennabory, pokrzykując i trąbiąc miniaturową wuwuzelą ruszyliśmy w drugą stronę pędząc ile sił w nogach przez ciemny las. I tak, we wzajemnych nawoływaniach, pokrzykiwaniach, trąbieniu, dzwonieniu i gwizdach, mknęliśmy sobie przez busz.

Po kilku godzinach takiej jazdy, dotarło do nas, że nie damy rady o własnych siłach wyjechać z buszu. Byliśmy kompletnie wyczerpani, głodni (jechaliśmy cały dzień tylko na śniadaniu, bo chcieliśmy dotrzeć przed nocą do Kennediego, więc nie zatrzymywaliśmy się na posiłek), odwodnieni. Ale znów mieliśmy szczęście. W druga stronę jechał ciągnik, a w nim dobrzy ludzie, którzy naprowadzili nas na kemping w buszu. Miejsce okazało się był wypasionym pensjonatem dla turystów z mocno wypchanymi portfelami. Nie stać nas by było na nocleg tam, ale nie chcieli od nas żadnych pieniędzy i zaoferowali pokój w iście królewskim apartamencie. Dosłownie padliśmy na łóżka i zasnęliśmy twardym snem, już nawet na umycie się zabrakło sił…

Rankiem skontaktowaliśmy się z dziewczynami. Czekały już na nas w Lupane. Do wieczora udało się dotrzeć do miasteczka, był tam również Kuba. I znów razem w pełnym składzie! Na razie mamy dość jeżdżenia w grupach i najbliższe dni najprawdopodobniej spędzimy razem.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
3°C Poniedziałek
dzień
4°C Poniedziałek
wieczór
2°C Wtorek
noc
1°C Wtorek
rano
wiecej »

Reklama